Występują:
Dietmar (Tiamat) – człowiek, sierżant,
ex-żołnierz, ex-upadły akolita Sigmara
Stefan (Reiner) – człowiek, przepatrywacz,
ex-hiena cmentarna
Johann (Pablo) – człowiek, żołnierz,
ex-złodziej
Rufus (Wiaderny) – niziołek, weteran,
ex-żołnierz, ex-rzemieślnik (przez połączenie audiowizualne z dalekiego
Albionu)
Czas: Pflugzeit 2522
Miejsca: Messinghof,
Zherden i okolice.
I. Plotki i zahaczki.
1. Coraz więcej osób
twierdzi, że hrabina von Walden nie przyjmuje rozkazów z Altdorfu, tylko z
Drakenhof.
2. Zimą rozpoczęło się
wypędzanie i zabijanie kapłanów, szczególnie Sigmara na terenach znajdujących
się pod kontrolą hrabiny. Świątynie świecą pustkami.
3. Podobno granica
Sylvanii jest szczelnie obstawiona przez armie nieumarłych.
4. Rebelia części
szlachty zaczęła się od wypędzenia przez hrabinę barona von Regraka z jego
włości.
5. Szlachta podburza
biedotę miejską przeciwko sobie nawzajem.
6. Gdzieś w sercu
jednego z sylvańskich lasów znajduje się odosobniona osada niziołków.
II. Miejsca.
1. Nieznana z nazwy
wioska na północny-zachód od Messinghoff.
2. Nieznana z nazwy
wioska jeszcze dalej na północny-zachód od Messinghoff. Ludzie nieufni, ale
jednak pozwolili przenocować i jeszcze nie chcieli za to zapłaty.
3. Nieznany z nazwy
zamek leżący wśród lasów na południe od drogi między Messinghoff a Jenzwalden.
4. Jenzwalden: miasto,
ok. 2 500 mieszkańców, położone u podnóża gór. Podzielone na dwa wrogie
obozy (zwolennicy hrabiny i jej przeciwnicy), ciągle odbywają się zamieszki, pochody
i wiece obu obozów.
III. Wydarzenia.
1. Zaczęło się od
ciężkiej rozkminy co zrobić z nagle uzyskanym bogactwem i czy zostawiać za sobą
jakieś fanty, czy też zabrać z cmentarza wszystko co do ziemi nie przygwożdżone.
Ostatecznie zabrane zostały hełmy, dwie kolczugi, zbroja folgowa (lorica segmentata – pochwalił się
znajomością klasycznego sierżant) oraz kosztowności.
Przy
okazji zarządziłem przeliczenie obciążenia. Okazało się, że niektórzy taszczą
ze sobą zdecydowanie więcej niż powinni. To w ogóle jest dobry patent –
obciążenie będzie sprawdzane randomowo co jakiś czas, tak jak zapasy w
planszowej Grze o Tron.
Stefan zdecydowanie
optował za nabyciem konia oraz wozu, żeby bez problemów przewozić nawet duże
ładunki (miał w tym ukrytą agendę, bo koń
był mu potrzebny do awansu na Zwiadowcę). Rufus i Dietmar przytomnie
stwierdzili jednak, że nie przyjechali do Sylvanii wozić kapusty ani rzepy,
więc lepiej kupić poważne wyposażenie w takiej ilości, żeby dało się je
przenieść na grzbiecie własnym.
2. Drużyna ruszyła do
Messinghoff. Rozpętała się jednak straszna burza, więc posuwali się do przodu
bardzo powoli. Po drodze spotkali kilka ghuli, które zostały pogromione w
szybkim starciu.
3. W wyniku masywnych
opadów, kiedy bohaterowie szli przez wzgórza osunęło się zbocze jednego z nich, przerywając drogę na odcinku kilkudziesięciu metrów i prawie pochłaniając
bohaterów. Ostatecznie wszystkim udało się w porę uskoczyć przed katastrofą.
4. Od przemoknięcia i
wyziębienia wszyscy poza Rufusem dostali paskudnego przeziębienia.
5. Bohaterowie ominęli
Zherden i uderzyli prosto do Messinghoff. Na miejscu zatrzymali się ponownie w
karczmie pod Czerwonym Kurem. Poczuwszy zew cywilizacji, przed przystąpieniem
do interesów postanowili konfesjonalnie się nakurwić. Co też uczynili. Bardzo przydały się zasady „Śmierdzący
ochlapus”. Szczególnym powodzeniem
cieszył się wynik „So się gapisz na mojego nisiołka?”.
6. Kilka dni poświęconych
na chodzenie po mieście zaowocowało ubiciem paru interesów:
- za pośrednictwem
rajfura Stefana (podobnego nieco do Konrada) udało się spylić zrabowane skarby
u szemranego jubilera w zamian za nieco gotówki oraz weksel, którego trasatem
był Uri Izaaksson, właściciel faktorii handlowej;
Targowanie
odbyło się z wykorzystaniem bardzo fajnej mechaniki z bloga Hack and Slash oraz
kalkulatora (niezbędnego w tym wypadku).
- znaleziono płatnerza
i oddano mu do naprawy znalezione na cmentarzu zbroje, przy okazji okiem
fachowca stwierdził on (potwierdzając wcześniejszą ocenę Stefana), że sprzęt
jest stary i będzie dużo bardziej zawodny niż nówki sztuki, nawet pomimo
naprawy;
- odwiedzono faktorię
Uriego, gdzie było zatrzęsienie różnistych towarów, ale nie wszystkiego, czego
szukali (w szczególności nie buło dwuręcznego młota), niemniej jednak zakupiono garłacz,
pistolet i lekką kuszę oraz amunicję do tychże;
- Johann wniknął w
okoliczny półświatek i nabył dzięki temu poważny zestaw narzędzi ślusarsko –
przestępczych, z których będzie mógł korzystać również Stefan przy rozbrajaniu
pułapek;
- kupiono konia
(zostało nadane mu imię Wilhelm, ale później był nazywany Waldkiem) oraz wóz. Rufus od razu poszedł nakupić jabłek, żeby stać się przyjacielem Waldka, ale Stefan go ubiegł i pierwszy obłaskawił zwierzaka. Rufus się ciskał, ale w końcu i jemu udało się zdobyć zaufanie konia.
O taki wóz |
7. Podczas odwiedzin w
faktorii Dietmar niespodziewanie wysypał się ze wszystkich z kilku istotnych informacji o przybyciu drużyny do Sylvanii przed jednym z krasnoludzkich subkietów Izaakssona. Stało się to przedmiotem
wielu żartów i docinek ze strony reszty drużyny. Ostatecznie jednak Uri, syty
krasnolud, przyjął bohaterów na prywatnej audiencji, gdzie opowiedział im co nieco
o Sylvanii (tak naprawdę nic szczególnie odkrywczego) oraz wymienił weksel na
nieco gotówki oraz dwa kolejne papiery wartościowe: czek do zrealizowania w
banku Geerhadtów w Waldenhof oraz weksel na kupca Genco, również z Waldenhof.
8. Wobec takiego obrotu
sprawy bohaterowie stwierdzili, że nie ma wyjścia, tylko trzeba ruszyć do
Waldenhof, żeby pobrać należną gotówkę. Poczekali więc na naprawę zbroi, w międzyczasie
pijąc na umór (Śmierdzący ochlapus mode
on), nabyli pod korek zapasów jedzenia (a co! na wozie wszystko się
zmieści) i ruszyli.
9. Po drodze minęli
jedną wioskę, zatrzymali się w drugiej, gdzie pomimo początkowej niechęci
przyjęto ich na noc. W tym samym miejscu obozowali również rycerze (z jeszcze
innym herbem), bohaterowie pomni ostatnich doświadczeń postanowili nie wchodzić
im w drogę.
Tym razem taka szlachta. |
10. Dotarli w końcu do
Jenzwalden, gdzie zatrzymali się na noc i byli świadkami przejawów polaryzacji
społecznej okolicznej ludności. Ciągle jakieś marsze, wiece, nagonki, spać nie
dawali, hałas czynili. Miasto nie miało zbyt wielu atrakcji, więc ruszyli dalej
drogą do Waldenhof.
11. Niestety, podróż
nie okazała się łatwa. Kiedy wyjechali na otwartą przestrzeń idący na przedzie
Stefan dostrzegł jadących w ich stronę konnych. Bliższa inspekcja ujawniła, że
to trzynastu odzianych w futra, uzbrojonych w łuki i bułaty obywateli
krajów zagranicznych. Bohaterowie przygotowali się, weszli na wóz i żeby nie
prowokować, zjechali kawałek z drogi. Johann zaczął przypuszczać, że to owi
słynni kislewscy najemnicy hrabiny.
Kislewski najemnik |
Jeźdźcy jednak nie
odstąpili. Przemawiający w ich imieniu dowódca zażądał zapłaty myta za przejazd
przez ziemie hrabiny. Wydawał się jowialny i rubaszny, ale żądanie było
zdecydowane. Pech chciał, że bohaterowie nie mieli akurat przy sobie takich pieniędzy
w gotówce. Zaczęły się więc negocjacje, Stefan próbował przekonać jeźdźców do
pobrania krasnoludzkiej zapalniczki i kilku innych fantów, jednak ich wyraźnie
interesowała tylko monaliza drobna. Ewentualnie byli w stanie zabrać miecz
Johanna. W dyskusji nie pomagał Rufus (zwany nie bez kozery Plugawym Chobołdem), co chwila wyskakując z zaczepką.
Dowódca kislewitów |
Ostatecznie, negocjacje
się załamały i dowódca rzucił rozkaz do ataku. Wróg miał poważną przewagę
liczebną, w dodatku drużynie brakowało najpoważniejszego argumentu (Tiamat tuż przed walką musiał pójść do domu).
Doszło do szybkiej wymiany ognia, jednak tym razem Rufus miał pecha i co prawda
trafił dowódcę w głowę, ale nie załatwił go na amen. Napastnicy puścili
pierwszą salwę z łuków, która skończyła się katastrofalnie – koń Waldek pobrał
mocno, spłoszył się i poniósł wóz, Rufus dostał dwie strzały i od razu
poważnego krytyka, nie zszedł na miejscu tylko dzięki ostatniemu dropsowi.
Napastnicy ruszyli w pościg za uciekającym wozem. Rufus strzelał ze wszystkiego
co miał pod ręką, ale pech go nie opuszczał, więc nie wyrządził poważnych
szkód. Stefan dzielnie odszczekiwał się prześladowcom z pańskiego dworu
machając mieczem zabranym królowi trupów z mauzoleum, za to prawdziwe
spustoszenie na prawej flance czynił Johann. Jego miecz poczuł zew krwi i co
chwila zdejmował któregoś jeźdźca. Potem w pędzie Johann i Stefan zamienili się
miejscami, Stefan ledwo co opatrzył Rufusa, który w tym momencie był na skraju
śmierci.
Pościg trwał chwilę,
niestety ciężko ranny Waldek w końcu nie wytrzymał, potknął się i wywalił razem
z wozem. Stefan i Rufus jakoś uskoczyli, niestety Johann poleciał na twarz i
trochę pobrał. Sześciu pozostałych jeźdźców ruszyło do ataku. Dwóch strzelało z
łuków, czterech szarżowało konno, Dietmar chyba leżał gdzieś pod wozem.
Bohaterowie weszli na przewrócony wóz stwierdzając, że to będzie ich last
stand. Johann ze Stefanem odpierali ataki, Johann przy tym pobrał już dwa
krytyki (ale w końcu zdecydował się na użycie znalezionego w Zamku Cześnika pierścienia z czarnego żelaza i okazało się, że dodaje +1 do obrażeń) , Rufus dzielnie ostrzeliwał łuczników z procy, ale w końcu poszła
salwa, która go dobiła. Koniec, Punkt Przeznaczenia poszedł, niziołek padł
trafiony. Zostało pięciu przeciwników. Oraz dwóch, którzy wcześniej się
wycofali i ranny dowódca.
Na tym zakończyliśmy.
Kolejna sesja rozpocznie się od ostatecznej rozprawy z kislewitami.
Wydawało
się, że skończy się na sesji gospodarczo-bekowej, a tu nahle! nespodevano!
Udało
się poprawić jakość połączenia z Albionem. Integracja całej sesji na jednym
lapku, puszczenie Wiadernego przez głośniki i mikrofon na stole zwiększyły
komfort sesji o jakieś 89%. Okazuje się, że wirtualne kości w roll20 też
potrafią być w chuj wredne.
Tyle udało się zwiedzić |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz