Diefenbach

Diefenbach

sobota, 21 listopada 2015

Czy beeni śnią o toczących się kostkach?

Czy Bohater Niezależny powinien mieć świadomość mechaniki gry, w której przyszło mu występować?

(Dobra*) mechanika nie stanowi próby realistycznego odwzorowania rzeczywistości, tylko w znaczący sposób ją upraszcza, aby uczynić grę możliwą i grywalną. Oznacza to, że stosunkowo często dochodzi do sytuacji, które mechanika rozstrzyga odmiennie od tego, czego spodziewalibyśmy się w świetle naszego (pochodzącego z prawdziwego świata) doświadczenia życiowego oraz common sense.

Przykład: w grze WFRP 2 ed. dochodzi do sytuacji typu standoff. BG mierzy z hochlandzkiego muszkietu w głowę BN, BN ma kilkunastu minionów, którzy są gotowi ruszyć do walki kiedy tylko BG strzeli. BG argumentuje: słuchaj zią, owszem, twoi zawodnicy pewnie mnie zabiją, ale jakie będzie to miało dla ciebie znaczenie, jeśli ja wcześniej odstrzelę ci łeb? Jest to argument realistyczny - z naszego świata, gdzie trafienie z muszkietu w głowę z bliskiej odległości oznacza śmierć na miejscu (a przynajmniej bardzo dużą jej szansę). Ale. BN może sobie pomyśleć no spoko, trafi mnie w głowę, jest na to duża szansa. Ale mam przecież 14 Wounds, 4 T, musiałby trafić za 19 obrażeń, żeby weszły krytyki i była szansa na śmierć od jednego strzału. Bez Furii Urlyka nic mi nie zrobi. Jest więc kilka procent szans na to, że ten strzał będzie naprawdę groźny. A jeśli nie będzie - moi ludzie przerobią tego zioma na mielonkę.


No właśnie - czy może sobie pomyśleć w ten sposób? Czy nie powinien przypadkiem myśleć ojej, dostanę w głowę z muszkietu, śmierć na miejscu jak nic? Sporo osób powiedziałoby, że to drugie jest prawdą - bo przecież tak jest realistycznie. Tylko, że nie. W tym wypadku przeciwieństwo jest prawdą - świat naszej gry nie jest realistyczny, nie jest dokładnym odzwierciedleniem naszego świata. Nie jest regulowany prawami fizyki, tak jak nasz świat - jest regulowany prawami mechaniki gry (krótkie wyjaśnienie, przepraszam, że sadzę takie banały, ale to nie dla wszystkich jest jasne: arbitralna decyzja MG/gracza to też mechanika). BN występujący w tym świecie nie będzie się kierował jakimikolwiek odniesieniami do naszego świata, tylko logiką kierującą jego światem. Celem beena będzie oczywiście optymalizacja jego sytuacji. Nie ma co liczyć, że się podda, jeśli według logiki świata jest w znaczeni lepszej sytuacji.

Podejście realistyczne sprawiałoby, że enpece zawsze staliby w gorszej pozycji od peców - myśleliby zupełnie innym systemem walutowym, podejmowaliby decyzje w oparciu o reguły znacznie surowsze od tych, którymi kierują się gracze. A to nie brzmi jak fun, nieprawdaż?

Wniosek? Po raz kolejny: chuj z realizmem.



* o ile nie chcemy akurat symulacjonizmu, ta noć takiej sytuacji jednak nie dotyczy.

niedziela, 15 listopada 2015

Tour de Sylvania etap IX. Hersztowie i Hazardziści. Dzieci Wittgendorfu odcinek 27.

Występują:
Johann (Pablo) – człowiek, złodziej, ex-żołnierz
Stefan (Reiner) – człowiek, zwiadowca, ex-przepatrywacz, ex-hiena cmentarna
Rufus (Wiaderny) – niziołek, weteran, ex-żołnierz, ex-rzemieślnik
Erwin Telfer (Tiamat) – człowiek, wędrowny czarodziej (Kolegium Płomienia), ex-uczeń czarodzieja

Czas: Kaldzeit 2522

Miejsce: Waldenhof i okolice.

I. Plotki i zahaczki.

1. W lasach wokół Messinghof zawsze pełno było różnego rodzaju dziwnych stworów, plugastwa i innych niebezpieczeństw, a ostatnio wydaje się jakby natura odzyskała równowagę w tamtym rejonie.
2. Sylwania otoczona jest Murem z Kości, czyli hordami nieumarłych patrolujących granice. Wejście i wyjście jest praktycznie niemożliwe.
3. Na północy zbiera się kolejna armia Chaosu, większa jeszcze od hordy Surthy Lenka.
4. Miasto Egling położone jest na bagnach Hel Fenn, na których miała miejsce wielka bitwa między siłami Imperium a nieumarłymi 500 lat temu. Do dziś po ulicach miasta krążą duchy poległych.

II. Miejsca.

1. Mikalsdorf - niewielkie, otoczone palisadą miasto niedaleko Waldenhof. Znajduje się w nim zakład przemysłowy (nie wiadomo co wytwarza, kują coś na okrągło).
2. Waldenhof - stolica Sylwanii, siedziba Hrabiny, największe miasto w krainie, położone w miejscu gdzie Stir północny wpada do Stiru południowego.
3. Egling - niewielkie miasto na wyspie na bagnach Hel Fenn.

III. Wydarzenia.

1. Spotkanie z kozakami spotkanymi na koniec poprzedniej sesji udało się zakończyć bez bijatyki. Oczywiście zainteresowanie wzbudził kislewski bachmat Martin, ale kozacy wydali się być przekonani wyjaśnieniem, że bohaterowie kupili go od lekarza w Wartenhof. Nakazali jedynie drużynie zdać konia w koszarach w Waldenhof i nie będzie tematu.

Stefan prowadził rozmowę (bo nagle odkrył w sobie talent językowy i ze strachu nauczył się kislewskiego) i wymyślił tego lekarza licząc na to, że biedak zginął w czasie pożaru. A co, jeśli nie zginął, a kozacy pojadą to sprawdzić? Otwiera się wiele nowych możliwości. I żeby było jasne - to, czy lekarz jeszcze żyje ustaliłem już na poprzedniej sesji kiedy doszło do podpalenia. Może być jeszcze weselej niż jest. Ale nie uprzedzajmy wypadków.

2. Bohaterowie zahaczyli po drodze o miasto Mikalsdorf, doświadczyli dziwnych wstrząsów ziemi, które spowodowały otwarcie tuż obok drogi rozpadliny cuchnącej siarką (nie sprawdzili co jest w środku komentując to znowu będzie miszcz narzekał, że głupi gracze, zahaczki im pod nogi rzuca, a oni ingornują) i po dwóch dniach dotarli do przeprawy promowej przez Stir, na którego drugim brzegu znajdowała się stolica Sylwanii - Waldenhof.

3. Kiedy stali w kolejce jakiś wyrostek próbował skroić Rufusa, ale ten nie jest w ciemię bity, zorientował się co się dzieje i próbował dorwać złodziejaszka. Ten jednak okazał się szybszy. Niziołek zapamiętał jednak jego twarz.

4. W końcu przeprawili się na drugi brzeg i weszli do miasta.

Waldenhof
5. W tym miejscu rozpoczął się pierwszy akt komedii pt. Konspiratorzy. Drużyna rozdzieliła się tak, żeby tajniacko oddać konia do koszar. Johann poszedł z koniem, zaś Rufus ze Stefanem poszli zadekować się w karczmie "Pod Gwiaździstą Beczką". Tamże oprócz lokalnego hoi poloi przyuważyli porządnie ubranego typa, który bacznie się im przyglądał.


Dosiedli się więc i zaczęli hilaryczną rozmowę. Okazało się, że zawodnik (Erwin Telfer) kojarzy ich i zna imiona, pyta o Dietmara, zna Flavię Ignis, obłaskawia Rudiego i w ogóle podejrzanym jest. Erwin w końcu przyznał, że jest również infiltratorem, podobnie jak drużyna i ma za zadanie sypać piach w tryby. Doszło zatem do połączenia sił, a Erwin sprzedał bohaterom kilka newsów ze świata zewnętrznego.

Zapoznanie poszło gładko, bo na meta-poziomie gracze dokładnie wiedzieli, że to nowa postać Tiamata, więc nie było sensu odstawiać jakiejś dramy. Nie ma sensu przytaczania rozmowy Rufusa z Erwinem, trwało to chyba z godzinę, ale było bardzo entertaining.

5. Sporo czasu drużyna poświęciła na zbrojenia. Zakupiono eliksiry lecznicze, składniki alchemiczne, zestawy rusznikarskie, zestawy do produkcji narkotyków (Rufus chciał się brejknąć bed) i ciul znajet co jeszcze. Pieniądze udało się pozyskać z trzech źródeł: (a) sprzedaż w lombardzie starego Schmidta fantów ukradzionych lekarzowi w Messinghof (b) przedstawienie do wykupu weksla w Kompanii Kupieckiej Genco (c) prowadzenie nielegalnych gier hazardowych (wspólnie przez Johanna i Rufusa). Ponadto, bohaterowie snuli śmiałe plany na przyszłość, myśleli o otwarciu interesu, przeczekaniu zimy i w ogóle o swojej roli w życiu społecznym Sylwanii.


6. Rufus podpalił jakiś magazyn w dokach, ale pożar nie był zbyt imponujący.

7. Erwin z kolei przysposobił Rudiego jako swojego chowańca. Pytaniem, które wszyscy sobie zadawali było czy pierwszą losową zdolnością będzie Magiczny Katalizator, dzięki któremu Erwin dostałby +1 do Magii. W rzucie wyszło Decyzja MG, zatem ponownie rzuciłem, czy będzie pożądany skill, czy może jednak co innego. Wyszło, że jednak niepozorny szczurek stał się potężnym katalizatorem Eteru. Erwin oficjalnie uzyskał tytuł Terminatora (as in Schwarzenegger, nie as in czeladnik).

8. Hazard okazał się być bardzo lukratywnym zajęciem. Rufus wyżebrał od Stefana (drużynowego skarbnika) 3 korony na rozruch, z czego część od razu rozpierdolił na głupoty, ale z resztą kwitu przystąpił do rozgrywek. Wspierał go Johann. W ciągu kilku dni byli jakieś 70-80 koron nad kreską. Johann nie mógł się jednak doprosić o dofinans do zakupu płytówki. Znowu będzie miał pretensje, bo...

9. Takie sukcesy (a bohaterowie nie grali uczciwie, żeby nie było wątpliwości) nie mogły przejść niezauważone. Kolejnej nocy w karczmie Pod Bluszczem (do której w ramach akcji Konspiratorzy przeniosła się drużyna) odwiedził ich niejaki Rogal - szef waldenhofskiego półświatka. Bezceremonialnie zażądał haraczu w wysokości trzech czwartych urobku, podpierając się przy tym autorytetem kilkunastu drabów, których przyprowadził ze sobą. Rufus negocjował twardo, a kiedy stwierdził, że na porozumienie nie ma szans wyciągnął pistolet i strzelił Rogalowi w łeb.

10. Zaczęła się sroga jatka. Prawie dwudziestu zawodników zamkniętych w małej karczemnej izbie. Wystrzały z pistoletów, latające sprzęty, trup ściele się gęsto, a do tego wszystkiego Erwin pokazuje pełnię swoich możliwości i napierdala fajerbolami na lewo i prawo. W całym zamieszaniu Rufus prawie się przekręcił po tym jak został z samym (wystrzelonym w dodatku) pistoletem i sztyletem przeciwko trzem przeciwnikom, ale przynajmniej zdołał poderżnąć gardło Rogalowi. Wobec drużynowej siły ognia i brutalnej śmierci kamratów bandyci zaczęli się desperacko wycofywać, dobijani bezlitośnie przez bohaterów. Kilku uciekło. Rufus zabrał jako trofeum fantazyjną czapkę Rogala z piętnastoma kolorowymi piórami, reszta drużyny zebrała swoje graty, Stefan zostawił karczmarzowi 15 koron i polecenie milczenia i fruuu! Uciekli do doków.

11. Po drodze, idący w awangardzie Stefan zauważył zakapturzoną postać znikającą w jednej z bocznych alejek, ale nie podjął tropu.

12. W samych dokach bohaterowie postanowili skitrać się w magazynie podpalonym wcześniej przez Rufusa. Spotkali silny patrol straży, ale Erwin sprytnym użyciem czaru Dźwięki skierował ich w inną stronę. W magazynie przez resztę nocy, przy świetle rzucanym przez kostur Erwina, trwały rozkminy co zrobić dalej. Że uciekać - nie było wątpliwości, ale dokąd, którą drogą?

13. Ostatecznie postanowiono wykorzystać dogodne położenie w dokach i uciec pierwszym z brzegu statkiem w dół Stiru. Udało się znaleźć kapitana chętnego do przewiezienia pasażerów, zapakowano się na okręt i ruszono z biegiem rzeki.

14. W związku z awarią techniczną trzeba było zatrzymać się w Egling. Pomimo owianej złą sławą reputacji miasta - nic się nie wydarzyło. Następny przystanek - Venheltor.

Bardzo dobra sesja, pomimo tego, że w zasadzie to niewiele się zdarzyło. Przybycie nowego bohatera było okazją do podsumowania dotychczasowej działalności w Sylwanii i wytyczenia nowych kierunków rozwoju.