Diefenbach

Diefenbach

piątek, 22 marca 2019

Imię me to twój zły los. Upadek Lemurii S02E04-6. Finał sezonu?


Przez dłuższy czas nie raczyłem czytelników kolejnymi raportami z Upadku Lemurii, ale nie oznacza to, że w tym czasie nie graliśmy. Spotkaliśmy się trzykrotnie, by rozegrać bardzo intensywne przygody. Wydaje się, że w tym systemie (Conan 2d20) znacznie lepiej sprawdza się dzielenie raportów na fragmenty pomiędzy fazami Carousing - rozgrywka ma usystematyzowaną strukturę, więc korzystniej spisywać raporty zgodnie z nią. Zwłaszcza, że system wymaga dużej pracy z mechaniką, co sprawia, że podczas jednej sesji zwykle nie ma miejsca aż tak wiele zdarzeń w znaczeniu fabularnym.

Skąd znak zapytania w tytule? Wydaje się, że doszliśmy do takiego momentu, że konieczna będzie zmiana scenerii. PC narobili takiego syfu w mieście, że poważnie rozważają emigrację. Co więcej, mamy tu wątek powracający z pierwszego sezonu, bo ponownie drużyna zadarła z kultem Baal-Hadada. Organizacja ta stała się wyraźnie nemezis bohaterów i prześladuje ich gdziekolwiek się udadzą.

Czy akcja faktycznie przeniesie się w inne miejsce? Właśnie ten temat dyskutujemy z resztą graczy. Zatem, kwestia zakończenia tego sezonu i zorganizowania nieco dłuższej przerwy pozostaje na razie otwarta.

Nie-otwarta pozostaje natomiast kwestia mechaniki. 2d20 w wersji conanowskiej sprawdza się dobrze, a 6 sesji to zdecydowanie za mało by w pełni zeksplorować dawane przez nią możliwości. Do tego Modiphius sypie dodatkami, które wzbogacają system o kolejne opcje. Zostaniemy więc na dłużej przy Adventures in an Age Undreamed of.

Po sześciu sesjach mam sporo przemyśleń o tym jak ta mechanika sprawdza się przy prowadzeniu piaskownicy, ale żeby nie zamulać przekazu, napiszę o tym w osobnej notce, wypatrujcie jej w najbliższej przyszłości.

Przejdźmy zatem do zapisu wydarzeń, które miały miejsce na ostatnich trzech sesjach, okraszonych moimi komentarzami. Z tego miejsca chciałem również skierować wyrazy uznania dla Smartfoxa, którego sprawozdania z hyboryjskich sesji BRP (słynne zawody w Skandadze) stanowiły doskonałą inspirację do gladiatorskich perypetii ekipy lemuryjskiej. Kiedy dopada mnie zwątpienie, czy warto dalej pchać ten wózek z raportami to przypominam sobie ile dobra wyciągnąłem z Lisiej Jamy i od razu nabieram zapału do pracy.

Dobra, koniec kadzenia, jedziemy z tematem.

Bohaterowie:
Kapłan Izdubar: wymowny i charyzmatyczny przywódca kultu Abakusa
Łucznik Kamael: specjalista od samodzielnego przetrwania i zawołany mistrz łuku
Łotrzyk Skaaag: przemykający w cieniach kainicki cwaniaczek
Czarownik Baltazar: tajemnicza postać wychowana w ruinach Lemurii
Czempion Abakusa Oren: paladyn kultu, pół-człowiek, pół-wpierdol

Poprzednia przygoda zakończyła się szczęśliwym powrotem do miasta. Ekipa postanowiła nieco odpocząć przed wzięciem się za poważne sprawy.

Faza Carousing zakończyła się z następującymi konsekwencjami:

1. Patron Baltazara żąda dostarczenia mu głowy kapłana Seta jako dowodu wierności.

2. Rodzina, która utrzymuje Izdubara sugeruje mu, że mógłby uzupełnić ich kolekcję trofeów polując na Skrzydlatą Małpę, jedną z tych, które mieszkają w skałach na północy.

3. Izdubar zdobywa plotki:
  • pod miastem ukryta jest krypta Sekhmetmataaki, stygijskiej nekromantki;
  • piraci ze Starej Gwardii zamordowali ważnego członka organizacji Więźniów Bogów, ale wszyscy zbyt się ich boją, żeby coś z tym zrobić.

4. Następuje Carousing Event: Crossed the Authorities. Izdubara (losowo ustaliłem kogo z drużyny) odwiedza poruczniczka z Dziewięciu Stalowych Jaszczurów mówiąc, że mogą puścić w niepamięć incydent z Czarnymi Szpadlami, jeśli ekipa wystawi w ich barwach wartościowego zawodnika w rozpoczynającym się niedługo na turnieju gladiatorskim organizowanym cyklicznie przez kult Baal-Hadada.

Ekipa zapaliła się do wzięcia udziału w turnieju (w końcu Oren nie bez kozery jest Czempionem) i zaczęła zbierać informacje na ten temat. Turniej organizowany jest co miesiąc i trwa cały tydzień. Pieczę nad nim trzyma świątynia Baal-Hadada (przez którą Izdubar, Skaaag i Kamael musieli uciekać z Lagasz w poprzednim sezonie). Nie ma szczególnych zasad, organizatorzy zawsze chcą zaskoczyć publikę, bywają pojedynki, bywają walki grupowe (wręcz całe bitwy), są starcia z dzikimi bestiami i potworami. Zakłady działają na zasadzie anarchokapitalizmu, czyli zakładać się może każdy z każdym o cokolwiek, do zwycięzcy należy zadbanie o egzekucję wygranej.

Oren ochoczo zapisał się do udziału przyjmując pseudonim Hultaj. Ponieważ był nieznanym anonimem to musiał najpierw przejść eliminacje, które mogli sobie odpuścić bardziej znani zawodnicy i zawodniczki tacy jak Arunpal Niszczyciel, czy Wahla Krwawy Miecz. Wszyscy PC skupili się na udziale w turnieju, widząc w nim możliwość zarobku, podniesienia swojego statusu i (co najważniejsze) dobrej zabawy.

Pierwszego dnia Oren starł się tylko z jednym przeciwnikiem, w walce na wielkie maczugi położył go jednym ciosem. Izdubar zaczął kręcić doping na trybunach, ale na razie widzów było niewielu. Cała ekipa stawiała oszczędności życia na zwycięstwo Czempiona Abakusa (przyjąłem zasadę, że jeśli wygra zawodnik, na którego PC postawił to ustalamy wysokość wygranej rzucając 1CD za każde postawione 1 Gold, ilu jest chętnych do zakładów ustalałem losowo). Doping rozstrzygaliśmy przez testy społeczne (Persuasion, Command, co tam akurat pasowało, Izdubar ma tyle talentów, że na wszystko można było rzucać) - głównym efektem było zwiększanie puli Momentum, którą z kolei mógł wykorzystać Oren na arenie. 

Drugiego dnia Oren dostał dwóch przeciwników na raz, ale położył każdego z nich jednym ciosem. Jego sława zaczęła wzrastać. W karczmie ktoś próbował go otruć (dostał jednak Izdubar, który dla żartu sprawdził wodę Orena, czy nie zatruta). Baltazar, Skaaag i Etbaal dopędzili niedoszłego truciciela, ale ten wymknął im się zamieniając się w węża. Zostawił jednak za sobą pustą fiolkę w kształcie kobry. Wszyscy jednoznacznie stwierdzili, że to na pewno robota świątyni Seta.  W nocy słychać wycie spod podłogi domu Baltazara. Izdubar uspokaja i pociesza zlęknionych.

Trzeciego dnia Oren dostaje czterech przeciwników - kozaków, wszyscy zostają uzbrojeni we włócznie i tarcze, więc walka jest nieco dłuższa. Izdubar nakręca publikę do dopingowania Orenowi (okrzyk „Mnożnik! Mnożnik! Mnożnik Abakusa!”). Baltazar hipnotyzuje (Mesmerism z Book of Skelos) jakiegoś nieszczęśnika, a Skaaag kroi go w tym czasie z sakiewki. Oren ku uciesze publiczności widowiskowo kładzie trupem wszystkich kozaków, ale organizatorzy mają niespodziankę i do tańca dołącza kolejnych czterech. Ich również Oren pokonuje, ale ledwo udaje mu się przetrwać bez ran (Vigor schodzi mu do zera). Publiczność jest zachwycona (nadmiarowe Momentum Oren wydaje na widowiskowość starć).

Po spektakularnym zwycięstwie nad ośmioma przeciwnikami Orena odwiedza przedstawicielka kultu Baal-Hadada proponując wystąpienie wieczorem w nieco kameralniejszym gronie w zamian za sowitą nagrodę (10 Gold!) i przesunięcie do kategorii Faworytów, co umożliwiłoby pominięcie męczących eliminacji (a organizatorzy szykują już kolejne atrakcje). W drużynie rozgorzała dyskusja co zrobić z taką propozycją, zdania były zdecydowanie podzielone. Ostatecznie Oren zdecydował, że podejmie nowe wyzwanie. Miał się stawić wieczorem na arenie, skąd miał zostać odstawiony do miejsca wydarzenia.

Tak też się stało, Czempion Abakusa stawił się w pełnej zbroi w umówionym miejscu. Członkowie kultu zasłonili mu oczy, ale nie krępowali ruchów, wszystko odbywało się w przyjaznej atmosferze. Etbaal próbował śledzić prowadzonego towarzysza, ale został dostrzeżony i kultyści zgubili go w plątaninie uliczek.

W końcu Czempion został sprowadzony do jakiegoś podziemia, gdzie nakazano mu się rozebrać i zanurzyć w wielkim saganie z mętną cieczą. Oren wykonywał wszystkie polecenia i spokojnie czekał zanurzony po czubek głowy (oddychał przez słomkę) kiedy sagan był niesiony przez niewolników. Czempion słyszał stłumione głosy dochodzące z zewnątrz, ale nie był w stanie ich rozróżnić. Ostatecznie poczuł, że przez ciecz przechodzi jakaś energia i w końcu usłyszał uderzenie, które miało sygnalizować rozpoczęcie walki. Wynurzył się z sagana, zobaczył, że znajduje się w metalowej klatce, po której przeskakują łuki elektryczne. Usłyszał głosy ludzi i zwierząt, bicie w bębny i jazgot instrumentów. Ale nie miał czasu się dokładnie rozejrzeć, bo z bliźniaczego sagana po drugiej stronie klatki wynurzył się... Drugi Oren! Pomiędzy nimi na posadzce leżał sztylet, obaj rzucili się do niego szczupakiem. Pierwszy dorwał go klon, co zaważyło na całym starciu. Prawdziwy Oren dostał dwa ciosy i zaczął desperacko rozglądać się nad wyjściem z sytuacji. Postanowił chwycić sagan, w którym rozpoczął walkę, wylał z niego ciecz (na siebie, co okazało się mieć pozytywne skutki, bo ciecz regenerowała rany) i schował się do środka. Drugi Oren odwrócił balię, został rozbrojony, ale odzyskał sztylet i zadał decydujący cios. Prawdziwy Oren stwierdził, że nie ma szans, więc zaczął symulować utratę przytomności licząc na łaskę przeciwnika. Wykonałem rzut 2CD informując, że jeśli wypadnie przynajmniej jeden efekt to Oren zginie. Ale - kostki były w kubku, więc nikt nie znał wyniku (włącznie ze mną). Tak się akurat złożyło, że w dniu sesji czytałem raport z sesji TOR u Kaduceusza, w którym pojawił się podobny patent.

Przeciwnikiem Orena był jego klon, który miał dokładnie wszystkie te same talenty, umiejętności i cechy. Oraz ogromną pulę Doom. A gracz z kolei niezbyt chętnie chciał Doom dokładać na początku walki, stąd wynik taki, nie inny.

Tymczasem, Etbaal wrócił do siedziby ekipy. Zauważył, że w pobliżu stoi dwóch zawodników w kapturach i jeden zakuty od stóp do głów w spiżową zbroję. Nie przyjęli zaproszenia do środka, ale udało się z nich wyciągnąć, że pilnują, by towarzysze nie interweniowali w walkę Orena. Etbaal czuwał przez resztę nocy, pozostali poszli spać.

W końcu od strony miasta zaczęła się zbliżać opancerzona postać. Oren! Ale czy na pewno Prawdziwy Oren? Wszedł do izby i... W tym momencie odkryłem kostki. Nie dobili go! Był to więc Prawdziwy Oren, który padł nieprzytomny na podłogę. Baltazar próbował opatrzyć jego rany, ale tylko pogorszył sytuację (komplikacje trzymają się drużynowego czarownika od pierwszej sesji). Kolejnego dnia trzeba było więc zawołać profesjonalnego medyka, który profesjonalnie zaopatrzył rany Czempiona. Do czasu...

Podział ekipy na dwie części jest zawsze ryzykowny, po sesji gracze trochę się skarżyli na nudę, kiedy Oren toczył swoją walkę, ale - rozstawiłem chyba maksymalną ilość czerwonych flag, które krzyczały OREN ZOSTANIE ZBAMBOOZLOWANY! Ale skoro gracze postanowili, że nie zrobią nic, to nie ma co mieć pretensji, że czekali i nic się nie działo.

Tymczasem nadszedł kolejny dzień turnieju, tym razem Oren, zgodnie z obietnicą kultu Baal-Hadada pauzował, miał zagwarantowany awans do rozgrywek finałowych. Ekipa poszła na luzie popatrzeć na zawody. Odbyła się walka zapowiedziana jako odtworzenie słynnego starcia Orena Hultaja z ośmioma Kozakami. Nie wiadomo kto odgrywał Orena (był zakuty w pełną zbroję), ale Kozacy byli ci sami - tylko, że nieumarli! Żywy biedak nie miał szans i został rozszarpany na kawałki. Wciąż nie wiadomo kto to był.

Podczas tradycyjnej popijawy po walce, która odbywała się w tej samej gospodzie co zawsze, do ekipy podeszła bogato odziana tęga kobieta w towarzystwie trzech muskularnych ochroniarzy. Zarzuciła drużynie manipulacje przy zakładach i zażądała odszkodowania w wysokości 20 min. Oprócz tego wszystkie kolejne zakłady miały przechodzić przez jej agencję, pobierającą 20%. Baltazar użył tajemnej sztuki mesmeryzmu, by przekonać kobietę do rezygnacji z roszczeń. Udało się też wytargować zniżkę na usługi agencji (do 10%).

Kolejnego dnia rozpoczęły się rozgrywki finałowe między Czempionami. Poturbowany Oren stawił się na arenie witany uśmieszkami przez kultystów Baal-Hadada. Został odziany w krótkie spodnie, aksamitną koszulę i jedwabny pas. Do ręki dostał solidny pałasz i wyskoczył na arenę. A tam został zainstalowany okręt. Umieszczeni po obu stronach niewolnicy ciągnęli za liny symulując kołysanie się na falach. Na mostku stał Kapitan Białobrody - przeciwnik Orena. Nasz Czempion szybko wskoczył na pokład, jednym ciosem ściął dwóch minionów i doskoczył do starego pirata. Ten jednak nie był ułomkiem - przejął inicjatywę i potężnie chlasnął Orena swoim ciężkim pałaszem. Czempion Abakusa legł na deskach (otworzyły się rany z walki w podziemiu), w oczy zajrzała mu śmierć (drugi raz w ciągu dwóch dni).

Na ratunek rzuciła się reszta ekipy. Izdubar nakręcał publikę, Kamael puścił strzałę w Białobrodego, trafiając go w stopę, a Etbaal przesadził ogrodzenie i wskoczył na arenę, by zmierzyć się z piratem w zwarciu. Szybko rozparcelował rannego Białobrodego (2 rangi w Just a Scratch są OP w ciul), podjudzana publika zażądała dobicia kapitana. Etbaal wziął rękę nieprzytomnego Orena i z jej pomocą przebił serce staremu piratowi, co w jego mniemaniu miało zagwarantować, że walka zostanie uznana za wygraną przez Czempiona Abakusa.

Tłum zawył, ale jednocześnie na arenę wkroczyły najemne zbiry zwane strażą. Ustawili mur z tarcz i ruszyli by pacyfikować kiboli.

Na arenie Etbaal ocucił Orena (cudem, TN wynosił 6...) i zaczęli kombinować jak się stamtąd wydostać. Na trybunach Izdubar przyuważył, że jeden z kibiców odsunął fragment kamienia i zniknął w otworze (talent pozwalający zastąpić test Observation testem Command). Kapłan wraz ze Skaagiem i Baltazarem ruszyli za nim, zeszli po schodach i znaleźli się w lochu rozświetlanym jedynie przebiegającymi po przewodach pod sufitem iskrami elektrycznymi. Kamael gdzieś się ulotnił.

Tymczasem na powierzchni Etbaal wraz z Orenem wleźli na statek i przeskoczyli na trybuny, za nacierających gwardzistów i dali długą do wyjścia. W bramie natknęli sie na kolejne straże, nad nimi z kolei przeskoczyli chwytając się ościeżnicy (ciągle szła na zmianę Akrobatyka z Atletyką, wszystko im wchodziło mimo wysokich poziomów trudności). Uniknęli jeszcze salwy z kusz i dali długą w miasto.

Na dole natomiast ekipa kręciła się nieco w kółko, trafiła do sali pełnej nieumarłych i z braku bezpiecznych alternatyw stwierdziła, że przeczeka zamieszanie na powierzchni. Nie dane im było jednak zaznać spokoju, bo w końcu zwęszyła ich piątka nieumarłych Kozaków. Stanęli na schodach, Skaaag wziął na siebie ciężar walki w pierwszej linii, szło mu tak sobie (został pochwycony, uwolnił go dopiero Baltazar czarem), więc ostatecznie zapadła decyzja o odwrocie. Na powierzchni właśnie trwało sprzątanie trybun, po arenie kręciło się trochę gwardzistów, ale Izdubar przekonał ich, że drużyna to tylko zagubieni kibice.

Wszyscy spotkali się w nawiedzonym domu. Nie dane im było jednak zaznać odpoczynku, bo odwiedziła ich delegacja kultu Baal-Hadada. Kapłanka w towarzystwie pięciu zakutych w brąz nieumarłych i ciężko opancerzonego klona Orena zażądała, żeby ekipa poszła z nią. Etbaal korzystając z tego, że stał na warcie dał nogę w miasto, reszta potulnie dała się związać i poprowadzić do tych samych podziemi, gdzie Oren walczył z klonem. Tam zostali przykuci łańcuchami do ścian w odosobnionym pomieszczeniu.

Po chwili wrócili do nich Łże-Oren z kapłanką, wzięli ze sobą Baltazara i poprowadzili do sali rytualnej. Podobnie jak podczas walki - było tam pełno ludzi, zwierzo-ludzi i innych bestii. Frenetyczna muzyka osiągnęła apogeum, kiedy Baltazar został rozciągnięty na kamiennym ołtarzu, a kapłanka wzniosła nad nim sztylet o falistym ostrzu...

Czarownik postawił wszystko na jedną kartę. Postanowił zakląć kapłankę i zmusić ją do wyprowadzenia go z sali, a następnie uwolnienia towarzyszy. Zważywszy na okoliczności - test bardzo trudny, w dodatku wymagający całego wiadra Momentum. KS zaproponował więc, żeby zrobić z tego test komplikacji, tak jak to opisano w rozdziale Sorcery. To mogło być ciekawe, więc się zgodziłem - wszystko poszło zgodnie z planem Baltazara, a pomimo całkiem udanego rzutu moja pula Doom wzbogaciła się o sympatyczne 18 punktów.

Przygoda zbliżała się do końca, więc Doom nie mógł leżeć odłogiem. Na schodach prowadzących do wyjścia stanął Łże-Oren w ciężkiej zbroi i z dwuręcznym mieczem. Ekipa była pozbawiona broni i zbroi, jedynym uzbrojonym był Etbaal, który śledził prowadzoną na rzeź drużynę i zaczaił się w pobliżu wyjścia. Wobec tego, że Oren był na strzała (ciągle miał niezagojone rany, jeśli dostałby kolejną - padł by na miejscu), a Skaag był ranny po starciu z nieumarłymi (chociaż jako jedyny miał broń w postaci sztyletu, który wyciągnął nie wiadomo skąd) do starcia w pierwszej linii stanęli Izdubar i Baltazar. Obaj poskładali się po jednym ciosie (dokupiłem klonowi drugą akcję, żeby zdjął dwóch za jednym razem).

Do akcji wkroczył Etbaal. Ustaliśmy stawkę - jeśli da radę utrzymać Klona w zwarciu przez dwie rundy to Oren będzie w stanie wynieść nieprzytomnych Izdubara i Baltazara. Wyjątkowa odporność pirata (talent Just a scratch rank 2, absolutny faworyt tego sezonu) pozwoliła mu zająć kolosa na tyle długo, żeby reszta zdołała się ewakuować.

Drużyna uwolniona z łap kultu postanowiła ostatecznie ewakuować się z niegościnnego miasta. Etbaal namówił ich na rozpoczęcie pirackiej przygody na morzach.

Klisza na kliszy, ale zabawa była przednia. To nie jest wszak gra o skomplikowanych intrygach, tylko pulpowej przygodzie.

11 komentarzy:

  1. Ha, faktycznie czyta się to jak zaginione opowiadanie Howarda. Szczególnie podobał mi się motyw z walką przeciwko klonowi xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się pogodzić z tym, że nie jest to mechanika, na której można grać jak w OD&D, za to brawurowe przygody jak u Howarda wychodzą znakomicie. Można śmiało kombinować jak zażyć graczy z mańki, bez strachu, że byle wiatr zawieje to się wszyscy przekręcą.

      Usuń
    2. W OD&D też by pewnie można, ale dopiero od poziomu Superhero ;)

      a że klisza na kliszy - fakt, ale trudno wymyślić coś nowego. Bez znaczenia jest konwencja i setting, scenariusz/moduł itd. Wszystko już gdzieś kiedyś było.

      Usuń
    3. Niby by można, już o tym gadaliśmy, ale z drugiej strony - w OD&D ciągle są trucizny, wyssania poziomów, czy błyskawice za 8 kostek. W 2d20 trudno jest ubić postać, nawet jak się MG stara. Dajesz maksymalny poziom trudności, ładujesz Doom w przeciwników, a PC i tak wychodzą z tego obronną ręką.

      Usuń
  2. Dotarłem do momentu w którym napisałeś, że gracze narzekali na nudę - jestem ciekawy czy przy takim sposobie prowadzenia standardową odpowiedzią jest "no trudno, mieliście informacje i rzeczy do zrobienia (pomimo, że to mogłyby być rzeczy których gracze nie chcą robić)" czy jednak jest to błąd prowadzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mniej czytało mi się bardzo fajnie - z chęcią zobaczyłbym też technikalia - jak wyglądały przygotowania, tabelki i reszta warsztatu :).

      Usuń
    2. W jaki sposób byłby to błąd prowadzenia? Przy takim założeniu - co prowadzący piaskownicę miałby optymalnie zrobić?

      Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to zajmę się nimi w tym obiecanym wpisie, ale uchylając już trochę rąbka tajemnicy - w większości była to improwizacja, bez szczególnych przygotowań i rozbudowanych narzędzi.

      Usuń
    3. Najs, widzę dobry skill w improwizacji :).

      Co do błędu - nie wiem, stąd pytanie. Jeżeli gramy w RPGi na zasadzie "ma być fajnie" oraz "dobra zabawa jest najważniejsza" to w takim razie gracze, którzy się nudzą to niezbyt dobry feedback.

      Napisałeś, też, że dałeś im info, że coś jest nie tak, ale gracze tego nie podjeli (nie muszą jeżeli nie chcą, chyba że łamie zasady stołu). Nigdy nie prowadziłem piaskownicy, ale np. AW (które ma dość otwartą strukturę) mówi, że warto w takich momentach "put a character on a spot", żeby po równo świecić reflektorem i być fanem postaci graczy.

      Generalnie nie jest to przypierdalanie jak coś - takie teoretyczne rozważania. Ostatnio przyglądam się sandboxowi jako formie i zastanawiam się jak wygląda "współczynnik nudy" w takim prowadzeniu.

      Jak już mówiłem - bardzo fajny wpis i ciekawa sesja :).

      Usuń
    4. Jak się tłucze te sandboksy od paru lat to się można trochę podszkolić w improwizacji;)

      Pytałem o ten błąd, bo to trochę zarzut zakładający, że to MG jest jedynym odpowiedzialnym za dobrą zabawę całej ekipy i powinien za uszy ciągnąć pozostałych uczestników. Gracze dostali haczyki (np. "tajemniczy ludzie obserwują waszą siedzibę"), postanowili je zignorować, ich sprawa. Plus, sami podjęli decyzję o podziale drużyny (jako prowadzący staram się tego unikać, właśnie po to, żeby nie dzielić czasu antenowego), mimo że mieli mnóstwo czerwonych flag mówiących, że to nie jest dobry pomysł.

      Stąd - "współczynnik nudy" nie jest w SB odmienny niż w innych modelach - tak samo jak wszędzie indziej, jeśli dojdzie do sytuacji, w której część graczy czeka na swoją kolej to się nudzą. Tyle, że tutaj zawsze można im powiedzieć "sami tego chcieliście";)

      Usuń
    5. Albo można w takiej przykładowej walce dać graczom, których postaci nie ma w danej lokacji/scenie NPCów do odgrywania, skoro haczyki okazały się dla nich słabe.

      Usuń
    6. Można zrobić jeszcze wiele innych rzeczy, ale tak jak napisałem wyżej - nie jestem zwolennikiem paternalistycznego podejścia do graczy. Jeśli wolą obserwować - nie będę im nadskakiwał z kolejnymi pomysłami.

      Usuń