Diefenbach

Diefenbach

czwartek, 1 maja 2014

Długi weekend (KB #54)

Ciężki temat z aktualnym Karnawałem, trudno napisać coś sensownego kiedy nie ma się porównania. Gram na tyle rzadko, że trudno mi wskazać jakieś szczególne różnice między graniem długoweekendowym a regularnym. Głównie dlatego, że tego ostatniego w ostatnich latach po prostu nie ma. W liceum grało się co tydzień w piątek, na studiach każda środa była dniem erpegowym. Wtedy można było też rozpatrywać różnice między takimi rozgrywkami a graniem „od święta”.

Teraz w zasadzie każda gra jest „od święta”. Gramy prawie wyłącznie w weekendy, bo w ciągu tygodnia trudno spotkać się wcześniej niż o 2000, spędzić całą noc na graniu, a potem pójść do pracy. Terminy trzeba umawiać z wielotygodniowym wyprzedzeniem, każdy ma jakieś swoje życie. Za to jak już się zbierzemy, to gramy dłużej. Gry regularne trwały zwykle 4-5 godzin (spotkanie o 1800, gramy tak, żeby dojeżdżający zdążyli jeszcze na dzienny autobus), za to teraz jak już się zbierzemy to nacieramy do oporu, wykorzystując jak najintensywniej czas przeznaczony na rozgrywkę.

No i tytułem przykładu – graliśmy w ostatni weekend we franzowego Młotka. Zaczęliśmy w piątek ok. 2030, do 0230 w sobotę, potem od 2030 w sobotę do 0500 w niedzielę. 14,5 godziny grania w ciągu całego weekendu. W ten sposób spotykamy się raz na miesiąc-dwa, chociaż zdarzają się też półroczne przerwy. Raz w roku, latem, jedziemy do Wihelma, do Wielkiego Dębu, wtedy cały weekend spędzamy w gronie czysto erpegowym. Rozgrywamy dwie długie sesje, więc nie różni się to pod względem grania od spotkań w Middenheim, tyle że oprócz samej gry mamy wakacyjny weekend we wczasowej okolicy.

W mojego Młotka nie gramy tak intensywnie, zwykle do sześciu godzin na raz, ale też siedzimy po nocy. Spotykamy się raz w miesiącu, jak do tej pory nie udało się wypracować większej częstotliwości.

Czy to ma jakiekolwiek przełożenie na rozgrywkę? Chyba ma. Grając regularnie krótkie sesje inaczej planuje się aspekt czasowy, konstruuje się grę tak, żeby w ciągu jednej sesji dojść do określonego punktu, tak żeby można było dogodnie od niego zacząć następnym razem. Z drugiej strony jednak regularne spotkania sprawiają, że gracze lepiej pamiętają co działo się ostatnio, stąd łatwiej podzielić scenariusz na odcinki.

Z kolei granie długich sesji z długimi przerwami sprawia, że nie za bardzo można podzielić zwartą jednostkę fabularną na kilka odcinków. Jeśli gracze mają prowadzić skomplikowane śledztwo, to powinni je skończyć w ciągu jednego weekendu, bo za miesiąc, czy dwa nie będą już pamiętać o co chodzi. Za to jest więcej czasu na zajmowanie się tematami pobocznymi (przy założeniu, że gramy klasyczne scenariusze). Tak jak w sobotę, kiedy przez dwie godziny graliśmy w snotballa ze smokiem za pomocą odciętej ludzkiej głowy, co było zaimprowizowaną sceną wymyśloną na poczekaniu przez Franza po tym jak luźno wspomniałem smokowi o tym sporcie.

Jeśli zatem nie spotykamy się regularnie, a chcemy prowadzić długie i rozbudowane fabularnie kampanie, trzeba w jakiś sposób utrwalać graczom (a i samemu MG też) informacje zdobywane podczas gry. Nie ma innego wyjścia jak prowadzić zapiski. Najprostsza wersja – MG sam sobie notuje ważne rzeczy. Inne warianty – gracze zapisują co się stało. No i w końcu, postęp technologiczny! – zakłada się bloga, na którym dzielimy się ze światem swoimi przygodami, a w przerwach między nimi – przemyśleniami.

I bierzemy udział w blogowych karnawałach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz