Diefenbach

Diefenbach

czwartek, 4 czerwca 2015

Tour de Sylvania etap III. Gotówka krąży, ale wróg nie śpi. Dzieci Wittgendorfu odcinek 21.

Występują:
Dietmar (Tiamat) – człowiek, sierżant, ex-żołnierz, ex-upadły akolita Sigmara
Stefan (Reiner) – człowiek, przepatrywacz, ex-hiena cmentarna
Johann (Pablo) – człowiek, żołnierz, ex-złodziej
Rufus (Wiaderny) – niziołek, weteran, ex-żołnierz, ex-rzemieślnik (przez połączenie audiowizualne z dalekiego Albionu)

Czas: Pflugzeit 2522

Miejsca: Messinghof, Zherden i okolice.

I. Plotki i zahaczki.

1. Coraz więcej osób twierdzi, że hrabina von Walden nie przyjmuje rozkazów z Altdorfu, tylko z Drakenhof.
2. Zimą rozpoczęło się wypędzanie i zabijanie kapłanów, szczególnie Sigmara na terenach znajdujących się pod kontrolą hrabiny. Świątynie świecą pustkami.
3. Podobno granica Sylvanii jest szczelnie obstawiona przez armie nieumarłych.
4. Rebelia części szlachty zaczęła się od wypędzenia przez hrabinę barona von Regraka z jego włości.
5. Szlachta podburza biedotę miejską przeciwko sobie nawzajem.
6. Gdzieś w sercu jednego z sylvańskich lasów znajduje się odosobniona osada niziołków.

II. Miejsca.

1. Nieznana z nazwy wioska na północny-zachód od Messinghoff.
2. Nieznana z nazwy wioska jeszcze dalej na północny-zachód od Messinghoff. Ludzie nieufni, ale jednak pozwolili przenocować i jeszcze nie chcieli za to zapłaty.
3. Nieznany z nazwy zamek leżący wśród lasów na południe od drogi między Messinghoff a Jenzwalden.
4. Jenzwalden: miasto, ok. 2 500 mieszkańców, położone u podnóża gór. Podzielone na dwa wrogie obozy (zwolennicy hrabiny i jej przeciwnicy), ciągle odbywają się zamieszki, pochody i wiece obu obozów.

III. Wydarzenia.

1. Zaczęło się od ciężkiej rozkminy co zrobić z nagle uzyskanym bogactwem i czy zostawiać za sobą jakieś fanty, czy też zabrać z cmentarza wszystko co do ziemi nie przygwożdżone. Ostatecznie zabrane zostały hełmy, dwie kolczugi, zbroja folgowa (lorica segmentata – pochwalił się znajomością klasycznego sierżant) oraz kosztowności.

Przy okazji zarządziłem przeliczenie obciążenia. Okazało się, że niektórzy taszczą ze sobą zdecydowanie więcej niż powinni. To w ogóle jest dobry patent – obciążenie będzie sprawdzane randomowo co jakiś czas, tak jak zapasy w planszowej Grze o Tron.

Stefan zdecydowanie optował za nabyciem konia oraz wozu, żeby bez problemów przewozić nawet duże ładunki (miał w tym ukrytą agendę, bo koń był mu potrzebny do awansu na Zwiadowcę). Rufus i Dietmar przytomnie stwierdzili jednak, że nie przyjechali do Sylvanii wozić kapusty ani rzepy, więc lepiej kupić poważne wyposażenie w takiej ilości, żeby dało się je przenieść na grzbiecie własnym.

2. Drużyna ruszyła do Messinghoff. Rozpętała się jednak straszna burza, więc posuwali się do przodu bardzo powoli. Po drodze spotkali kilka ghuli, które zostały pogromione w szybkim starciu.

3. W wyniku masywnych opadów, kiedy bohaterowie szli przez wzgórza osunęło się zbocze jednego z nich, przerywając drogę na odcinku kilkudziesięciu metrów i prawie pochłaniając bohaterów. Ostatecznie wszystkim udało się w porę uskoczyć przed katastrofą.

4. Od przemoknięcia i wyziębienia wszyscy poza Rufusem dostali paskudnego przeziębienia.

5. Bohaterowie ominęli Zherden i uderzyli prosto do Messinghoff. Na miejscu zatrzymali się ponownie w karczmie pod Czerwonym Kurem. Poczuwszy zew cywilizacji, przed przystąpieniem do interesów postanowili konfesjonalnie się nakurwić. Co też uczynili. Bardzo przydały się zasady „Śmierdzący ochlapus”. Szczególnym powodzeniem cieszył się wynik „So się gapisz na mojego nisiołka?”.

6. Kilka dni poświęconych na chodzenie po mieście zaowocowało ubiciem paru interesów:

- za pośrednictwem rajfura Stefana (podobnego nieco do Konrada) udało się spylić zrabowane skarby u szemranego jubilera w zamian za nieco gotówki oraz weksel, którego trasatem był Uri Izaaksson, właściciel faktorii handlowej;

Targowanie odbyło się z wykorzystaniem bardzo fajnej mechaniki z bloga Hack and Slash oraz kalkulatora (niezbędnego w tym wypadku).

- znaleziono płatnerza i oddano mu do naprawy znalezione na cmentarzu zbroje, przy okazji okiem fachowca stwierdził on (potwierdzając wcześniejszą ocenę Stefana), że sprzęt jest stary i będzie dużo bardziej zawodny niż nówki sztuki, nawet pomimo naprawy;

- odwiedzono faktorię Uriego, gdzie było zatrzęsienie różnistych towarów, ale nie wszystkiego, czego szukali (w szczególności nie buło dwuręcznego młota), niemniej jednak zakupiono garłacz, pistolet i lekką kuszę oraz amunicję do tychże;

- Johann wniknął w okoliczny półświatek i nabył dzięki temu poważny zestaw narzędzi ślusarsko – przestępczych, z których będzie mógł korzystać również Stefan przy rozbrajaniu pułapek;

- kupiono konia (zostało nadane mu imię Wilhelm, ale później był nazywany Waldkiem) oraz wóz. Rufus od razu poszedł nakupić jabłek, żeby stać się przyjacielem Waldka, ale Stefan go ubiegł i pierwszy obłaskawił zwierzaka. Rufus się ciskał, ale w końcu i jemu udało się zdobyć zaufanie konia.

O taki wóz
7. Podczas odwiedzin w faktorii Dietmar niespodziewanie wysypał się ze wszystkich z kilku istotnych informacji o przybyciu drużyny do Sylvanii przed jednym z krasnoludzkich subkietów Izaakssona. Stało się to przedmiotem wielu żartów i docinek ze strony reszty drużyny. Ostatecznie jednak Uri, syty krasnolud, przyjął bohaterów na prywatnej audiencji, gdzie opowiedział im co nieco o Sylvanii (tak naprawdę nic szczególnie odkrywczego) oraz wymienił weksel na nieco gotówki oraz dwa kolejne papiery wartościowe: czek do zrealizowania w banku Geerhadtów w Waldenhof oraz weksel na kupca Genco, również z Waldenhof.

8. Wobec takiego obrotu sprawy bohaterowie stwierdzili, że nie ma wyjścia, tylko trzeba ruszyć do Waldenhof, żeby pobrać należną gotówkę. Poczekali więc na naprawę zbroi, w międzyczasie pijąc na umór (Śmierdzący ochlapus mode on), nabyli pod korek zapasów jedzenia (a co! na wozie wszystko się zmieści) i ruszyli.

9. Po drodze minęli jedną wioskę, zatrzymali się w drugiej, gdzie pomimo początkowej niechęci przyjęto ich na noc. W tym samym miejscu obozowali również rycerze (z jeszcze innym herbem), bohaterowie pomni ostatnich doświadczeń postanowili nie wchodzić im w drogę.
Tym razem taka szlachta.
10. Dotarli w końcu do Jenzwalden, gdzie zatrzymali się na noc i byli świadkami przejawów polaryzacji społecznej okolicznej ludności. Ciągle jakieś marsze, wiece, nagonki, spać nie dawali, hałas czynili. Miasto nie miało zbyt wielu atrakcji, więc ruszyli dalej drogą do Waldenhof.

11. Niestety, podróż nie okazała się łatwa. Kiedy wyjechali na otwartą przestrzeń idący na przedzie Stefan dostrzegł jadących w ich stronę konnych. Bliższa inspekcja ujawniła, że to trzynastu odzianych w futra, uzbrojonych w łuki i bułaty obywateli krajów zagranicznych. Bohaterowie przygotowali się, weszli na wóz i żeby nie prowokować, zjechali kawałek z drogi. Johann zaczął przypuszczać, że to owi słynni kislewscy najemnicy hrabiny.

Kislewski najemnik
Jeźdźcy jednak nie odstąpili. Przemawiający w ich imieniu dowódca zażądał zapłaty myta za przejazd przez ziemie hrabiny. Wydawał się jowialny i rubaszny, ale żądanie było zdecydowane. Pech chciał, że bohaterowie nie mieli akurat przy sobie takich pieniędzy w gotówce. Zaczęły się więc negocjacje, Stefan próbował przekonać jeźdźców do pobrania krasnoludzkiej zapalniczki i kilku innych fantów, jednak ich wyraźnie interesowała tylko monaliza drobna. Ewentualnie byli w stanie zabrać miecz Johanna. W dyskusji nie pomagał Rufus (zwany nie bez kozery Plugawym Chobołdem), co chwila wyskakując z zaczepką.

Dowódca kislewitów
Ostatecznie, negocjacje się załamały i dowódca rzucił rozkaz do ataku. Wróg miał poważną przewagę liczebną, w dodatku drużynie brakowało najpoważniejszego argumentu (Tiamat tuż przed walką musiał pójść do domu). Doszło do szybkiej wymiany ognia, jednak tym razem Rufus miał pecha i co prawda trafił dowódcę w głowę, ale nie załatwił go na amen. Napastnicy puścili pierwszą salwę z łuków, która skończyła się katastrofalnie – koń Waldek pobrał mocno, spłoszył się i poniósł wóz, Rufus dostał dwie strzały i od razu poważnego krytyka, nie zszedł na miejscu tylko dzięki ostatniemu dropsowi. Napastnicy ruszyli w pościg za uciekającym wozem. Rufus strzelał ze wszystkiego co miał pod ręką, ale pech go nie opuszczał, więc nie wyrządził poważnych szkód. Stefan dzielnie odszczekiwał się prześladowcom z pańskiego dworu machając mieczem zabranym królowi trupów z mauzoleum, za to prawdziwe spustoszenie na prawej flance czynił Johann. Jego miecz poczuł zew krwi i co chwila zdejmował któregoś jeźdźca. Potem w pędzie Johann i Stefan zamienili się miejscami, Stefan ledwo co opatrzył Rufusa, który w tym momencie był na skraju śmierci.

Pościg trwał chwilę, niestety ciężko ranny Waldek w końcu nie wytrzymał, potknął się i wywalił razem z wozem. Stefan i Rufus jakoś uskoczyli, niestety Johann poleciał na twarz i trochę pobrał. Sześciu pozostałych jeźdźców ruszyło do ataku. Dwóch strzelało z łuków, czterech szarżowało konno, Dietmar chyba leżał gdzieś pod wozem. Bohaterowie weszli na przewrócony wóz stwierdzając, że to będzie ich last stand. Johann ze Stefanem odpierali ataki, Johann przy tym pobrał już dwa krytyki (ale w końcu zdecydował się na użycie znalezionego w Zamku Cześnika pierścienia z czarnego żelaza i okazało się, że dodaje +1 do obrażeń), Rufus dzielnie ostrzeliwał łuczników z procy, ale w końcu poszła salwa, która go dobiła. Koniec, Punkt Przeznaczenia poszedł, niziołek padł trafiony. Zostało pięciu przeciwników. Oraz dwóch, którzy wcześniej się wycofali i ranny dowódca.

Na tym zakończyliśmy. Kolejna sesja rozpocznie się od ostatecznej rozprawy z kislewitami.

Wydawało się, że skończy się na sesji gospodarczo-bekowej, a tu nahle! nespodevano!

Udało się poprawić jakość połączenia z Albionem. Integracja całej sesji na jednym lapku, puszczenie Wiadernego przez głośniki i mikrofon na stole zwiększyły komfort sesji o jakieś 89%. Okazuje się, że wirtualne kości w roll20 też potrafią być w chuj wredne.
Tyle udało się zwiedzić