Diefenbach

Diefenbach

czwartek, 16 lipca 2015

Wiedźmini rasiści, każdy to powie

Tekst jest mocno spóźniony, nie załapałem się na hajp związany z tematem, nie piszę nic odkrywczego ani pasjonującego, chcę tylko dać świadectwo

Noć zacząłem pisać dawno temu, ale wicie-rozumicie, nie śpię, bo pracuję w gamedevie, więc leżała sobie odłogiem czekając na lepsze czasy, aż w końcu stanąłem przed lustrem i przyznałem sam przed sobą, że lepsze czasy to już były. Idzie więc jako garść impresji, ponumerowanych - żeby było fancy. Prawdopodobnie tekst będzie niezrozumiały bez kontekstu całej afery. Ale to jest blogasek, nie czuję się ani trochę zobowiązany do robienia ekspozycji do noci. W skrócie, jakby ktoś to wygrzebał za 3 lata: wiosną 2015 premierę miała gra wideo pt. Wiedźmin 3: Dziki Gon. Wśród zachodnich recenzentów pojawiły się głosy, że bohaterowie tejże gry prezentują się zbyt monolitycznie pod względem etnicznym oraz zarzuty co do prezentowania przemocy wobec kobiet. Polski fandom zrozumiał to na zasadzie bijo naszych! murzynów chcą w naszym polskim, słowiańskim, lnianowłosym wiedźminlandzie, a przecież to nierealistyczne! precz z polityczno poprawnościo! precz-sko-mouno! Co nie jest zaskoczeniem, bo polski fandom jest polski, ten przymiotnik oznacza bardzo dużo (nie, nie oznacza wcale taki normalny fandom, tylko że w Polsce, ale nie popadajmy w dygresje). Autorzy gry też zareagowali jak brukiew z mazowieckiej bruzdy błota, bo powiedzieli mniej więcej to samo, tylko grzeczniej - co się czepiacie, przecież w naszym kraju w średniowieczu nie było zróżnicowania etnicznego. Do kwestii przemocy nie wiem, czy się odnieśli. 

1. Bardzo łatwo z perspektywy białego, hetero mężczyzny, chrześcijanina z kraju rozwiniętego powiedzieć, że głupotą jest domaganie się swojej reprezentacji przez mniejszości - no jasne, że dla ciebie, jeden z drugim, to głupota, bo macie swoją reprezentację wszędzie i zawsze i nie jesteście sobie w stanie wyobrazić jak to jest jej nie mieć. A czasami kiedy macie okazję sobie to uświadomić (np. jedziecie do kraju z innego kręgu kulturowego) to macie zbyt małą empatię, żeby to zrozumieć i gadacie wtedy o tym, że to dzikusy, bo lokalsi krzywo na was patrzą (guess what, tak samo czują się mniejszości u nas, z tą różnicą, że nie są na wakacjach/w podróży służbowej, tylko mieszkają tu na stałe). Po internetsach śmiga taki tekst-cytat z Whoopi Goldberg opowiadający jak zobaczyła Uhurę w telewizji. Znajdźcie sobie.

2. Oczywiście (gramy w dyskryminacyjne bingo) pojawia się problem symetryzmu - o przemoc wobec kobiet to się przyczepiacie, a wobec mężczyzn to już nie! A przecież każda przemoc jest zła! Wypada powtórzyć pytanie zadane dawno temu przez poetę czescjascka: czy jeśli żydzi wymordowaliby nazistów, to też byłby antysemityzm?  Wszelkie -izmy (dyskryminacja) do swojego bytu potrzebują pewnego stosunku władzy, pewnego stanu faktycznego. Stąd nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że jeśli w latach 80tych w RPA biali pobili czarnego to był rasizm, ale jeśli czarni pobiliby białego to nie byłby już rasizm. Tak to działa, drodzy fandomici. Hasła w rodzaju czarni to najwięksi rasiści! są żenujące. Nie oznacza to oczywiście absolutnej niemożliwości dyskryminacji białych, ale to jest kwestia dalece bardziej złożona, na początek zapamiętajcie, że dyskryminacja jest systemowa, nie indywidualna.

3. Piętnaście razy będę powtarzał: akcja żadnej książki/filmu/komiksu czy jakiegokolwiek tekstu kurwa kultury nie dzieje się w świecie rzeczywistym, tylko w fikcji. Jakiekolwiek dyskutowanie o realizmie jako zgodności z tym co widać za oknem jest ze środka dupy wygrzebane. Tym bardziej, kiedy sam tekst kultury wyraźnie, wielkimi literami daje znać: AKCJA TOCZY SIE W NIBYLANDII (przykładem Wiesiek właśnie, nie wiem czy jest autor, który częściej posługuje się słowem Neverland niż Sapkowski).

4. Hipotetyczna sytuacja, która przez zwolenników dyskryminacji podawana byłaby jako znakomity przykład na słuszność ich twierdzeń, podczas gdy właśnie przeciwieństwo jest prawdą. Czy w filmie o (przykładowo) Lechu Wałęsie  tytułową rolę mógłby zagrać czarnoskóry? Pamiętacie rant Beksy o czarnoskórym Bondzie? No więc - może, czy nie? Jeśli tak będzie to stanie się w zasadzie co? Problem będzie w czym? Że będzie nierealistycznie? Dajcie mnie fakingowego brejka, to jest fikcja z założenia - nie nagrywamy prawdziwego Lecha Wałęsy dokonującego prawdziwego skoku przez płot tylko tworzymy fikcję. Naszym celem nie jest idealne odtworzenie wszystkich elementów rzeczywistości, bo jest to po prostu niemożliwe, tylko opowiedzenie pewnej historii. A jeśli aktor ma inny kolor włosów niż postać, którą odgrywa, to też jest źle? (Oj jest, że przypomnę rant na Craiga w roli Bonda, bo przecież blondyn). Gdzie kończy się dla was granica dopuszczalnego odstępstwa od prawdy? Inny kolor krawata - ok, inny kolor skóry - nigdy! Dlaczego? Jaka jest substancjalna różnica pomiędzy tymi dwoma stanami?

5. A teraz uwaga, trudny fragment - gdyby odwrócić argument - czy Nelsona Mandelę albo Malcolma X w filmie o nich może zagrać biały? Wracamy do punktu o kierunku działania -izmów. Nie może. Praca domowa: zastanówcie się dlaczego.

6. Dalej gramy w bingo: bicie czarnoskórego pałką po głowie to rasizm, ignorowanie takich postaci w kulturze to nie rasizm, bo znaj proporcję. Tylko, że nie. Rasizm jest, surprise, surprise, stopniowalny. Mein Kampf jest bardzo rasistowskie, Wiedźmin jest nieco rasistowski i nie ma w tym żadnej sprzeczności. Plus - jak zwykle: to my (uprzywilejowani) decydujemy, kiedy macie prawo czuć się dyskryminowani.

7. Ponurym (chociaż naprawdę śmiesznym, serio, śmieję się w głos) żartem jest to, że z, naprawdę progresywnej (jak na polskie warunki, jejku, trochę się jednak skrzywiłem, jak to napisałem, nawet z takim zastrzeżeniem), literatury Sapka zrobiono to, z czego on sam wyśmiewał się dawno temu (dla porządku: w eseju Piróg albo nie ma złota w Szarych Górach, Nowa Fantastyka 1993 z. 5), czyli ordynarnego piroga.

Scenarzyści wiedźmina zapamiętali z książek ASa dokładnie to, z czego sam Sapek darł łacha w odniesieniu do słowiańskiej fantasy, czyli że jest jurnie i żurnie. Ale skąd niby (scenarzyści) wytrzasnęli tą przaśną słowiańskość? Świat wiedźmina jest konglomeratem różnych mitologii, z czego słowiańska jest akurat chyba najmniej istotną (głównie z tego powodu, że o słowiańskiej mitologii chuja wiadomo*, więc i czerpać za bardzo nie ma z czego). Cała rzekoma słowiańskość Wiedźmina jest naciągana aż trzeszczy.

8. Przecież nikt nie będzie nad nikim stał i kazał robić gry podług zasad politycznej poprawności, tym bardziej nikt nie każe zmieniać dzieł już istniejących (zomg!11!! każą dodać czarnego do drużyny pierścienia!). To jest krytyka. Serio, nie jesteście w stanie znieść, że komuś gdzieś gra nie podoba się  z powodów społecznych? Niejaki zegarmistrz napisał całą noć (w kutas długą w dodatku) o tym, że NIE MOŻNA TAK KRYTYKOWAĆ!!! Nie można, bo co? Jeśli krytykuję mówiąc, że fabuła jest do dupy albo grafika chujowa to ok, ale jeśli gra nie podoba mi się z powodu niereprezentowania pewnych grup ludzi to już be i tak nie można? Puknijcie się w łeb. A gdybym napisał, że gra mi się nie podoba, bo przy jej produkcji łamano prawa pracownicze (true story, tak na marginesie)? Tak też nie można?

9. Do czego doprowadzi nas ta okropna polityczna poprawność? Teraz żądają czarnego wiedźmina, co będzie następne? Może chór głuchych? Oh, wait..


* pamiętam jak się podpaliłem kiedy dorwałem Mitologię Słowian Gieysztora z czarnej serii Mitologie Świata Wydawnictwa Artystycznego i Filmowego, licząc na historie o wiłach, leszych i wodnikach, a dostałem jakieś smętne rozważania językowo-archeologiczne.

1 komentarz: