W ramach uzupełnienia
sprawozdania z poprzedniej sesji – co ważniejsze chwile przygody we fraszkach
Rufusa (pisownia oryginalna).
Laudacja na cześć Szpadla
Stefana
Szpadlu mój,
Ty zawsze przy mnie stój,
Rano, wieczór, późną porą,
Bądź mi zawsze mą podporą,
I gdy w pracy ciężko grzebię,
I gdy jestem gdzieś w potrzebie,
Bądź ratunkiem, bądź pomocą,
By zajebać wroga z mocą,
(Szpadel - ludź też, ma słabości,
lubi czasem przyrżnąć w kości,
I wykopać starowinkę,
Aby zdobyć srebrną spinkę)
Dziś przysięgam w wielkim pędzie,
Że stylisko lśnić się będzie,
Nie zostawię Cię na słocie,
Po skończonej już robocie.
*** (Fraszka na złodziejskie
przygody Johanna Złodzieja)
Johan złodziej, przechuj wielki,
chciał podwędzić dwa serdelki,
Baba goni go ze szmatą,
by mu w ryja sprzedać za to,
Ale Konrad w sukurs idzie,
by ratować druha w bidzie,
Stefan z kryzlem ubaw mają,
skórkę chleba zajadają,
Mistrz Gry morał taki rzuca,
nabierając dymu w płuca:
Z ogrem lepiej tłuc się z bliska,
niż z babsztylem z targowiska!
*** (Fraszka na Przewagi i Zawady
Upadłego Akolity)
Dietmar to zuch co się zowie,
każdy w Świecie Ci to powie,
I do bitki i do picia,
namiętności jego życia.
Lecz ostatnio mówiąc skrycie,
mózg odjęło Akolicie,
Bo do bitki przyjaciela,
ciężką rękę ma cholera,
Ale gdy jest bitka w lesie,
Zwierzoludzi szlag nam niesie,
No to Dietmar rachu ciachu,
blisko jest wiecznego piachu.
Na myśl przyjdzie Akolicie,
że w opałach jego życie.
Lecz ratunek nadlatuje,
bo kryzelek nie pudłuje.
A więc pomyśl dzielny zuchu,
czy uderzać warto druhów!!!
Ostatnia z fraszek dokumentuje
jeden z epizodów imprezy wśród górników w Czarnych Szczytach, kiedy to
podchmielony Dietmar nie strzymał i przyrżnął z liścia naigrywającemu się z
niego Rufusowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz