Po dłuższej przerwie,
spowodowanej w głównej mierze moim urlopem, spotkaliśmy się na kolejnej sesji
Upadku Lemurii. Ekipa przeszła sama siebie w kolejnej masakrze, którą
zorganizowali w Podświecie Lagasz. Ale, nie uprzedzajmy wypadków, zapraszam do
lektury, komentarz - nowym obyczajem - na końcu.
Wystąpili:
Izdubar (Michał), kapłan
boga Abakusa na misji ewangelizacyjnej, były stajenny, niebyt silny, niezbyt
zręczny, niezbyt bystry (i na tym lista jego „niezbytów” się nie kończy),
dotknięty klątwą zmiennokształtności, poszukuje legendarnego mechanizmu
liczącego Abakusa i zemsty na szczuroludziach za zniszczenie jego świątyni
C 3, STR 7,
DEX 9, CON 10, INT 7, WIS 12, CHA 8, HP 13, AC 3
Skaaag (Łukasz),
drużynowy tank, ale już nie bank, Kainita z żyłką do interesów, nigdy uczciwie
nie pracował, zawsze żył z procentów, poległy w bitwie z Żarłocznymi Żukami,
ale ma szansę na wskrzeszenie
D 1, STR
11, DEX 9, CON14, INT 10, WIS 12, CHA 8, HP 9, AC 3
Śledź (Kuba), były
wielorybnik, niezbyt bystry, za to zwinny jak cholera mistrz harpuna (rada od Sędziego - spraw sobie porządną
zbroję człowieniu!)
F-M 1, STR 10,
DEX 17, CON11, INT 6, WIS 10, CHA 9, HP 8, AC 5
Oren (Kuba Drugi), początkujący
i obiecujący akolita Abakusa o ciężkiej ręce
C 1, STR 14,
DEX 12, CON13, INT 10, WIS 15, CHA 12, HP 7, AC 3
Oraz dotychczasowi najemnicy
Izdubara, którzy wszyscy, co do jednego polegli w podziemiach pod twierdzą
Kainitów, w większości w walnej bitwie z Żarłocznymi Żukami, względnie zaginęli
bez wieści podczas tejże:
En Hedu Anna, F0, HP 4,
AC 6, Morale 6, mieszkanka wioski na Bagnach Kullab
Summirat, F0, HP 6, AC 6,
Morale 6, mieszkanka wioski na Bagnach Kullab
Wusum-Beli, F0, HP 3, AC
6, Morale 6, mieszkaniec wioski na Bagnach Kullab
Nehurtum, F0, HP 1, AC 4,
Morale 7, ciężkozbrojna
Ningikuga F0, HP 6, AC 4,
Morale 7, ciężkozbrojna
Silili, F0, HP 5, AC 4,
Morale 7, ciężkozbrojna
Utu, F0, HP 3, AC 4,
Morale 7, ciężkozbrojny
Puszuken, F0, HP 3, AC 4,
Morale 7, ciężkozbrojny
Bersal-Numa, F0, HP 5, AC
4, Morale 7, ciężkozbrojny
Lugol-Legisal, F0, HP 6,
AC 4, Morale 7, ciężkozbrojny
I. Plotki.
1. Świątynia Isztar ma
kolejne kłopoty po wielkich wężach i zaginionych ludziach - w jej okolicy
pojawiają się demony atakujące niewinnych mieszkańców.
2. Dolne poziomy twierdzy
Kainitów zostały zaatakowane przez połączone siły Żaboludzi i wielkich pająków,
atak odparto, ale Kainici ponieśli wielkie straty.
3. Żaboludzie wycofując
się z ataku na twierdzę Kaintów zabrali ze sobą wiele ciał poległych obrońców.
Żabi szamani swoją plugawą magią przywrócili ich do nie-życia i teraz
nawiedzają Podświat w okolicach twierdzy.
II. Miejsca.
Lagasz, a w nim osada
Kainitów i podziemia pod nią się rozciągające.
III. Wydarzenia.
Zaczęliśmy od próby
udzielenia odpowiedzi na odwieczne pytanie: „co dalej?”. Pomysły krążyły wokół
spraw już znanych, rozważano więc przede wszystkim wyprawę na Bagna Kullab.
Śledź próbował namówić ekipę do zorganizowania safari dla bogaczy, ale Izdubar
ze Skaaagiem go zgasili, mówiąc że coś takiego już funkcjonuje. Dzielny
harpunnik stwierdził więc, że będzie szukał legendarnego Latającego Wieloryba.
Ostatecznie jednak, pod
wpływem nowych informacji o sytuacji
w twierdzy Kainitów postanowiono wyprawić się właśnie tam. Po uiszczeniu
stosownej opłaty, ekipa została sprowadzona na trzeci poziom w dół, gdzie przy
jednej z bram prowadzących do Zewnętrznych Korytarzy zorganizowano
prowizoryczny obóz dla chętnych do eksploracji. Kramarze zachwalali towary (z
czterokrotnym przebiciem), najemnicy leniwie siedzieli przy ognisku, czekając
na swoich mocodawców.
Drużyna z miejsca ruszyła
za bramę, skąd niedawno przyszedł atak Żaboludzi. Wcześniej dowiedzieli się
jeszcze, że przed nimi wyruszyła inna ekipa, ale jeszcze nie wróciła. Za bramą
był korytarz prowadzący 30 metrów do przodu. Na jego końcu zaczynała się
jaskinia, jednak nasi zawodnicy dalej nie doszli. Z daleka dostrzegli cztery
ludzkie sylwetki, ale kiedy podeszli bliżej okazało się, że to nie do końca
ludzie - zapadnięte, żółte oczy, ostre pazury - nieumarli! Izdubar i Oren
próbowali ich odpędzić, ale nie powiodło się to, ustawiono więc szyk i
przystąpiono do konwencjonalnej bitwy. Starcie było bardzo krótkie, bo okazało
się, że zwykła broń nie ima się truposzy, odbijając się od ich skóry jak od
gumy. Kiedy więc zmory zajęły się jednym z najemników, wysysając z niego życie,
reszta czmychnęła z powrotem do korytarza. W umarlaków poszły jeszcze flaszki z
wodą święconą - były skuteczne, ale drużyna miała ich zbyt mało, żeby podjąć
realną walkę.
Po wyssaniu najemnika
zmory wróciły do jaskini. Skaaag za to stwierdził, że nie zostawi poległego i
wrócił się po zwłoki. Śledź też podjął inicjatywę i cisnął w truposzy flaszką z
olejem - bezskutecznie, bo pocisk w ogóle nie dotarł do celu. Skaaag ciągnąc
zabitego najmitę zauważył w korytarzu obrys drzwi po obu stronach - ekipa
wróciła do tematu za chwilę, po odstawieniu zwłok za bramę.
Badanie prawdopodobnych
tajnych przejść zajęło chwilę, ale w końcu Skaaag odnalazł przyciski w ścianie
zwalniające blokadę wrót. Kainita i Oren z Izdubarem zaparli się, pociągnęli
uchylone drzwi i... Wypadła na nich grupa potężnych, ciężko opancerzonych
rogatych żaboludów! Kolejne z zagrożeń, przed którym przestrzegali Kainici! Z
tyłu widać było ewidentnego przywódcę ekipy - wielkiego bydlaka z siwymi wąsami
a’la Fu Manchu.
Konterfekt Rogatka, jednego z bohaterów przygód w podziemiach Lagasz, które prowadziłem na Hiperpegu (autorstwa Kuby - Śledzia), inspiracja dla Potężnych Żaboludzi |
Walka była całe szczęście
krótka: żaboludzie zatłukli potężnymi maczugami jednego z najemników, ale jeden
ze stworów też poległ, a reszta wobec odniesionych ran podała tyły.
Uciekających nie goniono. Ponownie zarządzono odwrót - za bramę odniesiono
poległego najemnika i żabie truchło.
Po chwili ekipa wróciła
do eksploracji - za pomocą dwóch tyczek Izdubar zablokował przejście, z którego
wyszli Żaboludzie, a Skaaag otworzył drugie sekretne drzwi - za nimi było puste
pomieszczenie z cembrowiną, jakby studni, w której zniknął jakiś spłoszony gad
- było widać tylko pokryty łuskami ogon. Studnia okazała się misą z otworem o
średnicy ok. pół metra, nikt nie odważył się wejść do środka. Ekipa
stwierdziła, że starczy jak na jeden dzień i wycofała się na powierzchnię
sprawić pogrzeb poległym. Wcześniej jeszcze Śledź cisnął flaszką z olejem w
zmorę. Trafił, truposz zajął się ogniem, ale nie wywarło to na nim specjalnego
wrażenia. Niestety, nie starczyło kwitów na zakup srebrnej broni, która -
zdaniem Śledzia - mogła podziałać na nieumarłych.
Do podziemi wrócili
kolejnego dnia. Stwierdzili, że ponownie spróbują zmierzyć się ze zmorami
(chociaż Izdubar zamulił i zapomniał wieczorem poświęcić wody). Tym razem
egzorcyzmy kapłana Abakusa okazały się skuteczne. Niestety, nieumarli byli
mocni i tylko jeden zaczął się wycofywać, reszta ruszyła do ataku. Poszła salwa
z wody święconej, ale flaszek było za mało, żeby wyrządzić zmorom poważną
szkodę. Ekipa wycofała się znowu za bramę, teraz całe szczęście bez strat.
Tam zastali inną ekipę,
która sposobiła się do wejścia w labirynt. Najemnicy pod dowództwem wojowniczki
Bet Eil byli ciężko uzbrojeni i dobrze wyposażeni. Okazało się, że to na nich
czekają najemnicy w obozie. W sumie było ich 11 ciężkozbrojnych. Nasi zawodnicy
zagadali do kierowniczki i spotkali się z ciepłym przyjęciem (reakcja 12!). Bet
Eil zaproponowała połączenie sił i wspólną eksplorację. Utworzony w ten sposób
oddział (24 zbrojnych!) ruszył za bramę.
Drużyna postanowiła nieco
wykorzystać oddział Bet Eil. Pokazali im tajemne przejście i liczyli na to, że
wpadną na oddział Żaboludów. Okazało się jednak, że rogate płazy wycofały się
gdzieś dalej i przejście jest wolne. Połączone siły ruszyły więc dalej. Wkrótce
dotarli do rozwidlenia jaskini, uderzyli w prawo, potem w lewo na kolejnej
krzyżówce. Tam trafili do gniazda wielkich żuków, których pancerze były pokryte
paskami, niczym futro tygrysa. Owady (7 sztuk) nie wykazywały zainteresowania
oddziałem.
Po krótkiej rozkminie, Izdubar
i ekipa namówili Bet Eil na wspólny atak z zaskoczenia. Rozwinięto szyk, aby w
pełni wykorzystać przewagę liczebną i uderzono bez litości. To co się potem
wydarzyło przeszło do historii jako Jaskiniowe Pogo.
Walczący zbili się w
jedną wielką masę mieczy, włóczni, pancerzy, rogów i odnóży. Wszystkich
opanował amok i walczyli jakby miało nie być jutra, pomimo ciężkich strat. Żuki
okazały się nie lada wyzwaniem i zdejmowały po kolei najemników - jeden cios
równał się jednemu trupowi. Chitynowe pancerze i brak rozwiniętego układu
nerwowego pozwoliły owadom wytrzymywać kolejne ciosy. Być może decydujące dla
przebiegu bitwy było to, że w pewnym momencie ostatnia stojąca na nogach trójka
najemników Izdubara nie strzymała i dała nogę w ciemność. Nikt ich już nigdy
więcej nie widział. Na koniec została tylko drużyna, Bet Eil i jej jeden
najemnik. Być może biliby się do końca, gdyby nie Skaaag. Kainita dostał
potężne trafienie i wylądował na glebie. Zarządzono odwrót, zostawiając w
gnieździe pięć zabitych żuków i szesnaścioro poległych. Wycofano się do
korytarza prowadzącego do bramy.
Skaaag wyzionął ducha
wyznając wiarę w Abakusa.
Bet Eil nie była
zadowolona z obrotu sprawy i odeszła na powierzchnię. Z pewnością jej relacja
nie poprawi reputacji drużyny wśród ludu najemnego.
Ekipa została z martwym
Kainitą, bez najemników, z drobnymi w kiesie i mocnym postanowieniem, że w
ciągu kilku dni muszą zdobyć pieniądze na wskrzeszenie towarzysza. Jak? O tym
przekonamy się następnym razem
IV. Komentarz z drugiej
strony zasłonki.
Cóż powiedzieć - relacja
mówi sama za siebie. Wszyscy najemnicy polegli lub zaginieni w akcji, jeden PC
nie żyje. Gracze wykazują ciągle dużą dezynwolturę w podejściu do walki.
Oczywiście, jak zawsze argumentują, że to było ryzyko wzięte pod uwagę i
rozważyli wszystkie opcje zanim napadli na neutralnie nastawione żuki, że
starali się najlepiej wykorzystać przewagę liczebną itd. Z mojej perspektywy -
było to co najmniej nierozważne. Z perspektywy skutków - było to bardzo
lekkomyślne.
Najemnicy byli tym razem
traktowani totalnie jak mięso armatnie. Po masakrze drużyna dostanie takie
minusy do rekrutacji, że będą mieli dużo czasu to przemyśleć, zanim kogoś znowu
zatrudnią. Jak policzyłem, do tej pory w służbie naszej ekipy poległo 49 najmitów
(nie licząc 9 poległych z oddziału Bet Eil, których PC wciągnęli do walki).
Sami oceńcie, czy to dużo, czy nie.
Powtórzenie nieudanego
rzutu na Turn Undead dopuściłem po upływie jednego dnia (zachód i wschód
słońca) od pierwszej próby.
Jaskiniowe Pogo
rozegrałem w ten sposób, że w każdej rundzie każdy z beligerentów losował
którego z przeciwników będzie atakował. Taką formę ustaliłem wspólnie z
graczami. Był chaos, ale jednocześnie kupa zabawy, było to trochę podobne do
walki grupowej z Tunnels & Trolls. O klęsce przesądziło to, że żuki waliły
za 2-12 obrażeń, więc każdy trafiony najemnik (1-6 hp) zawsze schodził po
jednym strzale, same za to były twarde (3+1 HD), więc kiedy ciosy rozkładały
się pomiędzy nich po równo (losowo) dużo czasu zajmowało zdjęcie każdego z
nich. Z drugiej strony - gdyby drużyna walczyła w szyku w korytarzu to być może
owady przetoczyłyby się po nich jak walec parowy i efekt byłby taki sam. Ale
wówczas byłyby przynajmniej szanse na składniejszy odwrót.
Zakończyliśmy ciekawą
sytuacją - drużyna pierwszy raz od początku nie ma żadnych zbrojnych, kasy też
małowiele, a tu kompan wymaga dosyć szybkiej pomocy. W zależności od poziomu
kapłana, który będzie rzucał Raise Dead mają kilka-kilkanaście dni na
zgromadzenie gotówki.
Przed sesją Michał (czyli
Izdubar) bardzo mocno agitował wśród współgraczy za tym, żeby każdy znalazł
sobie jakąś motywację, bo on ma już trochę dość niesienia tej kampanii na
własnych barkach. Różne pomysły się pojawiły, zobaczymy co z tego wyjdzie, na
razie mamy cel krótkoterminowy - wskrzeszenie Skaaaga!
Do boju!