Diefenbach

Diefenbach

niedziela, 15 stycznia 2017

Staroszkolny jednostrzał. HipeRPeG #3

Z mojego sojuszu z Leniwym Graczem wynika nie tylko druga oldskulowa kampania, ale i to, że wyszedłem do ludzi ze swoim graniem w erpegi. Michał organizuje w każdą ostatnią środę miesiąca spotkania w celu popularyzowania naszego hobby. Erpegowe koktajle w Hipisówce były już trzy, z czego byłem obecny na dwóch ostatnich. W listopadzie wpadłem kontrolnie zobaczyć co się dzieje, zagrałem sobie równie kontrolnie w prowadzone przez Michała Deadlandsy (bardzo przyjemnie, chociaż niuskulowo), ale już w ostatnie spotkanie zaangażowałem się mocniej. Obszerną relację z całości eventu zamieścił Michał na swoim blogu, odsyłam tam właśnie.

Jednym z założeń HipeRPeG-ów jest zachęcanie do zainteresowania się grami osób, które do tej pory o nich nie słyszały, albo słyszały, ale nie próbowały samodzielnie. Doskonała okazja, żeby szerzyć oldskulową zarazę!

Formuła spotkań zakłada, że najpierw mamy godzinną prelekcję, potem przybyli dzielą się na grupy i w lokalu odbywają się sesje. Prelki, z całym szacunkiem dla prelegentów i dyskutantów, są tak mocno osadzone w mainstreamie, że nie byłem nimi w ogóle zainteresowany. Może kiedyś sam wystąpię z pogadanką o starej szkole, jeśli będę miał możliwość przyjść wcześniej.

Najważniejszą częścią spotkania są jednak gry grane na żywo. Zgłosiłem się do prowadzenia, ale z pewnym wahaniem. Miałem wątpliwości, czy granie staroszkolne zmieści się w wąskiej formule pojedynczej sesji z przypadkowymi (mniej lub bardziej) ludźmi. Wszak While it is possible to play a single game, unrelated to any other game events past or future, it is the campaign for which these rules are designed. Przede wszystkim jednak zastanawiałem się jak podejść do tematu. Czy odwołać się do gry turniejowej? Czy może na jednorazowym spotkaniu dobrze sprawdziłaby się odpowiednio dostosowana mutacja solo dungeon adventure? Te pomysły odrzuciłem raczej szybko, stwierdziłem, że chyba po prostu poprowadzę tą sesję jakby była początkiem zwyczajnej kampanii, tak żeby pokazać wszystkie wady i zalety (tych drugich oczywiście więcej) oldskulu. Czyli point of light, castorama, dzicz lub loch, TPK w połowie. Pewnie bym tak zrobił (i nie byłoby to wcale złym pomysłem), gdyby nie komentarze Oela i Ojca Kanonika pod raportem z pierwszej sesji Lemurii. Skorzystałem z ich rad i stwierdziłem, że gra polegała będzie na tym, że gracze zostaną rzuceni gdzieś w Dzicz z ograniczonymi zasobami, bez żadnej narzuconej motywacji, poza przeżyciem. Mechanicznie jechaliśmy na Labyrinth Lord.


Akcja umiejscowiona była w świecie znanym z Upadku Lemurii, ale nie tworzyłem osobnej mapy, oparłem się całkowicie na klasycznym Isle of Dread, jedyna zmiana była taka, że nie korzystałem z tabel spotkań losowych z modułu, tylko z podstawki LL. Do gry wykorzystałem setting Upadku, ale widziany z drugiej strony - gracze wcielili się w kolonistów z Des, których sonda rozbiła się na tajemniczej tropikalnej wyspie po zderzeniu ze stadem mutantów wyhodowanych przez Sathama.


Zerwana została łączność z bazą, gracze zdani byli więc jedynie na siebie i topniejące zapasy. W domu wylosowałem 10 postaci - 4 żołnierzy (F), 4 kapłanów Wielkiego Mózgu (C) i 2 Psioników (M-U), piątka graczy wybrała sobie spośród nich swoje postacie, reszta służyła jako rezerwa na wypadek śmierci pierwszych postaci. Wszyscy bohaterowie byli pierwszopoziomowcami, niektórzy mieli 1 HP, ale byli dosyć dobrze wyposażeni (broń energetyczna, pola siłowe). Nie stosowałem żadnych dupochronów, 0 HP=zgon i koniec.

Do graczy należało wybranie imienia (zasugerowałem, żeby trzymać się jednosylabowych imion charakterystycznych dla Des) oraz specjalizacji (nie dałem im listy, każdy mógł wymyślić co mu przyszło do głowy), które mogły w razie wątpliwości decydować o tym co postać może zrobić. Ostatecznie do gry stanęło zatem pięć postaci:
Ross (Filip), F1, archeolog
Kai (Natalia), F1, mechaniczka
Sun (Sara), C1, tropicielka
Whizz (Dominik), M-U1, lingwista
Khalm (Artur), C1, botanik

Każda ze specjalizacji okazała się przydatna, z wyjątkiem archeologa, ale gdyby połazęgowali po wyspie dłużej umiejętności Rossa też by się do czegoś przydały.

Zasoby oznaczane były za pomocą gadżetów, które przygotowałem - osobnych kart do notowania zużywających się zapasów i kart z przedmiotami. Wszystkie materiały wrzucam w ramkę z materiałami, częstujcie się. Ogniwa energetyczne do broni zaznaczane były za pomocą żetonów. Gra zaczęła się od konieczności podzielenia posiadanej broni i strojów ochronnych, potem bez zbędnych ceregieli gracze zaczęli eksplorację wyspy.

Nie będę opisywał dokładnie jak przebiegła przygoda, nie jest to istotne. Ważne, że udało się oddać (tak mi się przynajmniej wydaje) atmosferę swobody w podejmowaniu decyzji i nieprzewidywalności tego co się za chwilę stanie. Początek był ostrożnym badaniem granic możliwości postaci, ale wraz z upływem czasu peron odjeżdżał nam coraz dalej. Największa frajda zaczęła się, kiedy gracze zorientowali się jaką mają swobodę, kiedy nie krępują ich żadne umiejętności i zaczęli kreatywnie bawić się światem i dostępnymi czarami.


Ze zdarzeń szczególnie godnych odnotowania: bohaterowie trafili w dżungli na samotnego robota nieznanej konstrukcji. Chcieli go zagadać, ale ten bez dania racji zaczął strzelać z lasera. Tak skutecznie, że zabił Kai i Rossa. Sięgamy po nowe postacie? A skąd! Khalm rzuca Animate Dead na Rossa, Sun to samo na Kai i, hey presto, dwójka bohaterów wraca do gry. W normalnej kampanii z pewnością wyciągnąłbym by z tego jakieś konsekwencje, ale w jednostrzale - czemu by nie pozwolić na granie zombiakami.

Końcówka to była czysta psychodelia: pod drzewa, gdzie nocowały postacie podeszły wielkie mrówki, chciały ich chyba zaatakować, ale Whizz rzucił Speak with Animals i dzięki swemu wygadaniu (CHA 18) oraz pomyślnemu rzutowi na reakcję przekonał je (wiecie jak trudno jest symulować rozmowę z gigantyczną mrówką?), żeby zawiozły ekipę do swojego gniazda. Bohaterowie siedli więc wierzchem na dwóch wielkich mrówkach, a drogę oświetlali sobie lianą świetlną (to z kolei Light rzucone przez Sun). Dla Rossa zabrakło miejsca na mrówkach, biegł więc (w tempie zombiaka, nie zapominajmy) za resztą. Został daleko z tyłu, mrówki go otoczyły, nie mógł nawet zawołać o pomoc (zombie, pamiętajmy), został więc pocięty na kawałki.

Pierwszy raz korzystałem z gotowego modułu. Jak wyszło? Znakomicie! Przed grą miałem obawy, czy może powinienem był przeczytać całość dokładniej (w zasadzie to przekartkowałem całość raz kilka dni przed grą), ale to nie scenariusz, gdzie trzeba pamiętać wydarzenia i szczegóły - w ogóle nie odczułem, że mam jakiekolwiek braki w informacjach. Nawet nie musiałem się zastanawiać, czy to co wprowadzam było w module, wystarczyła ogólna znajomość klimatu.

Występ oceniam jako bardzo udany, w miarę możliwości czasowych będę kontynuował indoktrynację na kolejnych odsłonach. Następny event już 25 stycznia. Możliwe, że wpadnę, ale tym razem tylko jako szeregowy uczestnik. 

Zdjęcia z eventu: Joanna Makaruk.

25 komentarzy:

  1. O proszę - też masz brodę. I nawet jakieś dziewczyny! Ładne rzeczy!

    Jak widać, mechanika D&D-podobna bez problemu nadaje się do poprowadzenia sesji także w klimatach SF, wystarczy nazwać i opisać kilka rzeczy inaczej.

    Fajny klimat, szkoda, że nie ma szerszego raportu. Może wciągniesz tych ludzi do Upadku Lemurii? Widziałem, że słabo tam z liczebnością, ostatnio tylko 2 osoby. U mnie w najbliższy czwartek ma być aż 8 graczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Broda jest niezbędna do prowadzenia oldskulu, wszyscy założyciele mieli brody (zaraz mi znajdziecie pewnie kogoś, kto wcale nie miał;).

      Na wczesnych D&D można poprowadzić absolutnie wszystko, o ile będziemy się trzymać podstawowych założeń co do stylu rozgrywki. Nawet nie musiałem sięgać do żadnych klonów dostosowujących grę wprost do klimatów SF (Mutant Future, Starships & Spacemen), wymyślenie całego sprzętu zajęło mi z 10 sekund.

      Pełnego raportu nie pisałem, bo to pojedynczy, zamknięty temat. Bardziej chciałem napisać o metodzie niż o wydarzeniach.

      W Upadku Lemurii mamy teoretycznie 6 graczy, ale jak zawsze są problemy z frekwencją. W razie czego czasem Michał rozsyła wici, żeby uzupełnić skład. 8 osób to jak dla mnie za duży tłum, zdecydowanie, ale z niecierpliwością oczekuję na raport, ciekawy jestem jak to wyjdzie.

      Usuń
    2. Craig VanGrasstek nie miał, bo jak wydał drugą RPG w historii hobby to miał cuś z 15 lat ;) No i Stafford, Perrin - to całe drugie pokolenie już nie. Ale ja też mam od dekad, więc jesteś koszerny & approved.

      Usuń
    3. No to jeszcze mi trochę brakuje, jestem blisko połowy drugiej dekady (13 lat ledwo). Ale dziękuję za uznanie;)

      Usuń
    4. Nieźle. Jakoś sobie Was inaczej wyobrażałem :D ja zapuszczam dopiero od niecałego roku...

      Usuń
    5. Nikt nigdy nie wygląda tak jak to sobie wyobrażamy;) A to zdjęcie jest raczej mało czytelne, więcej wrzucił Michał na fąpaż eventu na fejsie.

      Usuń
  2. @Wolfgang
    Zawsze twierdzę, że najlepsze w turniejowych sytuacjach jest odpalenie kampanii na "jesteście tu". Fajnie Wam wyszło.

    @Robert
    Aż 8? A to już wiem skąd pytanie o zielony śluz xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem chyba zrobię dungeon, ew. z kawałkiem wilderness, coś w rodzaju Keep on the Borderlands. Chociaż Isle of Dread nadaje się do wszystkiego, może będę na tym jeszcze jechał (rozbiliście się kosmolotem w środku dżungli, rozbiliście się statkiem na wybrzeżu, zostaliście skazani i wypędzeni z osady do dżungli, wyszliście z wulkanu, przybyliście celowo, żeby założyć osadę/szukać skarbów/cokolwiek, możliwości jest milijon).

      Usuń
    2. Jest, jest. Mój gambit dla obcych na sesji "lecicie sterowcem wenusjańskim na koronację Bialego Króla, jeb - jesteście tutaj".

      Usuń
    3. Nie jest wykluczone, że za jakiś czas rozkręcę nową kampanię - mam zamiar właśnie tak rozpocząć.

      W Empire of the Petal Throne gracze zaczynają jako barbarzyńcy, którzy przybywają zza morza do wielkiego miasta. Założenie jest takie, że od szczegółu do ogółu poznają kulturę. Na początku są wręcz ograniczeni do jednej dzielnicy dla obcych, dokąd przybywają potężni NPC w poszukiwaniu śmiałków.

      Usuń
    4. Jeszcze jedna kampania? Rozumiem, że obok aktualnej, a nie zamiast?

      Usuń
    5. Obok, obok, ale to zobaczę jeszcze. Trochę za dużo tych graczy się uzbierało, choć prawda taka, że część jest niepewna. Zresztą po składach drużyn widać, że rzadko wszyscy przychodzą, a często zdarza się, że nagle ktoś wybiega z sesji (co mnie wkurwia). Dodatkowo parę osób z jednej z poprzednich, nieaktywnych ekip z Pustkowia Piktów jest w zawieszeniu, a dopomina się grania.
      Trzy ekipy już jednak nie wrócą, w pewnym momencie zorientowałem się, że hobby pochłania zbyt wiele czasu.

      Usuń
  3. Nareszcie doczekałem się raportu. Początkowo chciałem Cię namawiać, żebyś zrobił taki jak zwykle, ale w sumie opis wrażeń wystarczy. Tym bardziej, że odrobinę fabuły też poznaliśmy. Szczególnie spodobała mi się akcja z oswojeniem mrówek, ale dokładniej - z zaszlachtowaniem Rossa, który został z tyłu. No mercy!

    Dzięki za podlinkowanie imprezy. HipeRPeG udał się przednie i fajnie byłoby, gdyby akcent oldskula był zawsze obecny, ale to już zależy głównie od Ciebie. A przy okazji zapraszam na kolejne edycje wszystkich Twoich czytelników - może ktoś z Was też chciałby przyczynić się do propagawania oldskula w Toruniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam do Roberta rzut beretem i nie mam czasu, a co dopiero Toruń ;)

      Usuń
    2. Nie spodziewam się, żeby miała do Middenheim przyjechać delegacja ze Śląska, ale może wśród milionów słuchaczy znajdzie się ktoś z okolicy.

      Usuń
    3. Szansę na wizytę są małe, ale próbować muszę. Jak będzie się odpowiednio często powtarzać, to może wejdzie w pamięć, a wówczas .. może akurat ktoś będzie na konferencji w Toruniu, albo zatrzyma się w drodze na nadbałtycki urlop.

      Usuń
    4. Ojcze, dla jasności - zaproszenie na sesję nigdy nie wygasło :)

      Nigdy nie byłem w Toruniu. Podobno piękne miasto, więc nie wykluczam, że kiedyś się zjawię ;)

      Usuń
    5. Nie dość, że piękne to jeszcze idealne, żeby imprezy kończyć o świcie.

      Usuń
    6. @Wolfgang
      wśród milionów słuchaczy Słuchaczy. Toruńskich.
      xD

      @Robert
      Wiem, wiem - ale jak się zbiorę w końcu, to wbiję raczej jako REF i chyba z RQ II.

      Usuń
    7. Dokładnie to miałem na myśli;P A przy okazji wpadł mi do głowy pomysł na setting z tym związany;)

      Usuń
    8. Rydzu to Evil High Priest - wiadomo. ;)

      Usuń
    9. Znakomicie, tylko weź poprawkę, że jestem jedynym, który wie, czym jest RQ / Glorantha, a i to tylko orientacyjnie - nie mam kiedy czytać tych wspaniałych rzeczy :( jeśli jednak kiedyś znajdziesz czas, to daj znać!

      Usuń
    10. @Robert
      Wiadomka, dam znać z wyprzedzeniem. A wiedzieć nic nikt nie musi - większy fun będzie z brnięcia w oryginalną wizję Stafforda / Perrina :) Ja też cały czas to poznaję, ostatnio zacząłem czytać materiał Stafforda o jego świecie z epoki RQ III (Avalon Hill niestety - gwóźdź do trumny originala - ale w pytę tego i znakomite rzeczy).

      Usuń
  4. @Robert, no jak będziesz się wybierał na wycieczkę, to koniecznie zgraj termin z którymś kolejnym HipeRPeGiem, to poznasz przy okazji toruńskich przegryfów (jak to gdzieś wyczytałem w internetach). No i będziesz mógł zagrać lub poprowadzić jakiegoś oldskula.

    OdpowiedzUsuń