Diefenbach

Diefenbach

poniedziałek, 18 października 2021

Silva Rerum VI. Luty - kwiecień 2020.

Kolejny odcinek poświęcony archiwizacji dawnych przemyśleń wrzucanych nieregularnie na stronę bloga na fejsie. Obiecuję, że to ostatnia część, w której mówię „już niedługo wszystko miało się zmienić”, „przyszłość miała zweryfikować te plany”, itd. Dobijamy do marca 2020 i już wszystko wiadomo, pandemia uderza, wszystko zamknięte, siedzimy w domach, nie ma sesji na żywo, nie ma konwentów. Im dalej w ten czas tym mniej będzie to nadzwyczajne i zaskakujące, stąd nowa rzeczywistość stanie się standardem i przestanie tak bardzo wpływać na nasze hobby (przynajmniej w moim wypadku). 

Tradycyjnie – do części notek dorzucam słowo komentarza współczesnego, oznaczonego kursywą.

 

3 lutego 2020

Nie jestem zbyt mobilnym fandomitą, ale w końcu spełniam dawane wielokrotnie obietnice: w tym roku pierwszy raz pojawię się na Zjavie! Jeśli ktoś będzie chciał zbić pionę to pewnie będę się kręcił po konwentowych korytarzach obczajając wszystkiego po trochę. A jeśli ktoś będzie chciał ze mną zagrać to zapraszam w prime time, w sobotę 1800-2200 na sesję w Original Dungeons & Dragons, podczas której postaram się zaprezentować najstarszy opublikowany system od jak najlepszej strony (a nie jest to wcale takie trudne, jak mogłoby się wydawać).

Do zobaczenia!

Jak się okazało – faktycznie na Zjavę pojechałem. Jak było – o tym za chwilę.

 

5 lutego 2020

Od czasu rozpoczęcia przygotowań do kampanii Szmaragdowego Lasu nazbierałem całkiem spory stosik literatury przedmiotu, czyli wszystko o Celtach, mitach arturiańskich, post-rzymskiej Brytanii, generalnie o arbitralnie zadekretowanym przełomie średniowiecza i starożytności, etc. Wygrzebałem zapomniane podręczniki do drugiej edycji AD&D, nawet jakieś dziwne wynalazki do GURPSa. 

Ale zapomniałem o jednym, rodzimym źródle...

W końcu - lekko przykurzona (tak ogólnie, jako dzieło, bo egzemplarz w świetnym stanie) książka trafiła w moje ręce, mam nadzieję na całą kupę inspiracji.

Ostatecznie okazało się, że kampania ruszyła, ale ja do Poza Czasem nawet nie zajrzałem. Zostawiłem w biurku w pracy, a już za chwilę miałem przejść na pracę zdalną, więc podręcznik do dziś leży w nierozpakowanym kartonie rzeczy przywiezionych z biura.

 

11 lutego 2020

W najnowszym Bundle of Holding gratka dla miłośników klonowania starych gier. Za niebyt wygórowaną cenę można nabyć Old-School Essentials, czyli całkiem niezłą redakcję Moldvayowskiego Basica/Experta oraz wszystkie dotychczasowe materiały związane z projektem Dolmenwood, czyli mistycznym settingiem pseudo-angielskich lasów z lekkim muśnięciem pędzla psychodelicji.

Jak się wkrótce okazało – OSE miało zostać wydane w Polsce. Wrócimy jeszcze do tego tematu. Podręczniki uważam wciąż za bardzo dobre, jedne z lepszych w departamencie klonowania.

 

13 lutego 2020

Smutne losy legendy Judges Guild. Założone przez Boba Bledsawa i Billa Owena wydawnictwo publikujące od 1976 roku materiały kompatybilne w większości z ówcześnie topowymi edycjami D&D zostało pogrążone przez serię rasistowskich i antysemickich wypowiedzi Boba Bledsawa II (syna założyciela), aktualnie zarządzającego firmą. Po ich ujawnieniu przez Roberta Conleya i Tenkara z Tenkar's Tavern ("ujawnienie" czegoś, co od kilku lat wyczyniał Bledsaw Jr. na swoim profilu FB, co było wiadome wszystkim, którzy mieli go w znajomych...) kolejni autorzy ogłaszają zerwanie współpracy z JG, a DriveThru RPG ogłosiło wycofanie wszystkich produktów JG ze swoich wirtualnych półek.

W ten sposób Bledsaw Jr. nie tylko pięknie zaprezentował się przed milionami słuchaczy, ale i doprowadził do znaczącego utrudnienia dostępu do takich klasycznych pozycji jak Ready Ref Sheets, First Fantasy Campaign (czyli prawdziwe, bo poza TSR-owskie, wydanie Blackmoor Arnesona) czy serii dodatków opisujących setting znany z modułu City State of the Invincible Overlord.

Update: autorzy Secrets of Blackmoor również wycofują się ze współpracy z JG i BBII, co powoduje niejakie turbulencje z wydaniem przygotowywanego przez nich (i mocno już opóźnionego) modułu Tonisborg stworzonego przez Grega Svensona, bo Bledsaw stworzył znaczącą część grafik. Jak to mówią na kolei: wielkość opóźnienia może ulec zmianie.

Kolejny update, wypowiedział się sam zainteresowany, Bob Bledsaw II, na oficjalnym profilu JG. W skrócie: ogłosił, że ma udokumentowany rodowód aż do trzeciej krucjaty, a następnie, jak prawdziwy krzyżowiec, obsrał sobie zbroję.

Tekst opisujący sytuację dostępny jest wciąż tutaj. Nie był to pierwszy przypadek, kiedy osoba związana z początkami hobby okazywała się zjebem. Niestety, nie był to też przypadek ostatni. Kiedy piszę te słowa sprawa jakby przycichła. JG dalej funkcjonuje, ludzie lajkują profil i udostępniają newsy o kolejnych nowościach. Pamięć wielu jak zwykle okazała się krótka.

 

20 lutego 2020

Jutro zaczyna się w Warszawie Zjava 2020, przypominam więc, że i ja tam będę. Łapcie mnie od soboty rano (być może od piątku wieczorem, ale nie obiecuję).

W programie czeka na Was sporo ciekawych punktów, szczególnie zapraszam oczywiście na swoją sesję, w sobotę o 1800: poprowadzę sesję OD&D (w wersji 100% waniliowej, tj. tylko 3LBB), na której poznamy losy zaginionej na Morzu Czarnym wyprawy Wikingów (pic rel, oj jak rel).

Do zobaczenia!

 

24 lutego 2020

No i cyk, kolejny konwent zapisuję na liście "byłem po raz pierwszy". Sądzę również, że nie po raz ostatni. Dziwnym nie jest, że mowa o Zjava 11.

Nie ma co się rozpisywać: super było zobaczyć znajomych, spotkać na żywo osoby znane do tej pory tylko z internetów. Żałuję, że nie ze wszystkimi udało mi się pogadać dłużej, a z niektórymi zaledwie się przywitać, ale taki urok konwentów z mocą atrakcji. Wybornie było też oddać się nerdozie i przez cały weekend gadać o grach, a przede wszystkim - pograć w gry. Wszystkie sesje, w których uczestniczyłem były fajne, dzięki Adam (Konkwistadorzy Chałwy), Adrian i Piotr!

Nieskromnie powiem, że fajna była też sesja, którą prowadziłem. Original Dungeons & Dragons nie okazało się być niekonwentowalne, prosty hexcrawl dostarczył chyba całkiem niezłej rozrywki. Może nie wszystkim przez 100% czasu, ale przy sesji na korytarzu i siódemce graczy nie było łatwo. Nie było żadnego scenariusza, ale sesja zakończyła się dramatycznymi wydarzeniami, w których zginął dzielny Orm (Stanisław, który odgrywał wówczas już trzeciego Orma tego dnia), poświęcając się dla ocalenia reszty ekipy. O Wikingach napiszę jeszcze pewnie na blogu.

Myślę, że spokojnie można powiedzieć: do zobaczenia za rok!

Nic się nie sprawdziło. O Wikingach! nie napisałem na blogu. Za rok nie pojechałem na Zjavę. Nikt nie pojechał. Zjava 2020 to był ostatni konwent, w którym uczestniczyłem. Już kiedy jeździłem autobusem miejskim z Wawrzyszewa na Deotymy lekko nerwowo spoglądałem na współpasażerów, zastanawiając się, czy przypadkiem któryś nie jest nosicielem nowego, groźnego wirusa. Wówczas – nie był. Ale całkiem niedługo mógł się stać. To ostatni wpis z okresu prepandemicznego. Później wrzucałem jeszcze linki do ostatnich sesji Szmaragdowego Lasu, a następnie do noworozpoczętej kampanii Awanturników z Czarnego Wybrzeża. Są one dostępne na blogu, zapraszam do bocznego menu, z którego można przejrzeć notki z lutego i marca 2020.

 

10 kwietnia 2020

Ograniczenia wprowadzane w związku z epidemią sprawiają, że coraz więcej ludzi zaczyna grać przez sieć. Warto z tej okazji przypomnieć, że prawdopodobnie pierwszym udokumentowanym przypadkiem grania w erpegi po sieci (wówczas – telefonicznej) był kazus Freda Funka, jednego z graczy oryginalnej kampanii Blackmoor Dave’a Arnesona.

Funk pracował jako ochroniarz, miał mnóstwo wolnego czasu i telefon w pracy – całe dnie spędzał więc na wydzwanianiu do Arnesona, by ten opisywał mu kolejne przygody w lochach pod Zamkiem Blackmoor, gdzie w końcu Fred wykuł swoje własne królestwo orków. Gracz przeszedł do historii jako Funk Pierwszy, Król Wszystkich Orków opisany w wydanej przez Judges Guild w 1977 roku First Fantasy Campaign (skąd pochodzi prezentowany fragment).

Historia Freda Funka została dwa lata temu przybliżona na blogu Secrets of Blackmoor.

No i zaczęło się. Drugi kwartał 2020 to odmieniane przez wszystkie przypadki słowa „granie po sieci”. Wszyscy pisali poradniki jak to robić, nieprzekonani w trybie natychmiastowym wdrażali się do nowej rzeczywistości. Pomimo początkowych oporów bardzo szybko zaadaptowałem się do rolla i Discorda. Okazało się, że po sieci gra się LEPIEJ niż na żywo. Przynajmniej pod pewnymi względami.

 

15 kwietnia 2020

Z cyklu „Kampanie, w które nigdy nie zagram, ale ciągle się łudzę”.

Świąteczny weekend spędziłem siedząc na balkonie i czytając stare książki. Zupełnie jak we wczesnym nastolęctwie („the golden age of science fiction is twelve”), kiedy zaczytywałem się “Spotkaniami w przestworzach”, “Rakietowymi szlakami” i innymi pozycjami, które dziś wpadają w szufladkę retrofuturyzmu.

Nigdy nie byłem specjalnym fanem erpegów dziejących się w przyszłości (innej niż postapo-fantasy), ale jeśli miałbym kiedyś rozpocząć kampanię science fiction to sięgnąłbym właśnie po stylistykę dawnych wyobrażeń o lotach w kosmos, z całym anturażem komputerów zajmujących pół planety, informacji zapisywanych na taśmach i astronawigatorów spisujących współrzędne z pilnie strzeżonych papierowych książek.

Zmieniłbym tylko jedną rzecz – trudno sobie to wyobrazić, ale w „Sargasso of Space” (oraz w ogromnej części całej ówczesnej literatury s-f) nie występuje ani jedna kobieta. Ba, nie występuje – nie ma ani jednego odniesienia do jakiejkolwiek kobiety. Nawet sama Norton napisała tę powieść pod pseudonimem „Andrew North”.

Tym razem miałem rację – kampanii takiej nie zagrałem do dziś i nie zapowiada się, żebym miał zagrać. Co ciekawe – pamiętam dokładnie dni, o których piszę. Pandemia była jeszcze prawdziwą grozą, ludzie siedzieli po domach, obowiązywały absurdalne obostrzenia co do poruszania się po lasach i ulicach (w niedzielę wielkanocną wybrałem się z gf na spacer w kierunku kościoła, żeby w razie czego móc się wytłumaczyć, że to w celu odbywania kultu religijnego, nawet nauczyłem się na pamięć pełnej nazwy święta). Były to dni dziwne, ale miały przyjść jeszcze dziwniejsze.

 

20 kwietnia 2020

Niedawno, przy okazji jakiejś dyskusji na którejś z licznych fejsowych grup, przypomniałem sobie znakomity tekst Courtneya Campbella o tym, że ciulową zagrywką jest stosować wobec graczy iluzję wyboru. Większość osób kojarzy ten tekst z ideą „kwantowego ogra”, ale podczas tego czytania szczególnie trafił do mnie fragment mówiący o tym, że kreatywność wcale się nie zużywa w procesie przygotowywania przygód, a wręcz przeciwnie – tworząc więcej napędzasz dalszą kreatywność. Patrząc na swoją pracę – po zakończeniu ostatnich kampanii nigdy nie czułem potrzeby recyklingu niewykorzystanych materiałów (lochów, etc.), zawsze wolałem stworzyć je od podstaw.

“There is no 'effort/detail/freedom' sandbox triangle in the OSR, and the postulation of one is a lie! Though it's an easily believable one. The idea is that work is 'wasted', that somehow if you put a lot of detail into areas that the players don't visit you will be having time you've spent preparing wasted.

Being creative does not, in fact, make you less creative. The more you create, the more your output increases! Let's ignore that there's enough free material on the web to stock 1 millarn over 9000 hexes and dungeons with no more effort than hitting print, not to mention random tables, and point out that if you can't get enough detail to give the players freedom because it takes too much effort then you are expanding the wrong kind of effort.”

Oczywiście za cholerę nie pamiętam o jaką dyskusję chodziło. Ale tekst jest klasykiem i polecam nadal, dostępny jest tutaj.

2 komentarze:

  1. Fajnie tak spojrzeć z perspektywy czasu, czym żyliśmy, co nas w danej chwili interesowało. Tutaj przypomniałeś Zjavę, która dotąd jest ostatnim konwentem, na którym byłem na żywo. Mam z niej bardzo dobre wspomnienia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwnym nie jest, bo to był bardzo dobry konwent! Nie wiem kiedy będzie okazja być na następnym, liczyłem na Zjavę 2022, ale chyba nie ma co się nastawiać.

      Usuń