Cóż, patrząc z perspektywy czerwca 2021 – był to trend, który jedynie narastał. Zapowiada się na to, że blog stanie się głównie archiwum dla krótkich form wrzucanych na fejsa, bowiem tam będzie się toczyła moja główna aktywność sieciowa. Pewnie do końca roku nadgonimy z zamierzchłą przeszłością i ustabilizuje się rytm jednej blogonoci miesięcznie, która podsumowywała będzie aktywność facebookową.
Czy to dobrze? Nie. Ale
czy to źle? Również nie. Po prostu zmieniają się czasy i ludzie.
Tradycyjnie: komentarze, które dopisałem teraz oznaczone są kursywą. Reszta to tekst oryginalny z chwili publikacji.
Zdjęcie barbarzyńskiej europy, cornwella i robin hooda
W owym czasie zbierałem się do poprowadzenia
kampanii w realiach post-rzymskiej Brytanii. Zapoznawałem się z mnóstwem
tekstów kultury. W końcu z wielką pompą odpaliłem Szmaragdowy
Las. Nie wiedziałem, że po siedmiu sesjach kampanię trafi szlag przez
pandemię. Trafił. Być może kiedyś do niej wrócimy (na mechanice Prince
Valiant!), ale szczerze mówiąc to raczej małe szanse.
Rozpoczynamy tydzień podsumowań pocoperniconowych. Na początek: niespodzianka, jaką przygotowali organizatorzy konwentu - ogłoszenia wyników Turniej Rekonesansu Omszałych Lochów i Labiryntów 2019 dokonał sam Tomasz Knapik! Co udało mi się cudem (a raczej przypadkiem, dzięki pomyłce z podwójnym ogłoszeniem) uwiecznić na taśmie.
Turniej udał się znakomicie, był dwa razy większy niż w zeszłym roku, mam nadzieję, że wszyscy uczestnicy bawili się równie dobrze, co sędziowie. Zwycięska drużyna Gobeliniarzy wyprzedziła konkurentów o włos, czy raczej o średniej wielkości sakiewkę ze złotem (1370 punktów vs 1325 kolejnej ekipy), zawody były ogólnie bardzo wyrównane, każda z czterech drużyn miała realne szanse na wygraną, każda miała też swojego własnego największego prześladowcę, czy to pomarańczową galaretę, szkielety, czy teleport mylący drogę.
Gratulujemy zwycięzcom, wszystkim uczestnikom dziękujemy za udział, szczególne wyrazy uznania dla sędziów i wszystkich zaangażowanych w przygotowanie turnieju (Marcin Segit, Michał Kuras, Stanisław Żórawski - Inne Światy, Adrian Topa, Nikola Adamus, Piotr Cichy, Sławomir Okrzesik, Michał Muszyński, Maciej Sznurkowski - Mistrzowanie po Sznurku, Robert Sikorski). Dziękujemy również za wsparcie REBEL.pl i ogromną pomoc ze strony Copernicon.
Wkrótce powinny się pojawić bardziej szczegółowe podsumowania, śledźcie stronę wydarzenia i K6 trolli, ja również z pewnością napiszę coś więcej.
Ach, piękne czasy konwentów na żywo. Turniej po reformie okazał się dużo większym sukcesem niż za pierwszym razem. Planowaliśmy oczywiście pociągnięcie tematu dalej, ale ze względów wiadomych (brak Coperniconu) póki co TROLL 2019 pozostaje TROLLem ostatnim. Mam jednak cichą nadzieję, że się to jeszcze zmieni.
Podsumowania faktycznie się pojawiły: na stronie k6 trolli, na
fąpażu k6 trolli – zdjęcia
wykonane przez tsara oraz na blogu
Aviko. Odpowiedni tekst pojawił się również i na
tym blogu, aczkolwiek z dużym opóźnieniem – już wówczas dopadło mnie
zniechęcenie do pisania dłuższych tekstów.
Do większości zainteresowanych zapewne dotarła już ta wieść, ale warto odnotować, że Robert ("Pustkowie Piktów", "Dziedzictwo Ungernów", "Karmazynowa Toń", "Piekło", "Braunsztyn" - Saga Gurczena) założył w końcu własnego bloga, na którym będzie się dzielił swoimi przemyśleniami o retrograniu.
Na początek idzie świetnie się zapowiadająca kampania w historycznych realiach schyłku starożytności rozgrywana na Basic D&D Moldvaya.
Zatem niedługo będą dwa lata odkąd Roberd poszedł
na swoje, wyplątując się ostatecznie z toksycznego związku z dotychczasowym
gospodarzem jego tekstów. Od tego czasu pojawiło się na Blogu Roberta wiele
ciekawych tekstów analizujących mechaniki najstarszych dedeków i gier
pre-dedekowych. Oprócz tego, dzięki zdobyczom nowoczesnej technologii oraz
przez pewnego niepozornego wirusa zaczęliśmy z Robertem regularnie grać, z
pożytkiem dla obu stron, bo jak się okazało – nadajemy na podobnych erpegowych
falach.
Dzieląc się wrażeniami z lektury Secrets of Blackmoor wyraziłem nadzieję, że w kolejnych częściach filmu więcej miejsca zostanie poświęcone kampanii Blackmoor Arnesona i innym grom rozgrywanym w Twin Cities na początku lat 70tych, już po opracowaniu nowej metody, która miała zostać później nazwana "role playing games". No i proszę bardzo - prace w toku, druga część SoB zaczyna nabierać kształtów.
Tylko że nie. Kolejne opóźnienia związane z Secrets
of Blackmoor to bread & butter tych wspominek. Do dziś nie dostaliśmy ani
drugiej części filmu ani też niektórzy (np. ja) nie dostali nawet zamówionych
DVD (nieostrożnie zaordynowałem, żeby moje płytki przyszły dopiero razem z
Tonisborgiem, który od bardzo dawna zbliża się do końca, ale coś dotrzeć nie
może).
Krótki, ale wartościowy tekst na blogu Dreams in the Lich House o sprawczości graczy w kontekście eksploracji (nie tylko heksów, jak głosi tytuł, ale również lochu), na przykładzie Tomb of Annihilation. Teza: gracze powinni mieć choćby mgliste pojęcie o tym co czeka ich w "mgle wojny", wybór losowy, bez rozważenia żadnych przesłanek, ma mało wspólnego ze sprawczością.
Tekst dostępny tutaj.
Nadal polecam.
Czyżby? A może jednak WFRP to jednak nie „żując brukiew w bruździe błota”, tylko radosna jesienna wyprawa na grzyby?
W luźnej dyskusji jaka wywiązała się między graczami po ostatniej sesji Bursztynowego Szczytu padł głupi pomysł, by do czasu odpalenia nowej kampanii starego D&D, zagrać sobie dla szpasów w pierdycję. Czy to będzie jeden z Top 10 Pranków, które Poszły za Daleko?
Może nie, bowiem będziemy grać w PRAWDZIWEGO Warhammera. Czyli takiego jak został opisany w podręczniku. Bez zasad domowych. Bez zmieniania klimatu podług wyciągniętych ze środka dupy propozycji znanych erpegowych publicystów. Takiego ze spotkaniami losowymi, mapą w heksy i śmiesznymi nazwami. Takiego jak opisał niegdyś Drozdal, którego świetny tekst przy tej okazji polecam.
Należy przy tym pamiętać jednak, że stary Warhammer, z którego strzepniemy późniejsze naleciałości a’la polonaise, nie jest żadnym Świętym Graalem i nie należy tego systemu idealizować. Nie tylko późniejsze oficjalne przygody (jak koszmarne „Źle się dzieje w Kislevie”), ale i sam podręcznik podstawowy promują wizję liniowych scenariuszy i nieraz toksycznego utrzymywania graczy w torach przygody. Jeszcze zanim zaczniemy grać, mogę postawić tezę, że WFRP 1e nie zestarzał się tak godnie jak stare D&D. Zobaczymy, czy praktyka zweryfikuje to twierdzenie.
Otóż i ostatecznie okazało się, że zagraliśmy
sobie dwie sesje, które wyszły trochę bekowo, trochę fajnie, ale ostatecznie
nikt nie był specjalnie zainteresowany ciągnięciem tematu, więc mini kampania urwała
się trochę jak gówno nad klopem. Udało się opublikować w formie fejsowych
notatek raporty z obu sesji wraz z komentarzem, które trafią już do kolejnej
retrospektywy. Przy okazji ponownie polecam znakomity tekst Drozdala
podlinkowany wyżej. A teraz pora na wstydliwe wyzwanie: a zagrałbym sobie w
takiego warhammera, pierdycję albo drudycję.
Cieszą mnie zawsze takie użyteczne zbiegi okoliczności. Oto właśnie pracuję nad kampanią rozgrywającą się w post-rzymskiej Brytanii, a tutaj The Blog That Time Forgot startuje z taką akcją, że przez cały październik publikuje wpisy o stworach ze szkockiej mitologii, okraszając je dodatkowo wspaniałymi rysunkami przywodzącymi na myśl stare edycje D&D.
Wpisów jest póki co dziesięć, zawierają cytaty ze źródeł, opisy i przytoczone całe podania dotyczące opisywanych istot. Brak jest jakiegokolwiek opisu mechanicznego, ale z przedstawionych informacji można w trzy chwile sklecić odpowiedni stat block do większości systemów, które nie wymagają do obsługi arkuszy kalkulacyjnych.
Poleca się. (o tutaj)
Los lubi ze mnie kpić. Okazało się, że ostatecznie
poza pierwszymi dziesięcioma stworkami pojawił się tylko jeden dodatkowy,
czyniąc w sumie jedenaście wpisów. Cóż, bywa i tak, niemniej jednak ta
jedenastka nadal godna jest polecenia.
Już dawno nie przygotowywałem się tak dokładnie do rozpoczęcia nowej kampanii. Szykując się do przygód w post-rzymskiej Brytanii przeczytałem Barbarzyńską Europę, kończę trylogię arturiańską Bernarda Cornwella, zacząłem grać w Nethergate od Spiderweb Software a teraz dodatkowo, dzięki pomocy pewnej Miłej Foczki, trafiły w moje ręce stare ('92) TSRowskie podręczniki źródłowe z serii Historical Reference.
Do AD&D2ed naprodukowano sporo materiałów dodatkowych, niepomijalna ich część była naprawdę dobrej jakości i zawierała sporo informacji służących wzbogaceniu gry - te dwie książki również do takich należą. A przy tym jakie są ładne! Więcej o zawartości książki o Wikingach pisał ostatnio Roberd Ponury na swoim blogu, polecam zapoznać się z tekstami o jego kampanii Gotów.
A tymczasem, niezależnie od przygotowań do nowej rozgrywki domowej, na najbliższym HipeRPeG #44 - Koktajl erpegowy w Hipisówce będę kontynuował rozpoczętą miesiąc temu przygodę silnie inspirowaną TSRowskimi Wikingami. To kolejna próba wyjściem z OD&D do szerokiej publiczności i tym razem (oceniając po pierwszej sesji) - udana.
Już wspominałem wyżej – przygotowywałem się do tej kampanii jak pojebany, a ostatecznie szlag ją trafił przez pandemię. No cóż, przynajmniej sesje Wikingów były udane, o czym będzie jeszcze mowa później, w jednej z kolejnych fejsowych retrospekcji.
Nagle! ABC gier fabularnych organizuje konkurs na przygotowanie najklasyczniejszego z klasycznych elementów erpega, czyli Lochu.
Określone w regulaminie pięć pomieszczeń nie pozwala za bardzo na rozwinięcie skrzydeł, wszak taki mikro-loch mógłby stanowić zaledwie przedsionek (i to jeden z kilku) do poważnego podziemia, ale z drugiej strony konieczność zachowania neutralności mechanicznej może się przełożyć na wysoki poziom zgłoszeń - nie przejdą pięknie narysowane pieczary pełne pięknie rozpisanych taktycznie potworów do ubicia, za to - mam nadzieję - docenione zostanie retro-podejście z oryginalnymi i pomysłowymi "tricks & traps", których nie da się rozwiązać testem umiejętności.
Ostatecznie nie pamiętam kompletnie żadnego ze zgłoszeń na konkurs, zdaje się, że nie było tam niczego, co by mnie zainteresowało, bo wszyscy chcieli przycwaniakować i zrobić postmodernistyczną wariację, a nie prawdziwy Loch. Tfu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz