Diefenbach

Diefenbach

czwartek, 20 marca 2014

Magia i Miecz Schlägt Zurück

(Uwaga! Ten wpis jest bezczelnym budowaniem lansu i prezentowaniem nic niewnoszącego głosu w bezsensownej dyskusji)

Nikt się nie spodziewał takiego newsa. Legendarne, mityczne i kvltowe pismo ma powrócić i to nie jako taki sobie fanzinek w pedeefie, ale jako pełnoprawny papierowy magazyn. Chyba nie tylko ja jestem zaskoczony. Co można o tym sądzić?

***
Skąd się wziął sukces oryginalnej MiMy? (1) Z bezalternatywności. Ogólnopolskie mainstreamowe pismo o erpegach było jedno. W czasach jego świetności (druga połowa lat 90tych) internet nosiło się wiadrami, więc z tamtej strony też nie było konkurencji. (2) Jednak z pewnego nowatorstwa – rynek rpg był w Polsce nowy i młody, poza najstarszymi góralami wszyscy byli mniej lub bardziej początkujący. Wałkowanie po raz pińcetny ’20 rad, które uczynią z ciebie genialnego MG” miało więc jakiś sens. Łykałem te teksty niczym młody pelikan. MiM trafiła w odpowiedni dla siebie czas i była dość dobrym pismem. Mi się podobała.

***
Czy obecnie jest szansa na powtórzenie tego sukcesu? Nie. Rolplejowców (ssanie palucha mode on) jest może i tyle samo, co w latach 90tych, ale są mniej zdyscyplinowani (as in zdyscyplinowany elektorat) i mniej zwarci. Mogą też czytać całe mnóstwo materiałów w internetsach. I to materiałów zagranicznych, które są (krzywdząca generalizacja mode on) o dwie ligi wyżej od tego, co się pisze w Polsce.

Co było w dawnej MiMie i jak to się sprawdzi dzisiaj? Almanachy – dzisiaj nikomu nie jest potrzebny 10 stronicowy tekst o tym jak zbudowany jest zamek, albo jakie alkohole piło się w średniowieczu, bo można to w 5 minut znaleźć przez binga. Przygody – te mi się nigdy w MiMie nie podobały. W ogromnej większość były, co tu dużo gadać chujowe. W internetsach można znaleźć przygód na kopy. Też w większości chujowe, ale w takim razie po co je jeszcze dodatkowo drukować? Felietony – wolę ich sobie nie przypominać, bo o ile kiedyś mi się podobały, to teraz pewnie wywołałyby ból zębów. Teraz mamy nowe tematy, nowe kontrowersje, więc i nowe felietony by się przydały. Poradniki – zawsze na propsie. Teksty o mechanice – chętnie poczytam. Teoria – bardzo chętnie. Komiksy – byle były dobre (da się zrobić). Opka – won mi z tym (co do zasady)!

***
Kto będzie to pisał? Zapewne ludzie znani z sieci. Czyli mniej więcej wiadomo czego się spodziewać, erpegowa blogosfera nie jest specjalnie wielka, bez specjalnego wysiłku da się ogarnąć całość. Wydrukowali mnie w MiMie nie będzie specjalnie nobilitujące, bo będą tam drukowani tacy sami zawodnicy jak i ja, bloga sobie może każdy założyć i pisać co mu się podoba (krzywdząca generalizacja mode off).

***
Czy zatem jest sens reanimować (as in Reanimator) dawno leżącego trupa? Nie lepiej otworzyć coś pod nową nazwą? Nie. Otwarcie nowego pisma pod nową nazwą byłoby na 100% kompletną porażką biorąc pod uwagę stan rynku w Polsce. Wskrzeszenie MiMa ma jakieś szanse powodzenia, bo nazwa jest w środowisku kojarzona, jak zaznaczyłem na początku – nawet legendarna. Wszystkie dziody kupią z nostalgii i dla zasady. Młodsi kupią z ciekawości (ssanie palucha mode off).

***
Czy ja kupię? Owszem. Nawet jeśli pierwszy numer będzie obsysał to następne też będę kupował. Bo papierowy magazyn jest w pytę. Ściągniesz sobie fanzina, przelecisz po tytułach: nie interesuje mnie, nie interesuje mnie, nudne, po co o tym piszą, o – to może sobie przeczytam. Dziękuję, zin ląduje w dalekim zakątku dysku. A na papierze przeczytasz to co cię najbardziej interesuje, resztę odłożysz na później. Weźmiesz w łapę w oczekiwaniu aż się ryż ugotuje, zabierzesz do klopa. Wyciągniesz w fazie największego znudzenia podczas jazdy pociągiem. I przeczytasz sobie nawet to, co wydaje ci się najnudniejsze na świecie. I czasem odkryjesz dzięki temu perłę. Albo przynajmniej w miarę przyjemnie spędzisz czas.

***

Stękam, kwękam, ale pomysł jest dobry i warty wsparcia.

2 komentarze:

  1. Ogólnie się zgadzam z postawionymi wnioskami, choć mimo wszystko mam nadzieję, że jednak fakt pisania na papierze sprawi, że blogosfera trochę bardziej weźmie się w garść i przyłoży się do pisania artykułów - a nie notatek ;-)

    No i jest we mnie ogromnie fanatyczna doza wiary, że się uda. Bo podobnie jak Ty, czekam na papierowe czasopismo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego, że nakład pracy poświęconej tekstom będzie znacznie większy niż na blogach to jestem pewien. Ale zobaczymy, czy teksty będą przez to ciekawsze. Mam nadzieję, że tak.

      Zobaczymy co się okaże za 1,5 godziny.

      Usuń