Diefenbach

Diefenbach

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Bursztynowy Szczyt. Odcinek 4. Z ptaków figury do lotu się składam.

For summary in English scroll down.

Kolejne spotkanie z bohaterami naszej kampanii w OD&D. Nasi dzielni zawodnicy szukając ratunku dla zamienionego w kamień Zenona pakują się w kłopoty, z których nie do końca wychodzą obronną ręką. Co prawda nikt nie zginął, ale los jednej postaci nie jest godny pozazdroszczenia...

Wystąpili:

Anaksymander (KK), odporny, ale szpetny weteran, posłaniec z upadłego rodu, poszukuje w Koban legendarnego rodzinnego grobowca z rodowym ostrzem
F-M 1, STR 13, INT 10, WIS 9, DEX 8, CON 17, CHA 7, AC 17 (2), HP 4

Teriklos (SB), słaby i tępawy detektyw z Tanais, braki nadrabiający Praworządnością i obrotnością społeczną
F-M 1, STR 5, INT 6, WIS 9, DEX 13, CON 10, CHA 12, AC 14 (5), HP 2

Wraz z przybocznymi:
Metrycha (F-W 1, STR 11, INT 10, CON 9, DEX 12, HP 4, AC 15/4)
Tmolus (F-M 1, STR 11, INT 15, CON 8, DEX 12, HP 7, AC 15/4)
Epimenes (F-M 1, STR 4, CON 8, DEX 16, AC 15/4, HP 5)
Rodope (F-W 1, STR 6, CON 6, INT 14, DEX 12, AC 17/2, HP 5)
Danae (F-W 1, STR 9, CON 9, INT 7, DEX 10, AC 17/2, HP 6)
Katana (F-W 1, STR 13, CON 10, INT 13, DEX 10, AC 17/2, HP 5)
Amatea (F-W 1, STR 9, INT 7, CON 10, DEX 8, AC 15/4. HP 3)
Herodian (F-M 1, STR 14, INT 10, CON 14, DEX 7, AC 15/4, HP 4)
Mantes (F-M 1, STR 9, INT 14, CON 13, DEX 13, AC 15/4, HP 6)

I. Wydarzenia.

Teriklos i Anaksymander zostali sami (KS zachorował, więc żadna postać nie zastąpiła drużynowego magika). Patrzyli na kamienny posąg Zenona i zdecydowali w końcu, że poszukiwania ratunku zaczną od Arystotelesa, który rzekomo ma siedzibę na Szklanych Wzgórzach, ledwie kilka dni drogi na północny wschód z Kepoi. Zebrali zgrubne informacje o kierunku marszu, przysposobili środki (przy okazji okazało się, że wraz z Zenonem w kamień została zamieniona jego pękata sakiewka, z kasą było więc krucho), zapakowali spetryfikowanego towarzysza na taczkę (z mułem) i wyruszyli.

Zeszli ze wzgórz, na których leży zamek, przeszli przez winnice i gaje oliwne i ruszyli w drogę przez step. Nie uszli daleko, kiedy nagle z wysokiej trawy wyskoczyło siedem istot - humanoidalnych, ale z długimi brudnymi pazurami i paszczami pełnymi zębów. Trupojady! Okazało się, że Katana - jedna z przybocznych zna ich język (w jej wiosce kiedyś schwytano jednego i trzymano przez dłuższy czas w niewoli), prawie że udało się ich napuścić na zamek, ale ostatecznie zawodnicy stwierdzili, że są głodni już-teraz i zaatakowali. Rozmowa pozwoliła ekipie otrząsnąć się z zaskoczenia i rozwinąć szyk, walka poszła więc sprawnie. Kilkoro najemników padło porażonych paraliżującym jadem, ale tylko Mantes nie podniósł się z ran. Drużyna usypała dwa stosy pogrzebowe - jeden dla poległego, drugi dla potworów.

Noc spędzili w stepie, nic szczególnego się nie wydarzyło i już następnego dnia dotarli do Fortu Abila, gdzie załatwili sobie łódź na kolejny dzień, aby przeprawić się przez Rzekę Północną. W mieście rozpytywali o drogę na Szklane Wzgórza i szukali kontaktu z jakimkolwiek magiem. O dziwo, to mag znalazł ich - do stolika podszedł mężczyzna, który przedstawił sie jako Sztukmistrz Nedribenatus, zwany Beztroskim (być może dlatego, że zagaduje nieznajomych zbrojnych). Ekipa zaczęła mu opowiadać o wyprawie na Szklane Wzgórza, ale on zignorował to i zwrócił się do drużynowych przybocznych. Zaczął opowiadać o niebezpieczeństwach czekających po drugiej stronie rzeki i przekonywać, że bezpieczniej będzie wybrać się z nim do Derbent, jako jego ochrona. Jego przemowa przekonała Amateę i Metrychę, które wstały od stołu i poszły za sztukmistrzem.

Ekipa była w lekkim szoku - co tu się właściwie odstawiło? Terilkos stwierdził, że nie popuści, wziął swój trzymetrowy kij i próbował zdzielić Nedribenatusa przez łeb. Plan się nie udał, niedawne towarzyszki drużyny rzuciły się na Teriklosa, reszta ekipy dołączyła, wpadło kilku tubylców i mieliśmy wkrótce potężną karczemną burdę. Drużyna dominowała liczebnie, wkrótce więc zdradzieckie przyboczne i sztukmistrz leżeli stłuczeni na kwaśne jabłko. Wyniesiono ich do drugiej karczmy, wcześniej płacąc karczmarzowi za szkody.

W drugiej gospodzie rozpoczęto przesłuchania, przerwane jednak przez wizytę gwardzistów z fortu. Udało się przekonać dowódczynię oddziału, że w zasadzie to nie ma potrzeby interwencji. Ale tylko częściowo się udało. O poranku na drużynę próbującą wynieść nieprzytomnych jeńców z miasta czekała już gwardia z jakąś kobietą, prawdopodobnie towarzyszką sztukmistrza. Ekipa została aresztowana i osadzona w loszku. Nie siedzieli długo, bo wkrótce został im ogłoszony wyrok dowodzącego fortem Tagmatarchy Laomedosa: za pobicie, kradzież i próbę porwania zostali skazani na grzywnę 200 złotych lun, zamienną na odjęcie prawej ręki, jeśli nie mają takiej gotówki. Ekipa pieniędzy nie miała, ale dogadała się, że zostawi w rozliczeniu posąg Zenona, wyceniony przez biegłego rzeczoznawcę na 1000 złotych lun. Mieli nadzieję, że kiedyś po niego wrócą i go odczarują. Kiedy wychodzili z miasta, pobity Sztukmistrz odprowadził ich nienawistnym wzrokiem.

Przeprawili się na drugi brzeg rzeki i podjęli wędrówkę. Niedaleko za fortem dostrzegli stado wielkich, czarnych wilków, które biegło w stronę fortu po „cywilizowanej” stronie rzeki. Zostawili temat. Nocowali w stepie. Nad ranem obudził ich rosnący wrzask. Wtem! W ognisko wpadł wprost z gwiaździstego nieba młody mężczyzna ze skrzydłami! Okazało się, że skrzydła to misterna konstrukcja z drewna, wosku i piór. Mężczyzna przedstawił się jako Ikar, zwany Odważnym, pochodzący z Miasta Tysiąca Wież. Opowiedział, że uciekał przez Czarnymi Aniołami Nocy, sługami Czarnego Pajęczego Króla. Wzniósł się tak wysoko, że zaczął spadać w górę i wylądował w ognisku. Skrzydła były zniszczone, ale pewnym nakładem środków dałoby się je naprawić. Przybysz opowiedział, że jest wyznawcą Apolla, ale kojarzył również Atenę, jako boginię mądrości i sztuki wojennej. Bohaterowie nie byli w stanie mu pomóc, ale zaproponowali, że może iść z nimi do Arystotelesa, on jest w końcu rzekomo mądry. Ikar przystał na propozycję.

O poranku zebrali obóz i ruszyli dalej. Po kilku godzinach marszu dostrzegli ciemny punkt na niebie, zbliżający się w ich stronę. Padli na glebę, ale i tak zostali dostrzeżeni. Przed nimi wylądowała wielka bestia o futrzastym ciele, kolczastym ogonie, groteskowej paszczy otoczonej grzywą i gadzich skrzydłach. Na jej grzbiecie siedział odziany w czerwony płaszcz mężczyzna z krótką laską zakończoną czerwonym klejnotem. Rozmowa szła niesporo, dopóki nie włączył się Ikar, który językiem Chaosu przekonał jeźdźca, żeby zaprowadził drużynę przed oblicze swego mistrza - Wielkiego Czarodzieja. Jeździec się zgodził.

Pod koniec dnia, prowadzona z powietrza drużyna dotarła do skalistych wzgórz. Zawdzięczały swoją nazwę temu, że niektóre skały wyglądały jak tafle szkła, można było się nawet w nich przejrzeć. Wkrótce dotarli do malowniczej doliny. Między wzgórzami leżało jezioro, w nim - pół zatopiona twierdza z kamienia, a na wzgórzu wznoszącym się nad jeziorem - nadgryziona zębem czasu świątynia. Tam skierowali kroki, obserwowali ich akolici w czerwonych płaszczach i grupa tłustych świnioludzi, którzy najwyraźniej robili tu za gwardię.

Anaksymander i Terilkos wraz z Ikarem weszli do wnętrza świątyni. W wielkiej sali z dwoma rzędami kolumn, wypełnionej dymem z kadzideł, stanęli przed sześciometrowym posągiem potężnego mężczyzny z brodą, który w prawej ręce trzymał księgę, a lewą opierał na rękojeści przypiętego do pasa miecza. Oczy posągu jarzyły się palącą czerwienią. Z posągu wydobył się grzmiący głos domagający się wyjaśnień kim nasi zawodnicy są. Ikar zaczął mówić, powiedział, że szuka wiedzy i chciałby zostać uczniem Wielkiego Czarodzieja. Po kilku zdaniach przeszedł na inny język, nieznany naszym asom. Rozmawiał z posągiem dosyć długo, aż w końcu odwrócił się zadowolony. Powiedział reszcie, że się za nimi wstawił, teraz ich kolej. Teriklos się nie wychylał (posąg mówił w dialekcie Chaosu), więc do rozmów wziął się Anaksymander. Opowiedział o Zenonie, o meduzie i o potrzebie pomocy. Posąg zagrzmiał, że pomoże, jeśli zostanie mu złożona ofiara z trzech ludzi. Nasze asy się zafrasowały. Teriklos nie chciał wydawać wyroku na najemników, sam się więc zgłosił. Anaksymander zaś wrócił do czekających pod budynkiem najemników i wziął ze sobą Herodiana i Amatesa. Lekko zdziwieni przyboczni poszli za nim do środka. Tam akolici w czerwonych płaszczach skierowali na nich swoje laski z klejnotami, wystrzeliły z nich czerwone promienie, cała trójka padła nieprzytomna. Anaksymander dostał od jednego z akolitów tubę ze zwojem i opuścił świątynię. Reszcie najemników Anaksymander powiedział, że wzięli udział w próbie, którą tylko on przeżył (akurat przyboczni wiedzieli, że jest bardzo wytrzymały), zaś Teriklos, Herodian i Amates mieli mniej szczęścia. Ekipa z trudem, ale zaakceptowała to wyjaśnienie.

Czym prędzej oddalili się z tego przeklętego miejsca. Przed opuszczeniem wzgórz akolici zmusili ich do złożenia przysięgi w małej kapliczce zawierającej posąg podobny do tego ze świątyni, że nikomu nie opowiedzą o tym co tu się stało i nie zdradzą położenia tego miejsca. Wszyscy przysięgli, a oczy posągu rozjarzyły się czerwienią. Wszyscy poczuli, że to nie była zwykła honorowa przysięga...

Zaczął zapadać zmrok. Opuścili wzgórza i rozbili obóz. Nastroje były fatalne.

II. Komentarz z drugiej strony zasłonki.

Kolejna sesja, w której dominowały „inne przygody”, zamiast tłuczenia się z potworami i wynoszenia skarbów z lochu. Nakręciłem się na tych międzywymiarowych podróżników i teraz kolejne rzuty interpretuję tak, żeby pasowało do tej koncepcji settingu. Chociaż akurat Ikar wypadł wprost (story cubes, zestaw „Mitologia” w ciągłym użyciu).

Świetna akcja ze Sztukmistrzem (M-U 4) spotkanym w forcie. PC rozpytywali o jakiegoś czarownika, żeby się poradzić, ja rzuciłem na spotkanie losowe i z tabelek w OD&D wypadł mi Theurgist. Miałem akurat takiego wśród wylosowanych zawczasu NPC. Wyrzuciłem reakcję 2, ale okazało się, że ziom nie ma żadnych czarów ofensywnych. Ale za to miał Charm... Który to czar zresztą postanowiłem traktować jako rodzaj jedi mind trick, czyli nie ma jednoznacznych sygnałów, że ktoś właśnie próbuje magicznie oczarować jakąś istotę.

Bójkę w barze rozegrałem hurtowo stosując mutację zasady obezwładniania przedstawionej przez Gygaxa w Strategic Review #1 połączonej z walką grupową z Tunnels & Trolls. Czyli wszyscy uczestnicy bójki rzucili swoimi HD (zrezygnowałem z rzutów na trafienie) i zsumowali wyniki. Strona, która uzyskała wynik lepszy wygrała bijatykę. Nikt nie chciał zabijać drugiej strony, więc nie spowodowało to trwałego uszczerbku na zdrowiu, raczej na honorze.

Akurat KS zachorował i nie wyzdrowiał przed sesją, więc na miejsce Zenona nie została wprowadzona nowa postać. Dzięki temu mieliśmy fajną fabułę, kiedy to dwaj kompani szukają sposobu na przywrócenie do życia trzeciego. Ciekawe tylko jak odzyskają posąg...

Dowiemy się o tym (albo i nie) podczas kolejnej przygody - za dwa tygodnie.

Do boju!


 Summary:

Amberpeak. Episode 4.

Since Zeno has been petrified in the previous episode, Teriklos and Anaximander decided to follow Berenice’s advice and search for Aristotle in the Glass Hills. They gathered resources, packed Zeno’s statue on the cart and ventured to the north east of Kepoi. Soon they encountered a group of corpse-eaters, tried to talk to them (one of the retainers knew the tongue) but eventually ended up slaying them. One of the retainers was killed in combat.

After two days of travel they arrived at Fort Abila, already visited in the first episode. In the tavern they were approached by a Theurgist, who charmed two of their retainers and convinced them to leave the party. It ended up in a brawl, the party was victorious, but in the morning they were accused of battery, theft and attempted abduction and arrested. After a prompt trial Laomedos, commander of the fort, fined them 200 golden lunes. They didn’t have the money, so in order to avoid their right hands being severed, they handed over the statue of Zeno as a valuable sculpture. They were released. Immediately they continued their journey to the Glass Hills. On the first day they encountered a pack of black wolves on the other bank of the river. In the night a man fell straight out of the sky into their fire. His name was Icarus (of course, he had a pair of feather and wax wings). He said that he came from the City of the Thousand Spires, he worshiped Apollo and he was pursued by a pack of Nightgaunts. He tried to ascend as high as he could and ended up “falling up”, which resulted in his descent to the party’s camp. Everyone decided that maybe Aristotle will be able to help him get back home, so Icarus joined the party.

Next day the group was spotted by a patrolling manticore rider. Icarus convinced (or maybe charmed?) him to lead the party to the Great Wizard (presumably Aristotle himself). Soon they entered the Glass Hills (some of the slopes were crystal - like) and arrived near a lake, were they found a small stronghold staffed by swine-men and a battered temple. Henchmen were left outside while Anaximander, Teriklos and Icarus were allowed to enter.

Inside there was a large room filled with incense smoke and a 20 foot tall statue of a powerful bearded man holding a book and a sword. The eyes of the statue were glowing red and it spoke in a thunderous voice. Icarus started the talk (he was speaking Chaotic, just like the statue) and soon switched to a language not known to the PCs. He was pleased with the results of the conversation. Now it was PCs turn. They were not particularly successful. They asked for help to disenchant Zeno (Aristotles’ former apprentice), the statue (was it Aristotle himself?) agreed but demanded a sacrifice of 3 men. Teriklos, as a Lawful character declined to sacrifice his henchmen and volunteered. Anaximander took two of his men and lied that there is a trial to be performed. The three were stunned with red rays from wands held by red-robed acolytes and apprehended. Anaximander was given a scroll in exchange. He left the temple and told his retainers that there was a trial and only he survived. Surprisingly, they believed. They were all escorted out of the hills and forced to make an oath that they will not disclose the location of the temple to anyone. Since it was made under another statue (similar to the one in the temple, but smaller) and they felt strange - it seems that it was not a regular oath...

They camped outside the hills. Morale was low.

Next episode in two weeks.  

List of previous episodes:

Further reading:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz