Przez dłuższy czas nie
raczyłem czytelników kolejnymi raportami z Upadku Lemurii, ale nie oznacza to,
że w tym czasie nie graliśmy. Spotkaliśmy się trzykrotnie, by rozegrać bardzo intensywne
przygody. Wydaje się, że w tym systemie (Conan 2d20) znacznie lepiej sprawdza
się dzielenie raportów na fragmenty pomiędzy fazami Carousing - rozgrywka ma
usystematyzowaną strukturę, więc korzystniej spisywać raporty zgodnie z nią.
Zwłaszcza, że system wymaga dużej pracy z mechaniką, co sprawia, że podczas
jednej sesji zwykle nie ma miejsca aż tak wiele zdarzeń w znaczeniu fabularnym.
Skąd znak zapytania w
tytule? Wydaje się, że doszliśmy do takiego momentu, że konieczna będzie zmiana
scenerii. PC narobili takiego syfu w mieście, że poważnie rozważają emigrację.
Co więcej, mamy tu wątek powracający z pierwszego sezonu, bo ponownie drużyna zadarła z kultem
Baal-Hadada. Organizacja ta stała się wyraźnie nemezis bohaterów i prześladuje
ich gdziekolwiek się udadzą.
Czy akcja faktycznie
przeniesie się w inne miejsce? Właśnie ten temat dyskutujemy z resztą graczy.
Zatem, kwestia zakończenia tego sezonu i zorganizowania nieco dłuższej przerwy
pozostaje na razie otwarta.
Nie-otwarta pozostaje
natomiast kwestia mechaniki. 2d20 w wersji conanowskiej sprawdza się dobrze, a
6 sesji to zdecydowanie za mało by w pełni zeksplorować dawane przez nią możliwości.
Do tego Modiphius sypie dodatkami, które wzbogacają system o kolejne opcje. Zostaniemy więc na dłużej przy
Adventures in an Age Undreamed of.
Po sześciu sesjach mam
sporo przemyśleń o tym jak ta mechanika sprawdza się przy prowadzeniu
piaskownicy, ale żeby nie zamulać przekazu, napiszę o tym w osobnej notce,
wypatrujcie jej w najbliższej przyszłości.
Przejdźmy zatem do zapisu
wydarzeń, które miały miejsce na ostatnich trzech sesjach, okraszonych moimi
komentarzami. Z tego miejsca chciałem również skierować wyrazy uznania dla Smartfoxa, którego sprawozdania z hyboryjskich sesji BRP (słynne zawody w Skandadze)
stanowiły doskonałą inspirację do gladiatorskich perypetii ekipy lemuryjskiej. Kiedy
dopada mnie zwątpienie, czy warto dalej pchać ten wózek z raportami to
przypominam sobie ile dobra wyciągnąłem z Lisiej Jamy i od razu nabieram zapału
do pracy.
Dobra, koniec kadzenia,
jedziemy z tematem.
Bohaterowie:
Kapłan Izdubar: wymowny i
charyzmatyczny przywódca kultu Abakusa
Łucznik Kamael:
specjalista od samodzielnego przetrwania i zawołany mistrz łuku
Łotrzyk Skaaag: przemykający
w cieniach kainicki cwaniaczek
Czarownik Baltazar:
tajemnicza postać wychowana w ruinach Lemurii
Czempion Abakusa Oren:
paladyn kultu, pół-człowiek, pół-wpierdol
Poprzednia przygoda zakończyła się szczęśliwym powrotem do miasta.
Ekipa postanowiła nieco odpocząć przed wzięciem się za poważne sprawy.
Faza Carousing zakończyła
się z następującymi konsekwencjami:
1. Patron Baltazara żąda dostarczenia
mu głowy kapłana Seta jako dowodu wierności.
2. Rodzina, która utrzymuje
Izdubara sugeruje mu, że mógłby uzupełnić ich kolekcję trofeów polując na
Skrzydlatą Małpę, jedną z tych, które mieszkają w skałach na północy.
3. Izdubar zdobywa plotki:
- pod miastem ukryta jest krypta Sekhmetmataaki, stygijskiej nekromantki;
- piraci ze Starej Gwardii zamordowali ważnego członka organizacji Więźniów Bogów, ale wszyscy zbyt się ich boją, żeby coś z tym zrobić.
4. Następuje Carousing
Event: Crossed the Authorities. Izdubara
(losowo ustaliłem kogo z drużyny) odwiedza poruczniczka z Dziewięciu Stalowych
Jaszczurów mówiąc, że mogą puścić w niepamięć incydent z Czarnymi Szpadlami, jeśli ekipa wystawi w ich barwach wartościowego
zawodnika w rozpoczynającym się niedługo na turnieju gladiatorskim
organizowanym cyklicznie przez kult Baal-Hadada.
Ekipa zapaliła się do
wzięcia udziału w turnieju (w końcu Oren nie bez kozery jest Czempionem) i
zaczęła zbierać informacje na ten temat. Turniej organizowany jest co miesiąc i
trwa cały tydzień. Pieczę nad nim trzyma świątynia Baal-Hadada (przez którą
Izdubar, Skaaag i Kamael musieli uciekać z Lagasz w poprzednim sezonie). Nie ma szczególnych zasad, organizatorzy zawsze
chcą zaskoczyć publikę, bywają pojedynki, bywają walki grupowe (wręcz całe
bitwy), są starcia z dzikimi bestiami i potworami. Zakłady działają na zasadzie
anarchokapitalizmu, czyli zakładać się może każdy z każdym o cokolwiek, do
zwycięzcy należy zadbanie o egzekucję wygranej.
Oren ochoczo zapisał się
do udziału przyjmując pseudonim Hultaj. Ponieważ był nieznanym anonimem to
musiał najpierw przejść eliminacje, które mogli sobie odpuścić bardziej znani
zawodnicy i zawodniczki tacy jak Arunpal Niszczyciel, czy Wahla Krwawy Miecz.
Wszyscy PC skupili się na udziale w turnieju, widząc w nim możliwość zarobku,
podniesienia swojego statusu i (co najważniejsze) dobrej zabawy.
Pierwszego dnia Oren
starł się tylko z jednym przeciwnikiem, w walce na wielkie maczugi położył go
jednym ciosem. Izdubar zaczął kręcić doping na trybunach, ale na razie widzów
było niewielu. Cała ekipa stawiała oszczędności życia na zwycięstwo Czempiona
Abakusa (przyjąłem zasadę, że jeśli wygra zawodnik, na którego PC postawił to
ustalamy wysokość wygranej rzucając 1CD za każde postawione 1 Gold, ilu jest
chętnych do zakładów ustalałem losowo). Doping rozstrzygaliśmy przez testy społeczne (Persuasion, Command, co tam akurat pasowało, Izdubar ma tyle talentów, że na wszystko można było rzucać) - głównym efektem było zwiększanie puli Momentum, którą z kolei mógł wykorzystać Oren na arenie.
Drugiego dnia Oren dostał
dwóch przeciwników na raz, ale położył każdego z nich jednym ciosem. Jego sława
zaczęła wzrastać. W karczmie ktoś próbował go otruć (dostał jednak Izdubar,
który dla żartu sprawdził wodę Orena, czy nie zatruta). Baltazar, Skaaag i
Etbaal dopędzili niedoszłego truciciela, ale ten wymknął im się zamieniając się
w węża. Zostawił jednak za sobą pustą fiolkę w kształcie kobry. Wszyscy
jednoznacznie stwierdzili, że to na pewno robota świątyni Seta. W nocy słychać wycie spod podłogi domu Baltazara. Izdubar uspokaja i pociesza zlęknionych.
Trzeciego dnia Oren
dostaje czterech przeciwników - kozaków, wszyscy zostają uzbrojeni we włócznie
i tarcze, więc walka jest nieco dłuższa. Izdubar nakręca publikę do
dopingowania Orenowi (okrzyk „Mnożnik! Mnożnik! Mnożnik Abakusa!”). Baltazar
hipnotyzuje (Mesmerism z Book of Skelos) jakiegoś nieszczęśnika, a Skaaag kroi
go w tym czasie z sakiewki. Oren ku uciesze publiczności widowiskowo kładzie
trupem wszystkich kozaków, ale organizatorzy mają niespodziankę i do tańca
dołącza kolejnych czterech. Ich również Oren pokonuje, ale ledwo udaje mu się
przetrwać bez ran (Vigor schodzi mu do zera). Publiczność jest zachwycona
(nadmiarowe Momentum Oren wydaje na widowiskowość starć).
Po spektakularnym
zwycięstwie nad ośmioma przeciwnikami Orena odwiedza przedstawicielka kultu
Baal-Hadada proponując wystąpienie wieczorem w nieco kameralniejszym gronie w
zamian za sowitą nagrodę (10 Gold!) i przesunięcie do kategorii Faworytów, co
umożliwiłoby pominięcie męczących eliminacji (a organizatorzy szykują już
kolejne atrakcje). W drużynie rozgorzała dyskusja co zrobić z taką propozycją,
zdania były zdecydowanie podzielone. Ostatecznie Oren zdecydował, że podejmie
nowe wyzwanie. Miał się stawić wieczorem na arenie, skąd miał zostać odstawiony
do miejsca wydarzenia.
Tak też się stało,
Czempion Abakusa stawił się w pełnej zbroi w umówionym miejscu. Członkowie
kultu zasłonili mu oczy, ale nie krępowali ruchów, wszystko odbywało się w
przyjaznej atmosferze. Etbaal próbował śledzić prowadzonego towarzysza, ale
został dostrzeżony i kultyści zgubili go w plątaninie uliczek.
W końcu Czempion został
sprowadzony do jakiegoś podziemia, gdzie nakazano mu się rozebrać i zanurzyć w
wielkim saganie z mętną cieczą. Oren wykonywał wszystkie polecenia i spokojnie
czekał zanurzony po czubek głowy (oddychał przez słomkę) kiedy sagan był
niesiony przez niewolników. Czempion słyszał stłumione głosy dochodzące z
zewnątrz, ale nie był w stanie ich rozróżnić. Ostatecznie poczuł, że przez
ciecz przechodzi jakaś energia i w końcu usłyszał uderzenie, które miało
sygnalizować rozpoczęcie walki. Wynurzył się z sagana, zobaczył, że znajduje
się w metalowej klatce, po której przeskakują łuki elektryczne. Usłyszał głosy
ludzi i zwierząt, bicie w bębny i jazgot instrumentów. Ale nie miał czasu się
dokładnie rozejrzeć, bo z bliźniaczego sagana po drugiej stronie klatki
wynurzył się... Drugi Oren! Pomiędzy nimi na posadzce leżał sztylet, obaj
rzucili się do niego szczupakiem. Pierwszy dorwał go klon, co zaważyło na całym
starciu. Prawdziwy Oren dostał dwa ciosy i zaczął desperacko rozglądać się nad
wyjściem z sytuacji. Postanowił chwycić sagan, w którym rozpoczął walkę, wylał
z niego ciecz (na siebie, co okazało się mieć pozytywne skutki, bo ciecz
regenerowała rany) i schował się do środka. Drugi Oren odwrócił balię, został
rozbrojony, ale odzyskał sztylet i zadał decydujący cios. Prawdziwy Oren
stwierdził, że nie ma szans, więc zaczął symulować utratę przytomności licząc
na łaskę przeciwnika. Wykonałem rzut 2CD informując, że jeśli wypadnie
przynajmniej jeden efekt to Oren zginie. Ale - kostki były w kubku, więc nikt
nie znał wyniku (włącznie ze mną). Tak się akurat złożyło, że w dniu sesji
czytałem raport z sesji TOR u Kaduceusza, w którym pojawił się podobny patent.
Przeciwnikiem Orena był jego klon, który miał
dokładnie wszystkie te same talenty, umiejętności i cechy. Oraz ogromną pulę
Doom. A gracz z kolei niezbyt chętnie chciał Doom dokładać na początku walki,
stąd wynik taki, nie inny.
Tymczasem, Etbaal wrócił
do siedziby ekipy. Zauważył, że w pobliżu stoi dwóch zawodników w kapturach i
jeden zakuty od stóp do głów w spiżową zbroję. Nie przyjęli zaproszenia do
środka, ale udało się z nich wyciągnąć, że pilnują, by towarzysze nie
interweniowali w walkę Orena. Etbaal czuwał przez resztę nocy, pozostali poszli
spać.
W końcu od strony miasta
zaczęła się zbliżać opancerzona postać. Oren! Ale czy na pewno Prawdziwy Oren?
Wszedł do izby i... W tym momencie odkryłem kostki. Nie dobili go! Był to więc
Prawdziwy Oren, który padł nieprzytomny na podłogę. Baltazar próbował opatrzyć
jego rany, ale tylko pogorszył sytuację (komplikacje trzymają się drużynowego
czarownika od pierwszej sesji). Kolejnego dnia trzeba było więc zawołać
profesjonalnego medyka, który profesjonalnie zaopatrzył rany Czempiona. Do
czasu...
Podział ekipy na dwie części jest zawsze
ryzykowny, po sesji gracze trochę się skarżyli na nudę, kiedy Oren toczył swoją
walkę, ale - rozstawiłem chyba maksymalną ilość czerwonych flag, które
krzyczały OREN ZOSTANIE ZBAMBOOZLOWANY! Ale skoro gracze postanowili, że nie
zrobią nic, to nie ma co mieć pretensji, że czekali i nic się nie działo.
Tymczasem nadszedł
kolejny dzień turnieju, tym razem Oren, zgodnie z obietnicą kultu Baal-Hadada
pauzował, miał zagwarantowany awans do rozgrywek finałowych. Ekipa poszła na
luzie popatrzeć na zawody. Odbyła się walka zapowiedziana jako odtworzenie
słynnego starcia Orena Hultaja z ośmioma Kozakami. Nie wiadomo kto odgrywał
Orena (był zakuty w pełną zbroję), ale Kozacy byli ci sami - tylko, że
nieumarli! Żywy biedak nie miał szans i został rozszarpany na kawałki. Wciąż
nie wiadomo kto to był.
Podczas tradycyjnej
popijawy po walce, która odbywała się w tej samej gospodzie co zawsze, do ekipy
podeszła bogato odziana tęga kobieta w towarzystwie trzech muskularnych
ochroniarzy. Zarzuciła drużynie manipulacje przy zakładach i zażądała
odszkodowania w wysokości 20 min. Oprócz tego wszystkie kolejne zakłady miały
przechodzić przez jej agencję, pobierającą 20%. Baltazar użył tajemnej sztuki
mesmeryzmu, by przekonać kobietę do rezygnacji z roszczeń. Udało się też
wytargować zniżkę na usługi agencji (do 10%).
Kolejnego dnia rozpoczęły
się rozgrywki finałowe między Czempionami. Poturbowany Oren stawił się na
arenie witany uśmieszkami przez kultystów Baal-Hadada. Został odziany w krótkie
spodnie, aksamitną koszulę i jedwabny pas. Do ręki dostał solidny pałasz i
wyskoczył na arenę. A tam został zainstalowany okręt. Umieszczeni po obu
stronach niewolnicy ciągnęli za liny symulując kołysanie się na falach. Na
mostku stał Kapitan Białobrody - przeciwnik Orena. Nasz Czempion szybko
wskoczył na pokład, jednym ciosem ściął dwóch minionów i doskoczył do starego
pirata. Ten jednak nie był ułomkiem - przejął inicjatywę i potężnie chlasnął
Orena swoim ciężkim pałaszem. Czempion Abakusa legł na deskach (otworzyły się
rany z walki w podziemiu), w oczy zajrzała mu śmierć (drugi raz w ciągu dwóch
dni).
Na ratunek rzuciła się
reszta ekipy. Izdubar nakręcał publikę, Kamael puścił strzałę w Białobrodego,
trafiając go w stopę, a Etbaal przesadził ogrodzenie i wskoczył na arenę, by
zmierzyć się z piratem w zwarciu. Szybko rozparcelował rannego Białobrodego (2
rangi w Just a Scratch są OP w ciul), podjudzana publika zażądała dobicia
kapitana. Etbaal wziął rękę nieprzytomnego Orena i z jej pomocą przebił serce
staremu piratowi, co w jego mniemaniu miało zagwarantować, że walka zostanie
uznana za wygraną przez Czempiona Abakusa.
Tłum zawył, ale
jednocześnie na arenę wkroczyły najemne zbiry zwane strażą. Ustawili mur z tarcz
i ruszyli by pacyfikować kiboli.
Na arenie Etbaal ocucił
Orena (cudem, TN wynosił 6...) i zaczęli kombinować jak się stamtąd wydostać.
Na trybunach Izdubar przyuważył, że jeden z kibiców odsunął fragment kamienia i
zniknął w otworze (talent pozwalający zastąpić test Observation testem Command).
Kapłan wraz ze Skaagiem i Baltazarem ruszyli za nim, zeszli po schodach i
znaleźli się w lochu rozświetlanym jedynie przebiegającymi po przewodach pod
sufitem iskrami elektrycznymi. Kamael gdzieś się ulotnił.
Tymczasem na powierzchni
Etbaal wraz z Orenem wleźli na statek i przeskoczyli na trybuny, za
nacierających gwardzistów i dali długą do wyjścia. W bramie natknęli sie na
kolejne straże, nad nimi z kolei przeskoczyli chwytając się ościeżnicy (ciągle
szła na zmianę Akrobatyka z Atletyką, wszystko im wchodziło mimo wysokich
poziomów trudności). Uniknęli jeszcze salwy z kusz i dali długą w miasto.
Na dole natomiast ekipa
kręciła się nieco w kółko, trafiła do sali pełnej nieumarłych i z braku
bezpiecznych alternatyw stwierdziła, że przeczeka zamieszanie na powierzchni.
Nie dane im było jednak zaznać spokoju, bo w końcu zwęszyła ich piątka
nieumarłych Kozaków. Stanęli na schodach, Skaaag wziął na siebie ciężar walki w
pierwszej linii, szło mu tak sobie (został pochwycony, uwolnił go dopiero
Baltazar czarem), więc ostatecznie zapadła decyzja o odwrocie. Na powierzchni właśnie
trwało sprzątanie trybun, po arenie kręciło się trochę gwardzistów, ale Izdubar
przekonał ich, że drużyna to tylko zagubieni kibice.
Wszyscy spotkali się w nawiedzonym
domu. Nie dane im było jednak zaznać odpoczynku, bo odwiedziła ich delegacja
kultu Baal-Hadada. Kapłanka w towarzystwie pięciu zakutych w brąz nieumarłych i
ciężko opancerzonego klona Orena zażądała, żeby ekipa poszła z nią. Etbaal
korzystając z tego, że stał na warcie dał nogę w miasto, reszta potulnie dała
się związać i poprowadzić do tych samych podziemi, gdzie Oren walczył z klonem.
Tam zostali przykuci łańcuchami do ścian w odosobnionym pomieszczeniu.
Po chwili wrócili do nich
Łże-Oren z kapłanką, wzięli ze sobą Baltazara i poprowadzili do sali rytualnej.
Podobnie jak podczas walki - było tam pełno ludzi, zwierzo-ludzi i innych
bestii. Frenetyczna muzyka osiągnęła apogeum, kiedy Baltazar został
rozciągnięty na kamiennym ołtarzu, a kapłanka wzniosła nad nim sztylet o
falistym ostrzu...
Czarownik postawił
wszystko na jedną kartę. Postanowił zakląć kapłankę i zmusić ją do
wyprowadzenia go z sali, a następnie uwolnienia towarzyszy. Zważywszy na
okoliczności - test bardzo trudny, w dodatku wymagający całego wiadra Momentum.
KS zaproponował więc, żeby zrobić z tego test komplikacji, tak jak to opisano w
rozdziale Sorcery. To mogło być ciekawe, więc się zgodziłem - wszystko poszło
zgodnie z planem Baltazara, a pomimo całkiem udanego rzutu moja pula Doom
wzbogaciła się o sympatyczne 18 punktów.
Przygoda zbliżała się do
końca, więc Doom nie mógł leżeć odłogiem. Na schodach prowadzących do wyjścia
stanął Łże-Oren w ciężkiej zbroi i z dwuręcznym mieczem. Ekipa była pozbawiona
broni i zbroi, jedynym uzbrojonym był Etbaal, który śledził prowadzoną na rzeź
drużynę i zaczaił się w pobliżu wyjścia. Wobec tego, że Oren był na strzała
(ciągle miał niezagojone rany, jeśli dostałby kolejną - padł by na miejscu), a
Skaag był ranny po starciu z nieumarłymi (chociaż jako jedyny miał broń w
postaci sztyletu, który wyciągnął nie wiadomo skąd) do starcia w pierwszej
linii stanęli Izdubar i Baltazar. Obaj poskładali się po jednym ciosie
(dokupiłem klonowi drugą akcję, żeby zdjął dwóch za jednym razem).
Do akcji wkroczył Etbaal.
Ustaliśmy stawkę - jeśli da radę utrzymać Klona w zwarciu przez dwie rundy to Oren
będzie w stanie wynieść nieprzytomnych Izdubara i Baltazara. Wyjątkowa
odporność pirata (talent Just a scratch rank
2, absolutny faworyt tego sezonu) pozwoliła mu zająć kolosa na tyle długo, żeby
reszta zdołała się ewakuować.
Drużyna uwolniona z łap
kultu postanowiła ostatecznie ewakuować się z niegościnnego miasta. Etbaal
namówił ich na rozpoczęcie pirackiej przygody na morzach.
Klisza na kliszy, ale zabawa była przednia. To nie
jest wszak gra o skomplikowanych intrygach, tylko pulpowej przygodzie.
Ha, faktycznie czyta się to jak zaginione opowiadanie Howarda. Szczególnie podobał mi się motyw z walką przeciwko klonowi xD
OdpowiedzUsuńTrzeba się pogodzić z tym, że nie jest to mechanika, na której można grać jak w OD&D, za to brawurowe przygody jak u Howarda wychodzą znakomicie. Można śmiało kombinować jak zażyć graczy z mańki, bez strachu, że byle wiatr zawieje to się wszyscy przekręcą.
UsuńW OD&D też by pewnie można, ale dopiero od poziomu Superhero ;)
Usuńa że klisza na kliszy - fakt, ale trudno wymyślić coś nowego. Bez znaczenia jest konwencja i setting, scenariusz/moduł itd. Wszystko już gdzieś kiedyś było.
Niby by można, już o tym gadaliśmy, ale z drugiej strony - w OD&D ciągle są trucizny, wyssania poziomów, czy błyskawice za 8 kostek. W 2d20 trudno jest ubić postać, nawet jak się MG stara. Dajesz maksymalny poziom trudności, ładujesz Doom w przeciwników, a PC i tak wychodzą z tego obronną ręką.
UsuńDotarłem do momentu w którym napisałeś, że gracze narzekali na nudę - jestem ciekawy czy przy takim sposobie prowadzenia standardową odpowiedzią jest "no trudno, mieliście informacje i rzeczy do zrobienia (pomimo, że to mogłyby być rzeczy których gracze nie chcą robić)" czy jednak jest to błąd prowadzenia.
OdpowiedzUsuńNie mniej czytało mi się bardzo fajnie - z chęcią zobaczyłbym też technikalia - jak wyglądały przygotowania, tabelki i reszta warsztatu :).
UsuńW jaki sposób byłby to błąd prowadzenia? Przy takim założeniu - co prowadzący piaskownicę miałby optymalnie zrobić?
UsuńJeśli chodzi o kwestie techniczne, to zajmę się nimi w tym obiecanym wpisie, ale uchylając już trochę rąbka tajemnicy - w większości była to improwizacja, bez szczególnych przygotowań i rozbudowanych narzędzi.
Najs, widzę dobry skill w improwizacji :).
UsuńCo do błędu - nie wiem, stąd pytanie. Jeżeli gramy w RPGi na zasadzie "ma być fajnie" oraz "dobra zabawa jest najważniejsza" to w takim razie gracze, którzy się nudzą to niezbyt dobry feedback.
Napisałeś, też, że dałeś im info, że coś jest nie tak, ale gracze tego nie podjeli (nie muszą jeżeli nie chcą, chyba że łamie zasady stołu). Nigdy nie prowadziłem piaskownicy, ale np. AW (które ma dość otwartą strukturę) mówi, że warto w takich momentach "put a character on a spot", żeby po równo świecić reflektorem i być fanem postaci graczy.
Generalnie nie jest to przypierdalanie jak coś - takie teoretyczne rozważania. Ostatnio przyglądam się sandboxowi jako formie i zastanawiam się jak wygląda "współczynnik nudy" w takim prowadzeniu.
Jak już mówiłem - bardzo fajny wpis i ciekawa sesja :).
Jak się tłucze te sandboksy od paru lat to się można trochę podszkolić w improwizacji;)
UsuńPytałem o ten błąd, bo to trochę zarzut zakładający, że to MG jest jedynym odpowiedzialnym za dobrą zabawę całej ekipy i powinien za uszy ciągnąć pozostałych uczestników. Gracze dostali haczyki (np. "tajemniczy ludzie obserwują waszą siedzibę"), postanowili je zignorować, ich sprawa. Plus, sami podjęli decyzję o podziale drużyny (jako prowadzący staram się tego unikać, właśnie po to, żeby nie dzielić czasu antenowego), mimo że mieli mnóstwo czerwonych flag mówiących, że to nie jest dobry pomysł.
Stąd - "współczynnik nudy" nie jest w SB odmienny niż w innych modelach - tak samo jak wszędzie indziej, jeśli dojdzie do sytuacji, w której część graczy czeka na swoją kolej to się nudzą. Tyle, że tutaj zawsze można im powiedzieć "sami tego chcieliście";)
Albo można w takiej przykładowej walce dać graczom, których postaci nie ma w danej lokacji/scenie NPCów do odgrywania, skoro haczyki okazały się dla nich słabe.
UsuńMożna zrobić jeszcze wiele innych rzeczy, ale tak jak napisałem wyżej - nie jestem zwolennikiem paternalistycznego podejścia do graczy. Jeśli wolą obserwować - nie będę im nadskakiwał z kolejnymi pomysłami.
Usuń