Występują:
Johann (Pablo) –
człowiek, złodziej, ex-żołnierz
Stefan (Reiner) – człowiek, łowca wampirów in spe, hiena
cmentarna, ex-przepatrywacz, ex-zwiadowca
Rufus (Wiaderny) – niziołek, weteran,
ex-żołnierz, ex-rzemieślnik
Erwin Telfer (Tiamat) – człowiek,
wędrowny czarodziej (Kolegium Płomienia), ex-uczeń czarodzieja
Czas: Kaldzeit 2522
Miejsce: Mroczna wieża
w okolicach Venheltor.
I. Plotki i zahaczki.
brak
II. Miejsca.
nic nowego
III. Wydarzenia.
1. Podziemia pod wieżą
okazały się na tyle rozbudowane, że na ich eksploracji upłynęła kolejna sesja.
I to jeszcze nie koniec!
2. Poprzednim
razem skończyliśmy na tym, że drużyna stała pod drzwiami. Drzwi zostały
otwarte, okazało się, że za nimi znajduje się duże pomieszczenie zastawione
słoikami i innymi pojemnikami zawierającymi części ciał, organy i temu podobne
ciekawostki. Był nawet wielki pulok w formalinie. Skąd się wziął miało się
niedługo wyjaśnić... Ale nie uprzedzajmy wypadków.
3. Kolejne drzwi,
rutynowa procedura sprawdzania (magia, pułapki, opukanie szpadlem), Stefan otwiera
i... Spogląda prosto w świdrujące ślepia zębatego chirurga, który właśnie
wiwisekcjonuje jakiegoś nieszczęśnika z zaszytymi ustami.
Po chwili wszyscy
zaglądają do wielkiej komnaty operacyjnej. Nie wszyscy są w stanie wytrzymać
spojrzenie zawodnika, lecą punkty obłędu, Stefan nie jest w stanie się ruszyć,
nawet kiedy w jego stronę ruszają dwaj trzymetrowej wysokości nieumarli
zwierzoludzie z głowami byków i dwuręcznymi toporami w rękach.
4. Zaczyna się bitwa.
Można ją w skrócie opisać jednym słowem: CHAOS. Dzieją się rzeczy niestworzone.
Zaczyna się całkiem pomyślnie, bo Johann blokuje jednego z rogaczy w drzwiach,
reszta napierdala ze wszystkiego co mają pod ręką i ostatecznie udaje się typa
zajebać. Ale reszta nie jest już taka chętna, żeby gnieść się w wąskim
przejściu i dać się wybić pojedynczo. Mamy więc chwilowy impas. Nekrarcha (jak
później stwierdził Erwin) przywołuje więc ducha, który wyłazi ze ściany i rusza
na drużynę. Erwin zaczyna inkantować, Johann sięga po swój magiczny majcher,
natomiast Rufus i Stefan ruszają przez otwarte drzwi do sali z przeciwnikami. Z
okrzykiem na ustach, a jakże. Pierwszy leci Rufus. Kiedy przestępuje próg
spadają na niego dwa ciosy zawodników, którzy zaczaili się po obu stronach. Ale
nic to, unika, leci dalej! Za to Stefan widząc opadające ostrza zmienia
koncepcję, zostaje w poprzedniej sali i rusza walczyć z duchem.
5. Rufus zostaje sam
przeciwko czterem rogaczom i wkurzonemu wampirowi. Nie ma miejsca na półśrodki,
w ruch idzie granat. Rufus nie doczekał już wybuchu powalony serią potężnych
ciosów. Punkt przeznaczenia w plecy.
6. Duch tymczasem
zostaje unicestwiony. Rufus leży bez życia, ale czynnik chaosu nadal jest
silny. Stefan i Johann przebijają się przez drzwi pomimo spadających na nich
ciosów. Nie czekają na Erwina, który nagle przypomina sobie, żeby rzucić na
siebie Pancerz Eteru. Bronią się dzielnie, ale rogacze wspierane przez Zew
Vanhela rzucany co chwila przez nekrarchę (Zew
Vanhela, Venheltor, czy to przypadek?) wkrótce ich przemogą. Dwa krytyki
powalają Stefana, potężny cios nieomal ucina nogę Johanowi. Leci kolejny pepek,
Johann cudem jeszcze żyje.
7. W końcu na imprezę
wpada spóźnialski Erwin. Napierdala fajerbolami, wije się w unikach, ale gdy
wrogów kupa to i Herkules... Prawie udaje mu się rzucić Ognisty Dech (zabrakło
jednego punktu, gdyby nie ta wcześniejsza Klątwa Tzeentcha...), ale nie, to nie
jest jego dzień. Ostatnim fajerbolem udaje mu się odstrzelić nekrarchę, ale
topory ciągle są w ruchu i w końcu pada na posadzkę bez życia. Trzeci pepek
poszedł.
8. Pierwszy budzi się
Stefan. Po omacku znajduje Johanna, a potem resztę. Nekrarcha leży zajebany,
rogaczy nie ma, gdzieś poszły. Wszyscy są ciężko ranni. Drużyna organizuje
prowizoryczny obóz w jednej z komnat i postanawia poczekać kilka dni do czasu
względnego dojścia do siebie. Trzy dni mijają spokojnie, widać kolega wampir
mógł być kierownikiem tego ośrodka.
9. W końcu wszyscy są w
miarę podleczeni, można ruszać dalej. Eksploracji ciąg dalszy. Oraz problemów z
mapą również ciąg dalszy. Na początek sukces - okazuje się, że mapa była
prowadzona na tyle rzetelnie, że kiedy bohaterowie trafiają do pomieszczenia,
które zaraz na początku widzieli przez kraty układ nawet się zgadza,
przesunięcie nie przekracza kilku metrów. Ale potem pałeczkę przejmuje Rufus i
robi się trochę gorzej, pojawiają się przeniesienia, tajemnicze symbole i
kończy się na tym, że drużyna przez kilka godzin błądzi po kompleksie próbując
trafić z powrotem do znalezionych schodów.
Konkurs bez nagród: znajdź oznaczenie "w chuj długiego korytarza" |
10. No właśnie, całkiem
niedaleko wejścia udaje się odnaleźć szerokie schody prowadzące w dół. Wraz z
nimi w czeluść zbiegają się również rury biegnące pod sufitem w całym lochu.
11. Ale zanim
bohaterowie zdecydowali się zejść niżej, zbadali pierwszy poziom, prawie w
całości (tak im się przynajmniej wydaje...). Stoczyli walkę z kolejną grupą
nieumarłych niedźwiedzi, odnaleźli trzy laboratoria, w których natrafili na
mikstury lecznicze, podejrzane maści oraz trucizny, mieli wątpliwą przyjemność
spotkać również kolejne ofiary eksperymentów, jeszcze bardziej makabrycznych,
znowu wpadło kilka punktów obłędu (sam Erwin
zarobił ich 6 przez całą sesję).
12. Erwin w jednym z pomieszczeń
odnalazł krasnoludzki młot runiczny, ale jego zdobycie przypłacił kolejnym
punktem przeznaczenia, bo skarb strzeżony był przez wielkiego nieumarłego
robala, który bez dania racji zaatakował z ukrycia. Stefan też prawie
przypłacił życiem tą przygodę (byłoby tak, gdyby nie skitrane przemyślnie
dropsy), temat zakończył Johann potężnym cięciem swojego wielkiego majchra.
13. Zakończyliśmy na
tym, że drużyna szykowała się do zejścia na niższy poziom.
Po
chwilowym wytchnieniu związanym z pojawieniem się maga znowu zrobiło się gęsto.
Rufus i Johann nie mają punktów przeznaczenia, Stefan i Erwin mają po jednym. A
jesteśmy w samym sercu niebezpiecznego lochu. Oczywiście - nie z takich opresji
już bohaterowie wychodzili. Dobijemy jednak z pewnością do 30 sesji, a to już
sukces.
Słówko
o taktyce w głównej bitwie - to była jakaś tragifarsa. Chaotyczne akty
bezsensownej przemocy, samotna szarża, atak na raty, brak komunikacji i
zdecydowania. Obawiam się, że jeśli gralibyśmy na mniej wybaczającej mechanice
(którymś z oldskuli) to każda sesja kończyła by się te-pe-kiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz