Oto i plaga spadła na
nasz świat, przyszło nam ograniczyć kontakty społeczne, żeby zatrzymać jej
postęp. A gra w RPG to przecież kontakt społeczny, więc jak sobie radzić w tym
trudnym czasie? Z pomocą przychodzi technologia, która daje nam wiele narzędzi
do komunikacji bez wychodzenia z domu. Czyli - zacząłem grać przez sieć.
Od dawna byłem raczej sceptyczny wobec takiej formy erpegowania. Mierziło mnie spędzanie od 20 do 50% czasu na walce z rwącym się połączeniem, niedziałającym mikrofonem, szumami i trzaskami. Czułem się nieswojo nie widząc żywych reakcji na swoje słowa. Nie czułem emocji we wpisywaniu komend skryptów zastępujących rzuty fizycznymi kostkami. Przede wszystkim jednak, wydawało mi się, że rpg online jest straszliwie ślamazarne.
Ale, że alternatywą było
całkowite zawieszenie grania na trudny do określenia czas, to niechętnie
zabrałem się do poznawania tajników grania online, łapiąc hasło
"ODDekameron" rzucone Sejiego i przełożone na wersję online przez Adama z Konkwistadorów Chałwy.
I wiecie co? Kurde, tak
się da grać!
Szybko zebraliśmy zacną
ekipę (bez wielkiej przesady - "all stars", w pierwszej sesji
zagrali: wspomniany Adam, Ifryt, Roberd i tsar), zdecydowaliśmy kto prowadzi
(padło na mnie), umówiliśmy termin i, hej presto, zagraliśmy. I co ciekawe –
wszyscy byliśmy z tej gry zadowoleni.
Do połączenia głosowego
wykorzystujemy Discorda, zaś resztę gry obsługuje nam Roll20. Problemy
techniczne były minimalne, a do dziwacznego wrażenia mówienia do pustej sali
szybko się przyzwyczaiłem. Technologia pozwala za to na parę usprawnień
trudnych do odtworzenia przy fizycznym stole.
Wirtualna plansza daje
możliwość, o której zawsze marzyłem: mogę sięgać do cyfrowego pudła i wstawiać
na stół figurki przedstawiające dokładnie takie postacie jak właśnie ekipa
spotyka, bez konieczności posługiwania się wybijającymi z rytmu substytutami (każdy,
kto wystawiał Smerfa z jajka niespodzianki w funkcji ogra, wie o czym mówię).
Mgła wojny pozwala na
znaczące usprawnienie gry w departamencie eksploracji, zarówno lochów jak i
podziemi, rzecz arcyważna przy graniu w stare gry. Po prostu odsłaniam po
kawałku teren eksplorowany przez PC nie tracąc czasu na uzgadnianie, co znaczy,
że drzwi mieszczą sie 10' na wschód od korytarza prowadzącego na północ.
Eliminuje to co prawda pewien romantyzm gryzmolenia mapy na kartce w kratkę i
pomyłek, ale pozwala na skondensowanie gry. Dodatkowo: jeśli PC nie rysują
mapy, to mgła wojny może zasnuwać opuszczone tereny. Wówczas ekipa widzi
jedynie tyle, ile ich postacie. Póki co nie korzystałem z tej opcji, ale
postaram się do tego wrócić.
Ostatnio
wspominałem o możliwym powrocie do Czarnego
Krzyża, wykorzystałem więc okazję i ponownie eksplorujemy setting
postapokaliptycznego Pomorza, tym razem akcja przeniosła się do Grudziądza,
który w dalekiej przyszłości leży nad morzem. Klimat skręcił jeszcze mocniej w
stronę science - fantasy, o czym napiszę jednak innym razem, przybliżając
przyjęte houserules, które poszły w stronę sygnalizowaną wcześniej, czyli w
przesunięcie magii bliżej zaawansowanej technologii.
Pierwsza sesja upłynęła w
ogromnej większości na eksploracji kanałów leżących w pobliżu osady. Loszek był
trochę improwizowany. Przed grą zrobiłem listę istot, które można tam spotkać i
przygotowałem ich obrazki na roll20, ale zawartość pomieszczeń losowałem w
locie, wymyślając na podstawie tego, co wynikało z mapy i story cubes, którymi
turlałem analogowo po biurku.
Przy okazji - patrzcie na
czym polega dobry loch (żeby nie było - to nie ja go rysowałem). W dużym
stopniu na tym, że zawsze jest gdzie iść i co robić. Jeśli jedno przejście
będzie zablokowane (bo np. będzie tam stał ROBOPAJONK w trybie bojowym) to
zawsze powinny istnieć alternatywy.
Mam nadzieję, że
rozpoczęta w ten sposób kampania będzie się toczyć nadal. Po (miejmy nadzieję)
rychłym uspokojeniu pandemii nie mam zamiaru porzucać grania online, a raczej
włączyć je do regularnego wachlarza erpegowych opcji.
Przyznam, że byłem sceptyczny wobec takiej formy rozgrywki. Tymczasem bardzo dobrze się bawiłem i nie odczuwałem większej różnicy względem klasycznej sesji. Liczebność grupy była w sam raz, nie przekrzykiwaliśmy się, jakieś tam problemy techniczne występowały, ale na poziomie w zupełności akceptowalnym. Innymi słowy - da się grać! Funkcjonalność z odkrywaniem mapy po kawałku jest znakomita - to na pewno ogromna przewaga nad opisywaniem i rysowaniem. Setting jest ciekawy, a postapokaliptyczny reskin podziałał odświeżająco. Mam nadzieję, że nasza kampania będzie kontynuowana.
OdpowiedzUsuńNo raczej, że będzie! W wolnej chwili możecie uzupełniać notatki na rollu.
UsuńODDekameron to sformułowanie Sejiego chyba ;) Fajnie się grało :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, Seji to wymyślił, ale w odniesieniu do zbunkrowania się w warmińskiej chacie, Ty użyłeś hasła w odniesieniu do serwera na Discordzie, który założyłeś. Poprawiłem, żeby oddać należne honory:)
UsuńBardzo fajna sesja. :)
OdpowiedzUsuńBrakuje mi niestety dobrego mikrofonu, no i jednak jest trochę dziwnie, jak nie widać współgraczy. Ale zasadniczo doświadczenie na plus i chętnie wezmę udział w kolejnych sesjach.
Ja chyba też będę musiał pomyśleć o porządnym sprzęcie. Widać było, ze tsar jest najbardziej doświadczony w te klocki, było go słychać jak ze studia nagraniowego.
UsuńBrak widoku graczy jest dość dziwny, tak jak napisałem, ale można się przyzwyczaić, zwłaszcza kiedy wchodzą pomoce wizualne i jest na czym zawiesić oko.
Ale brak widoku graczy był tylko i wyłącznie waszym wyborem. Ja ZAWSZE gram z kamerkami włączonymi.
UsuńZ kamerkami jest taki problem, że chyba nie wszyscy w drużynie mają. Ale następnym razem możemy spróbować z wizją!
UsuńJa mam w laptopie, więc teoretycznie mogę się podłączyć. Choć akurat dla mnie brak widoku to była zaleta. Nie zrozumcie mnie źle :D
UsuńA dlaczego właściwie nie wykorzystujecie do połączenia fonicznego samego roll20? Jest też wizualny zresztą?
OdpowiedzUsuńŻeby sobie utrudnić. To jak jak jechać na rowerze trzymając kierownicę jedną ręką.
UsuńPoza naturalną chęcią utrudniania sobie życia, o której wspomniał Adam (w końcu wiadomka, retro musi być męczące) dochodzi taki temat, że roll20 dostaje czasem zadyszki nawet przy generowaniu rzutów. Plus Discord ma wygodniejszy czat tekstowy.
UsuńFantastycznie się bawiłem. Ja miałem jeszcze jedno, niezwykle przyjemne odczucie. W końcu bawiłem się w retro-rpg gdzie WSZYSCY wiedzieli po co tu przyszli i jak gra będzie wyglądać, oraz oczywiście, jak się w to gra. Miodzio!
OdpowiedzUsuńDzięki, faktycznie fajnie jest mieć pełną ekipę z jednym celem;)
UsuńAle zazdroszczę! W takim składzie, to bym mógł i grać w melodramat na mechanice d20 a i tak bym się dobrze bawił ;) A tu jeszcze OD&D, na które po ostatniej Zjavie mam okrutnego i nieprzemijającego smaka... Keep rockin'! Piszcie raporty!
OdpowiedzUsuńSkład byłby oczywiście jeszcze lepszy jakbyś mógł do niego dołączyć. Szkoda, że nie dasz rady, ale obiecuję poprowadzić znowu OD&D przy najbliższej okazji (chociaż obawiam się, że będzie to dopiero Copernicon). Raportów nie planowałem, ale skoro jest zapotrzebowanie wśród czytelników - kimże jestem więcej niż tylko skromnym sługą;)
UsuńMoże chociaż jakieś skrótowe raporty by się przydały. Zawsze jest dziennik na roll20, ale łatwiej jest wejść na bloga ;)
UsuńMyślę, że jakieś zbiorcze raporty co 2-3 sesje będę mógł publikować. Przez tego cholernego wirusa straciłem godzinę dziennie spędzaną w pociągu, a to był mój podstawowy czas służący pisaniu na bloga.
Usuń