Po
co taki pedek w ogóle istnieje?
– pyta Michał Przygodzki we wpisie pilotującym aktualną edycję Karnawału Blogowego.
Niestety, tak się
złożyło, że z racji urodzenia w takim a nie winnym czasie/miejscu i pozostawaniem pod wpływem określonych lektur
przez większość mojego erpegowego życia pozostawałem pod wpływem tzw. polskiej szkoły RPG. A co ten nurt
erpegowej teorii i praktyki mówi o punktach doświadczenia?
Mistrz
jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze (© by Drachu).
Długie lata byłem
przekonany, że pedeki powinny stanowić wyraz oceny tego jak gracz spisywał się
na sesji (patrz: tytuł blogonotki). Oceny dokonanej przez MG, oczywiście i według przyjętych przez niego
kryteriów, które nie zawsze musiały być jasne dla gracza. I nie zawsze musiały
odpowiadać temu jak gracz widzi grę i swoją postać.
Przykładowo (true
story) – MG założył sobie (mniej więcej zgodnie z settingiem, ale trudno
powiedzieć, że to kanon, zresztą w innych punktach odleciał tak daleko od
oryginału, że w ogóle), że akcja toczy się we wrednym świecie, gdzie człowiek
człowiekowi wilkiem i w ogóle skurwysyństwo na pogardzie. A ja z kolei
stworzyłem sobie postać, która w założeniu była dobra (as in chaotyczny dobry). Akcja. Uciekamy z
płonącego statku pasażerskiego atakowanego przez wrogie robo-mutanty (albo
zmutowane roboty, już nie pamiętam), gdzieś w bocznym korytarzu ktoś woła
pomocy atakowany przez jakąś bestię. Decyduję pobiec z pomocą. Pomoc
ostatecznie nic nie daje, zawodnik i tak ginie. Ale na koniec sesji mg mówi
przy przydzielaniu pedeków: zachowałeś
się niezgodnie z wizją świata, tutaj każdy dba tylko o siebie: -30 expa. Ja
na to: ale zachowałem się zgodnie z
charakterem postaci. MG: prawda, i za
to masz +20 pedeków. Czyli per saldo wychodzę na -10. Bo gram nie tak jak
sobie miszcz wymarzył.
Rozumiem stojącą za tym
ideę – chodzi o wskazywanie za pomocą rozdziału punktów kto grał słabo (cokolwiek
to by miało znaczyć) i powinien coś w swoim sposobie gry zmienić – polecę mu po
pedekach to na pewno się zorientuje i będzie grał inaczej.
Gracz, który dostał
mniej pedeków na koniec sesji będzie sfrustrowany i nie będzie wcale analizował
tego, co zrobił źle (jeśli w ogóle coś takiego miało miejsce), tylko obrazi się
na mistrza (oczywiście, toutes
proportions gardées, nie będzie to wielka frustracja i obrażanie, ale
jednak).
Jeszcze gorzej, jeśli
sposób przyznawania pedeków sam jeszcze dodatkowo antagonizuje graczy. Kiedyś (w
zasadzie to ta sama kampania, co wyżej) graliśmy tak, że miszcz wymyślił sobie,
że na koniec sesji każdy z graczy chwali się publicznie co takiego podczas
rozgrywki osiągnął, a master nagradza go za to odpowiednią ilością pedeków. Co
było maksymalnie chujowe.
Po pierwsze, co z tego,
że gracze zgłaszają co zrobili, skoro i tak mg arbitralnie ocenia ile to jest
warte. Ja zrobiłem rzecz x, za którą wpadło 20 expa, a Ziutek zrobił rzecz y,
za co dostał 40. Dlaczego? Jego akcja była ważniejsza? Z jakiego punktu
widzenia?
Po drugie – idea była
taka, żeby zgłaszać się z pomysłami, patentami fabularnymi i fajnym
odgrywaniem. Ale w praktyce metoda szybko zamieniła się w licytację udanych
testów (trafiłem mutka w głowę z 50
metrów! zauważyłem zasadzkę w krzakach! itd.) zatem jeśli ktoś miał tego
dnia pecha w kościach to dostawał mało pedeków. Bez sensu, gracze są jeszcze
bardziej wkurzeni niż kiedy dostają expa zupełnie po uważaniu. A poza tym mają
poczucie, że dostają te punkty nie za to co robili na sesji, tylko właśnie za
te ostatnie 10 minut i za to jak wówczas wypadli. A nie o to przecież chodzi. W końcu zgłosiliśmy postulat, że niech lepiej już mg daje po uważaniu, bo nas te licytacje nie bawią. Wielkie wykroczenie przeciw polskiej szkole RPG, ale podziałało.
Jak zatem przyznawać,
przy założeniu, że nie mamy jasnych (czyli nie uznaniowych) reguł w systemie?
Ano – każdemu po równo. Dlaczego? Bo każde inne rozstrzygnięcie będzie
arbitralne i niesprawiedliwe. Jak to niesprawiedliwe? Przecież powiem wyraźnie
za co przyznałem pedeki i dlaczego ten a tamten dostał mniej! Ok, ale to ciągle
jest jedynie arbitralna ocena, w dodatku nie da się uciec od nadmiernego
nagradzania aktywnych graczy (czyli tych, którzy dużo mówią), przy jednoczesnym
upośledzaniu tych, którzy odzywają się mniej. To nie są zawody na najlepszego
gracza, tylko wspólna zabawa.
Oczywiście, jeśli ktoś
chce traktować expa jako nagrodę za dobrą
grę (cokolwiek by to pojęcie nie znaczyło), to ok, niech się bawi w
sędziowanie. W mojej ocenie nie temu służą pedeki. Po co one zatem są? Ha,
banał – pedek jest po to, żeby rozwijać postać prowadzoną przez gracza. A czemu
służy rozwój? Lepszej zabawie. Dlaczego zatem celowo czynić zabawę mniej
zabawną dla części graczy? Bez sensu, nie?
Dzięki za wpis do Karnawału Blogowego.
OdpowiedzUsuń